ChaO - recenzja filmu [ANIMAFEST 2025]
Piękna animacja, syrenki i absurdalny humor – moje serce jest twoje, ChaO!
Studio 4°C
ChaO to japoński film animowany, wyprodukowany przez Studio 4°C, które możecie znać z takich tytułów jak Dzieci morza, Liga Sprawiedliwych: Zaburzone kontinuum i trylogii Berserk: The Golden Age Arc. Za reżyserię odpowiada Yasuhiro Aoki, który pracował między innymi przy Batman: Rycerz Gotham i Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów. Można jednak powiedzieć, że ChaO to do tej pory jego największy reżyserski projekt. I jak najbardziej udany.
ChaO już w pierwszych minutach wciąga nas w sam środek kolorowego świata, w którym ludzie i syreny żyją w symbiozie. Widzimy na przykład autobus, w którym oprócz standardowych miejsc siedzących, jest mały basen dla mieszkańców oceanu. W całym mieście jest także szybka kolej wodna, której strumień w błyskawicznym tempie przenosi morskie istoty z jednego miejsca w drugie. Mamy więc do czynienia z trochę nietypowym science fiction. Ten gatunek, przynajmniej mi, kojarzy się w dużej mierze z dystopijnymi tytułami, w których postęp technologiczny idzie za rękę z pogłębiającymi się problemami społecznymi. W filmie Aokiego dużo czasu poświęcamy wątkowi ulepszenia statków tak, by nie raniły mieszkańców morza. W tym celu główny bohater wymyśla specjalny mechanizm, który mógłby zastąpić istniejącą już śrubę. Nie ma tu jednak mrocznych tonów, wręcz przeciwnie. Cała historia jest opowiedziana w komediowy sposób, a sam wynalazek – przedstawiony jako ważny i potrzebny krok do przodu, który pomaga środowisku, zamiast je pogrążać. Świat przyszłości, przedstawiony w ChaO, jest wesoły, kolorowy i łączy dwa pozornie różne światy – ziemię i wodę, ale także technologię z przyrodą. Oczywiście, pojawiają się też pstryczki w nos dla późnego kapitalizmu, ponieważ chociażby szef głównego bohatera nie kieruje się dobrym sercem, a chęcią zysku, poza tym widzimy też krwiożerczych paparazzi, polujących na każdą sensację, choćby nie wiem co, ale ogólnie rzecz biorąc to bardzo optymistyczny obraz.
Jednym z głównych wątków jest historia miłosna pomiędzy Stefanem, zajmującym się budową statków, a tytułową ChaO, księżniczką morza. Jest to komedia romantyczna pełną parą, ponieważ na początku związku dziewczyna wygląda jak ryba ludzkich rozmiarów, a poza tym nie ma zielonego pojęcia o ludzkich zwyczajach. Pamiętacie scenę z Małej Syrenki, w której Arielka nawija włosy na widelec? No to w animacji Aokiego mamy ChaO, która próbuje nakarmić męża żywymi elektrycznymi węgorzami. Czyli odrobinę ciemniejszy humor, że tak powiem. Taki zabieg jednak sprawia, że uczucie między nimi nie rodzi się z pociągu fizycznego, a wspólnie spędzonego czasu i opiekowania się sobą nawzajem. Co jest czymś, czego we współczesnych romansach trochę mi brakuje.
Jeśli chodzi o animacje z festiwali filmowych, zawsze spodziewam się czegoś nowego pod kątem wizualnym. ChaO miałam okazję obejrzeć na Animafeście, na którym właśnie tak było: Sanatorium pod klepsydrą według braci Quay łączyło lalkarstwo i technikę poklatkową z filmem aktorskim, A Story About Fire miało przypominać pociągnięcia tradycyjnym chińskim tuszem i tak dalej. Jednak to ChaO okazało się moją tegoroczną perełką. Pierwsza rzecz, która natychmiast rzuca się w oczy, to niestandardowa paleta. Na ekranie jest bowiem cała feeria barw. ChaO jest niezwykle kolorowe, co idzie w parze z dynamiczną fabułą, która pędzi do przodu jak motorówka, szczególnie w pierwszej połowie. Poza tym animacja jest bardzo płynna. Przejścia zachwycają, szczególnie wtedy, gdy tytułowa syrenka przemienia się co jakiś czas z ryby w piękną dziewczynę. W ludzkiej formie jej włosy przypominają zresztą fale, pięknie poruszające się na wietrze. Wiecie, ile to musiało zająć czasu? Mimika i mowa ciała bohaterów przywodzą za to klasyczne anime. Są bardzo plastyczne, żywe i przesadzone. Twórcy posługują się hiperbolą, by podkręcić efekt komediowy. Na uwagę zasługują też same modele postaci. Na przykład ChaO w ludzkiej formie jest śliczna i wręcz eteryczna, ale szef Stefana przypomina wielką matrioszkę. Po raz kolejny – celowa przesada, która idealnie sprawdza przy tej fabule i klimacie.
Osobne brawa należą się jednak grafikom za sam model miasta, w którym dwa światy wydają się tak naturalnie ze sobą przenikać. Tak jak wspomniałam wcześniej, pokazano na przykład szybką kolejkę wodną i baseny w środkach publicznego transportu. Warto jednak dodać, że wiele syren ma swój własny unikalny design. Nie są po prostu ludźmi z ogonami. ChaO przecież wygląda po prostu jak duża ryba. Jej morscy koledzy często przypominają za to inne wodne zwierzęta. Po raz kolejny mamy tu do czynienia z ogromnym pokazem kreatywności. I to właśnie ta magiczność i fantastyczność mnie tak urzekła. Szczególnie, że sam pomysł na komediowe i romantyczne science fiction z syrenkami wydaje mi się dość oryginalny. Choć właściwie bardzo trudno ChaO zamknąć w ramach jednego gatunku, ponieważ naprawdę DUŻO dzieje się na ekranie. Ale może nietrzymanie się schematu to kolejny urok tej animacji. Bo chociaż z jednej strony to trochę klasyczny retelling Małej Syrenki, to z drugiej w trakcie seansu nie mamy pojęcia, czego się spodziewać, bo twórcy nie mają hamulców. Naszej „Arielce” towarzyszą więc mechy, paparazzi i gderające ciotki ukochanego.
Jeśli trochę mnie znacie – a jeśli nie, to zaraz się dowiecie – jestem orędowniczką filmów komediowych. Uważam, że za pomocą humoru człowiek jest w stanie opowiedzieć równie dobrą historię, co w przypadku dramatu. Mam jednak wrażenie, że im produkcja mroczniejsza, brutalniejsza i bardziej zawiła, tym ma większe szanse do trafienia w gusta krytyków. ChaO tryska za to kolorami i humorem. Bardzo dużo eksperymentuje z różnymi gatunkami. Momentami jest piękne i zapierające dech w piersiach, by za chwilę znów stać się absurdalne. I nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak dobrze bawiłam się na tym filmie. Praktycznie nie schodził mi z ust uśmiech. Tyle fantastycznych pomysłów, świetnych projektów i pięknych scen zmieszczono w tej jednej produkcji. Gdybym już miała się do czegoś przyczepić, to praktycznie tylko do faktu, że w drugiej połowie film odrobinę stracił tempo, w trochę klasyczny k-dramowy i j-dramowy sposób karmiąc nas retrospekcjami. Poza tym – jestem zakochana. Po uszy.
Poznaj recenzenta
Paulina Guz
naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1967, kończy 58 lat
ur. 1991, kończy 34 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
Lekkie TOP 10