Chirurdzy: sezon 13, odcinek 6 i 7 – recenzja
Dwa ostatnie odcinki stoją pod znakiem zmian, jakie wiszą nad szpitalem Grey Solan Memorial. Do dotychczasowego składu Chirurgów dołączyły dwie kolejne postacie, wprowadzając nieco zamieszania połączonego z zażenowaniem i obawami zarówno personelu, jak i widzów. Z drugiej jednak strony podaje się nam odgrzanego kotleta i to nie do końca w aż tak ciekawym wydaniu.
Dwa ostatnie odcinki stoją pod znakiem zmian, jakie wiszą nad szpitalem Grey Solan Memorial. Do dotychczasowego składu Chirurgów dołączyły dwie kolejne postacie, wprowadzając nieco zamieszania połączonego z zażenowaniem i obawami zarówno personelu, jak i widzów. Z drugiej jednak strony podaje się nam odgrzanego kotleta i to nie do końca w aż tak ciekawym wydaniu.
Do ulubionego szpitala Ameryki wprowadzono dwóch kolejnych bohaterów. Pierwszą jest znana nam z wcześniejszych sezonów Leah Murphy. W ramach przypomnienia: to właśnie ona oskarżyła dr Torres o molestowanie seksualne i wykorzystywanie w miejscu pracy. Jej powrót do serialu wyprowadził z równowagi zwłaszcza dr Robbins, z którą przecież miała chwilowy romans. Murphy powróciła niczym utalentowana rezydentka, której konikiem jest kardiochirurgia, a nowym guru nie kto inny jak dr Pierce. Nie jestem do końca przekonana, czy będzie to dobre połączenie. Murphy nie cieszyła się dużą sympatią widzów we wcześniejszych sezonach, a z kolei dr Pierce wyjątkowo irytuje w kilku ostatnich odcinkach. Albo zakończy się to sukcesem, albo równie spektakularną klapą.
Drugą postacią, ze zdecydowanie większym potencjałem, jest dr Eliza Minnick, czyli agent zmiany, która ma poprawić jakość programu nauczania w szpitalu. Jej pierwsze chwile w serialu pozostawiają jednak dość mieszane uczucia. Młoda, pewna siebie kobieta, z dość drastycznymi metodami nauczania, które priorytetyzują przede wszystkim stażystów i rezydentów, a nie doświadczonych chirurgów. Dzięki temu dostaliśmy serię scen, w których dr Minnick działa na nerwy wszystkim dookoła, zakłócając ich rutynę oraz podważając kompetencje. Oczywiście skutkuje to dozgonną miłością rezydentów, którzy w końcu nabierają potrzebnego im doświadczenia. Niby wyszło ciekawie, ale sam pomysł nie jest czymś nowym i świeżym. W poprzednich sezonach również próbowano wprowadzać gruntowne zmiany w funkcjonowaniu szpitala i wychodziło to z różnym skutkiem. Dodatkowo wszystko wskazuje na to, że postać dr Minnick będzie potencjalnym obiektem zainteresowań dr Robbins, co nie wszystkim fanom może przypaść do gustu. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wizualne podobieństwo do dr Torres. Co ciekawe, dr Minnick jawi się jako zagrożenie dla pozycji dr. Webbera jako szefa programu nauczania stażystów. Czy tym samym powoli szykuje się nas na kolejny konflikt z wiekiem i emeryturą w tle?
Twórcy Grey's Anatomy ewidentnie nie mają też serca (albo pomysłu) dla dr. Owena. Jego nowo poślubiona małżonka szybko zmieniła zdanie odnośnie do ewentualnego potomstwa. Budowane od dwóch odcinków napięcie pomiędzy dr Shepherd a dr. Owenem znalazło ostatecznie ujście w jednej z końcowych scen. Wyszło niezdarnie i na pewno nie tak jak powinno, by uratować ich małżeństwo. Wykrzyczane przez łzy jednoznaczne słowa zdruzgotały nie tylko marzenia o potomstwie, ale przede wszystkich nasze poczucie zadowolenia z serialu. Jako widzowie już tam byliśmy i poprzednio tańczyliśmy do tej samej śpiewki. I to nie raz. Czy naprawdę nie można było rozpisać tego wątku inaczej? Amelia zastąpiła po prostu dr Yang, wcielając się w jej schemat działań i postępowania, dodając jedynie nieco więcej histerii, braku pewności siebie oraz łez. Zdecydowanie nie tego się spodziewaliśmy po dość ciekawym i zabawnym początku ich znajomości.
Ciągnięty od samego początku wątek dr. Kareva i dr. DeLuki brnie bardzo powoli do przodu. Dr Karev jest szykanowany i popychany go do granic bezsilności. DeLuca przewija się mimochodem na ekranie, choć równie dobrze mogłoby go nie być. Zapomina się o nim równie szybko, jak zniknęły jego blizny po pobiciu. Dr Karev jednak, pracując w przyszpitalnej klinice, kreowany jest na umęczonego bohatera walczącego o każdego pacjenta do ostatnich sił. Co swoją drogą też zdaje się być powielaniem znanego już nam schematu. Może mam za duże wymagania, ale dla odmiany można by tak dać dr Karevovi coś więcej niż kłody pod nogi. Ot tak, w ramach niebanalnego zwrotu akcji.
Póki co jedyną ostoją normalności, jeśli można tak powiedzieć, są dr Kepner i Avery. Historia ich pseudozwiązku przyprawia nie tylko o uśmiech, ale przede wszystkim wzbudza niezachwianą sympatię. Taka miłosna zabawa przyciąganie – odpychanie, która być może zakończy się happy endem. I powinna, bo przydałoby się choć jedno takie zakończenie w karierze serialu.
Szczerze mówiąc, to opisywane dwa ostatnie odcinki wydają się być nieco nierówne, zwłaszcza w porównaniu z początkiem sezonu. Narzucono zdecydowanie szybsze tempo, skracając dialogi i przerzucając akcję z wątku na wątek, nie do końca w przyjemnej dla oka kolejności. Podobnie w przypadku pacjentów, którzy mieli okazję przewinąć się przez ostatnie dwa tygodnie. Niby coś tam było, ale bez szczególnych fajerwerków. Powoli zaczynaliśmy przyzwyczajać się do dobrze skrojonych historii, a tymczasem i na tym polu powiało lekką nudą. Pozostaje mieć nadzieje, że świeża krew obsady wniesie nieco pozytywnego zmieszania i wprowadzi serial na nowe i lepsze tory.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1969, kończy 55 lat