Colony: sezon 2, odcinek 11 – recenzja
Odcinki, w których Colony skupia się jedynie na bohaterach, nie poruszając nawet pośrednio wątków dotyczących najeźdźców, na pewno nie należą do absolutnego topu tego serialu. Podobnie jest i tym razem, jednakże nie sposób odmówić mu urozmaicenia formy narracji.
Odcinki, w których Colony skupia się jedynie na bohaterach, nie poruszając nawet pośrednio wątków dotyczących najeźdźców, na pewno nie należą do absolutnego topu tego serialu. Podobnie jest i tym razem, jednakże nie sposób odmówić mu urozmaicenia formy narracji.
Konstrukcja odcinka to zupełna nowość dla Colony. Postawienie w centrum wydarzeń wyłącznie jednej postaci, czyli Brama, było zdecydowanie odważnym pomysłem, gdyż mimo jego bardzo dobrego prowadzenia w tym sezonie jakoś nie wydawało się, że jest wystarczająco charyzmatyczny, by dostać swój własny odcinek. Cały epizod ma dość prostą historię, ale działa ona zaskakująco przyzwoicie. Podział na rozdziały, w których widz ma zróżnicowanie spojrzenie na postać Brama zależnie od perspektywy innych bohaterów jest intrygujący i pomysłowy. Trzeba tutaj również podkreślić dobry poziom aktorstwa w odcinku, szczególnie biorąc pod uwagę jego fabułę. Wydaje się, że aktorzy coraz lepiej czują swoje role i zdecydowanie ma to wpływ na odbiór serialu. Will jako przytłoczona i sfrustrowana swoją obecną niemocą głowa rodziny, socjopatyczny Bram z obłędem w oczach, przejęta Katie czy Maddie. W zasadzie każdy z bohaterów świetnie się prezentował i to nawet w pomniejszych, mniej znaczących scenach. Niestety, również w tej beczce miodu znajdzie się mała łyżka dziegciu, mimo dobrej fabuły oraz odpowiedniej realizacji.
Minusem odcinka jest brak jakiegokolwiek wplecenia w historię wątku rękawicy Gospodarzy, a niewątpliwie była ku temu okazja. Na tym etapie sezonu, zwłaszcza biorąc pod uwagę poprzednie epizody, tak powolne posuwanie fabuły do przodu to dziwny pomysł. Główna historia straciła w ten sposób trochę na płynności i tempie. Z drugiej jednak strony wątki mogą być zupełnie inaczej poprowadzone, niż się wydawało do tej pory. Bohaterowie niekoniecznie odzyskają rękawicę i wydostaną się z kolonii w tym sezonie. Dlatego też kierunek, jaki obierze serial mimo wszystko wciąż trudno przewidzieć z absolutną pewnością, a to stanowi plus całej produkcji.
Słabszą stroną epizodu jest również nadal średnio jasna sytuacja polityczna. Spór między Alcalą i Nolanem, a Heleną oraz Snyderem wydaje się po prostu mało istotny i bezpłciowy. Brak odpowiedniego, klarownego umotywowania dążeń tych postaci nieco mierzi podczas oglądania, a małostkowa rywalizacja o stołki to trochę za mało w tym momencie historii.
Odcinek zdecydowanie nie jest motorem napędowym (pozornie) całej fabuły, przynajmniej na tę chwilę. Zero nowych informacji o najeźdźcach, odzyskaniu rękawicy czy sposobie wydostania się z kolonii sprawia, że można go nawet postrzegać trochę jako zapychacz. Jednakże pod względem prowadzenia bohaterów, stoi na naprawdę porządnym poziomie. Ponadto zaskakująca przemiana Brama, jego motywy, jak również sposób, w jaki oszukuje oraz manipuluje aktualnie Katie i Willem będą miały potencjalnie znaczny wpływ na dalsze wydarzenia. Z tego powodu odcinek może mieć spore znaczenie dla całej historii. Co więcej, możliwe, że jego ważność będzie zupełnie inna oceniając po kolejnych epizodach. Dlatego aktualnie odcinek jest „tylko” dobry, ma kilka świetnych scen oraz właściwie skonstruowany suspens. Jednakże na tym etapie serial musi trochę podkręcić tempo, bardziej rozbudowywać świat przedstawiony i dawać więcej, jak nie odpowiedzi, to przynajmniej podpowiedzi do dalszego teoretyzowania, by wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Tak czy inaczej, twórcy Colony wiedzą, w jaki sposób zachęcić do oglądania kolejnych odcinków.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Bartłomiej CyzioDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat