Częstotliwość: sezon 1, odcinek 11 – recenzja serialu
Data premiery w Polsce: 15 listopada 2024Serial Częstotliwość może zaliczyć kolejny mocny odcinek na swoim koncie. Prawidłowo odegrana akcja z konsekwencjami zmiany czasu może spodobać się nawet wybrednym widzom, tym bardziej, że twist fabularny przenosi fabułę na nowe tory. Frank i Raimy musieli jednak uciec się do planu B, który nie jest do końca przemyślany.
Serial Częstotliwość może zaliczyć kolejny mocny odcinek na swoim koncie. Prawidłowo odegrana akcja z konsekwencjami zmiany czasu może spodobać się nawet wybrednym widzom, tym bardziej, że twist fabularny przenosi fabułę na nowe tory. Frank i Raimy musieli jednak uciec się do planu B, który nie jest do końca przemyślany.
Odcinek Negative Copy rozpoczyna akcję w tym samym miejscu, w którym pozostawił ją tydzień temu. Od brzemiennej w skutkach akcji z Nightingale (w obu liniach czasowych) minęły dosłownie sekundy, a Frank i Raimy silnie odczuwają jej następstwa. Raimy zniecierpliwiona czeka na zmianę swojej rzeczywistości, zachodząc w głowę, co poszło nie tak z planem Franka. Jej kariera wisi na włosku, a popełniony pod wpływem silnych emocji uczynek wcale nie przyniósł tak oczekiwanej ulgi. Tymczasem jej ojciec ledwo podnosi się po wypadku samochodowym, w efekcie którego poszukiwanemu mordercy udało się uciec. Wydawać by się mogło, że życie Franka stoi na ostrzu noża i Nightingale nie cofnie się przed niczym, żeby zemścić się na swoim oprawcy. Scenarzyści zaskakują nas jednak, pozwalając, by bohaterowie rozeszli w swoje strony. Pozostawia to lekki niedosyt podszyty nutami zniecierpliwienia i rozczarowania.
Owo uczucie pozostaje z widzem do końca odcinka, choć tym razem z nieco innych pobudek. Serial fabularnie spisuje się bardzo dobrze. Można zauważyć znaczne ograniczenie tzw. scen zapychaczy, które z natury nie wnoszą nic wartościowego do serialu. Ponieważ sezon kończy się na 13 odcinkach, teoretycznie zostało mało czasu na dopięcie akcji do samego końca. I mimo że można przeciągać zabawę w ponadczasowe polowanie na mordercę, to pora jednak zbierać wszystko do jednego worka i zmierzać ku ostatecznemu rozwiązaniu sprawy. I faktycznie, takie przyspieszenie akcji ogląda się dobrze i w dużej mierze z zadowoleniem. Jest mrocznie, dynamicznie i nieprzewidywalnie. W końcu też widać współpracę pomiędzy bohaterami. Raimy przestaje być rozkapryszoną panią policjant, zdając sobie coraz lepiej sprawę, z czym zmaga się ojciec i czego tak naprawdę od niego oczekuje. Frank z kolei zdecydował się wtajemniczyć Julie przynajmniej w część swoich emocjonalno-moralnych rozterek. I ten nowy tandem wnosi powiew świeżości do serialu. Julie zaskakuje swoją postawą, stoi zdecydowanie po stronie swojego męża, akceptuje jego „wariactwo” i ostatecznie mu zaufała. Po tygodniach ich nieustannych walk, kłamstw, obietnic i innego pseudozwiązkowego dywagowania, taka ewolucja bohaterów jest warta, by nie tylko o niej wspomnieć, ale i docenić.
Ciekawie też wypadł główny zwrot fabularny, w którym Nightingale zostaje podejrzany o kradzież pieniędzy z kościoła i zatrzymany na policji do wyjaśnienia sprawy. I niby taka drobnostka, a w znaczący sposób zmieniła rzeczywistość Raimy. Wszystkie dowody, które do tej pory posiadała na temat mordercy, zniknęły, bo sam Diakon Joe je zatarł w obie przed policyjnym przeszukaniem. Brak dowodów, powoduje, że nie można go aresztować w roku 2016. Postać Meghan nigdy nie umarła, a Raimy nic nie wie o mrocznych detalach z życia psychopaty. Wszystko się cofnęło, praktycznie do punktu wyjścia. Z drugiej strony Frank decyduje się na użycie skonstruowanego w ostatniej chwili planu awaryjnego i faktycznie decyduje się wrobić Diakona w kradzież pieniędzy. Czy to wystarczy, by ochronić jego rodzinę przed tragicznym losem? Przedsmak pierwszych zmian, które wynikły w konsekwencji jego działań, dostaliśmy w ostatnich sekundach epizodu i trzeba przyznać, że robią wrażenie.
I mimo że całość jest interesująca, to odcinek ma momenty, przy oglądaniu których można załamać ręce z bezsilności, szczególnie z powodu poziomu inteligencji bohaterów. Dostajemy więc serię scen, w których Frank wchodzi do domu Diakona Joe bez większego problemu, choć ten przecież jeszcze poprzedniego wieczoru został brutalnie porwany. Sam Diakon zachowuje się, jakby nic się nie stało, a nieudana próba zamordowania go obeszła się bez najmniejszego echa w jego zachowaniu. Nikt nic nie słyszy, nie widzi, Frank gotów jest zamordować Diakona, jakby miałby to być cotygodniowy wypad na ryby. O ile do tych momentów ogląda się odcinek na bezdechu, to zaraz potem podaje się nam takie buble, całkowicie wybijające widzów z rytmu. Nieznacznie zaciera się też różnica pomiędzy rzeczywistością Franka a Raimy. Coraz mniej jest charakterystycznych elementów dla obu ram czasowych, a szkoda, bo na tym w dużej mierze opierał się klimat serialu. Do końca zostały dwa odcinki, które mimo tych, w gruncie rzeczy drobnostek, mają w sobie potencjał na dobre i mocne zakończenie sezonu.
Źródło: zdjęcie główne: The CW
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1991, kończy 33 lat
ur. 1982, kończy 42 lat