Dama - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 8 marca 2024Dama to film fantasy Netflixa, który wywraca schemat z baśni do góry nogami. Wszystkie elementy dobrego filmu tutaj są, więc dlaczego znów nie wyszło?
Dama to film fantasy Netflixa, który wywraca schemat z baśni do góry nogami. Wszystkie elementy dobrego filmu tutaj są, więc dlaczego znów nie wyszło?
Nie można zaprzeczyć, że pomysł na fabułę filmu Dama to naprawdę coś dobrego i świeżego. Mamy znany schemat z baśni ze składaniem ofiary smokowi wywrócony do góry nogami. Trochę inaczej, z pomysłem i ambicjami, by przede wszystkim było to coś nowego. Problemem okazał się Dan Mazeu, który napisał fatalny scenariusz pełny rozmaitych głupot i jeszcze gorzej rozpisał planowaną historię. Ona na papierze brzmi dobrze i ma potencjał, w praktyce jedynie rozczarowuje, bo twórcy nie mają na to więcej pomysłów, niż opisane jest to w jednym zdaniu o historii. Szczególnie rozczarowuje prawda o motywacjach smoka, która jest zwyczajnie głupia, bo postać traci na tym cały sens. A to jest zwyczajnie marnowaniem potencjału, bo wszystko staje się szybko banalne, jest pełne uproszczeń, przewidywalne i tak bardzo schematyczne, że może zrobić się smutno, biorąc pod uwagę, że za kamerą stoi całkiem solidny reżyser w osobie Juana Carlosa Fresnadillo. Nie wspomniawszy o marnowaniu takich aktorów jak Robin Wright i Ray Winstone, którzy absolutnie nic do roboty tutaj nie mają. Te wszystkie elementy nie dają opowieści angażującej, fascynującej ani magicznej, bo nie oferuje ona nic ponad to, co proponuje nam zwiastun. Jakby dla osób stojących za sterami sam fakt odwrócenia schematu baśni był wystarczający do tego, by Dama mogła być dobrym filmem. To nie wystarcza.
A to właśnie reżyser ponosi porażkę. Gdy już Elodie spada do jaskini smoka i następuje gra w kotka i myszkę, by przeżyć, całość staje się przeraźliwie wręcz nudna. Ten moment w filmie Dama powinien być pełen napięcia i emocji, aby ściganie się z ziejącą ogniem śmiercią było przeżyciem, które ten film zasadniczo obiecywał. Zwłaszcza biorąc pod uwagę klaustrofobiczne tunele, mrok i totalny brak nadziei. Zamiast tego jest zaskakująca nuda i powtarzalność, a to sprawia, że jest zwyczajnie kiepsko i nie niesie to ze sobą nic, co mogłoby zagwarantować oczekiwaną rozrywkę. Do tego coraz częściej rozwiązania pojawiają się bohaterce ot tak, a w jaskini jest najwyraźniej cudowna woda, bo dała jej siłę wspinać się i robić cuda bez pożywienia przez kilka dni. Trochę to się rozkręca, gdy już widzimy smoka w pełnej okazałości i akcja staje się bardziej efektowna, dosadna i nie jest to już tylko uciekanie. Wówczas Dama dostaje trochę energii, ale jednocześnie pomysł na tę walkę jest co najwyżej przeciętny, bo patrząc na to, jakie banalne rozwiązania wykorzystano, trudno kibicować Elodie i uwierzyć, że jej przemiana do tego doprowadziła. Wręcz w pewnym momencie bardziej staje się to wymuszone i nieciekawe. To w tym momencie powinniśmy czuć największe emocje wobec bohaterki, nie obojętność, gdy kolejne przewidywalne i proste pomysły psują całe wrażenie.
Dama ma też problem z efektami specjalnymi. Choć czuć starania, aby to wyglądało ładnie i epicko w kontekście krajobrazów, to jednocześnie towarzyszy nam świadomość niedopracowania i faktu: to efekt komputerowy. Zwłaszcza gdy aktorzy są na tym tle, to wyraźnie wybija z rytmu. Jednocześnie obok tego praca autora zdjęć Larry'ego Fonga dobrze wybija się ponad przeciętność, bo nawet ukazując krajobrazy, łączy to z ładnymi ujęciami. Praca kamery może się podobać, bo dobrze podkreśla, czy to klaustrofobiczność jaskini, czy odpowiedni rozmach walki ze smokiem. Sam potwór wygląda w porządku, ale... właśnie znów tutaj czuć, że jego wygląd jest jakiś nijaki, bez pomysłu i charakteru. Gdy sobie przypomnę smoka z filmu Ostatni smok z 1996 roku, on na swój sposób wygląda lepiej pomimo różnicy prawie 30 lat w rozwoju CGI. Nie czuć w tym bezimiennym smoku charakteru, a naprawdę głupio rozpisane motywacje jedynie pogłębiają problem. On jest dziwnie nijaki, nie ma osobowości i staje się po prostu potworem, który ma zjeść księżniczkę. A sama historia wyraźnie ma ambicje, by ten stwór był czymś więcej, ale nikt nie potrafi tego przekuć w ekranowy efekt. Cóż więc z tego, że smok wygląda poprawnie i jego działania są efektowne, gdy zasadniczo nie sprawdza się jako czarny charakter historii? Takim sposobem pod kątem technicznym Dama staje się filmem bardzo nierównym, bo są ujęcia naprawdę ładne, dopracowane, by po chwili dać nam coś, co będzie wybijać z zawieszenia niewiary, że przenieśliśmy się do baśniowego świata.
Dama to film, który ogląda się lekko i szybko, nawet pomimo wspomnianej nudy. Ostatecznie zostaje taki niesmak – zwłaszcza po finałowym twiście zapowiadającym potencjalną kontynuację. Oczywiście jest ona szansą na coś interesującego, ale tu trzeba wizji, jakości i dobrego wykonania, nie zwyczajnej fuszerki, jaką ta produkcja jest. Najbardziej szkoda Millie Bobby Brown, bo stara się, ma charakter i nadrabia tyle wad, ile tylko można, ale to za mało, by uznać to za rozrywkę wartę tego czasu. Zapowiadało się coś świeżego i interesującego, a dostaliśmy nudny, źle rozpisany i wydaje się nawet, że niedokończony produkt, który powinien być czymś więcej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat