„Dar”: Przeszłość cię dogoni – recenzja
Data premiery w Polsce: 7 sierpnia 2015„Dar” („The Gift”) jest jednym z największych pozytywnych zaskoczeń sezonu letniego w kinach. To trzymający w napięciu i wciągający thriller, który ucieka od powielania znanych gatunkowych schematów. To w dodatku debiut reżyserski Joela Edgertona i chyba najlepsza próba zrobienia filmu przez aktora od czasu „Gdzie jesteś, Amando?” Bena Afflecka.
„Dar” („The Gift”) jest jednym z największych pozytywnych zaskoczeń sezonu letniego w kinach. To trzymający w napięciu i wciągający thriller, który ucieka od powielania znanych gatunkowych schematów. To w dodatku debiut reżyserski Joela Edgertona i chyba najlepsza próba zrobienia filmu przez aktora od czasu „Gdzie jesteś, Amando?” Bena Afflecka.
„The Gift” opowiada o małżeństwie, które przeprowadza się do pięknego domu na przedmieściach. Powodzi im się w sferze zawodowej i poważnie myślą o powiększeniu rodziny. Słowem – Simon (Jason Bateman) i Robyn (Rebecca Hall) są szczęśliwi. Pewnego dnia w ich życiu pojawia się jednak Gordo (Joel Edgerton), znajomy z liceum, którego Simon nie widział od ponad 20 lat. Z początku przyjacielska, relacja między panami zaczyna stawać się coraz bardziej napięta, a na jaw zaczynają wychodzić tajemnice przeszłości.
Nie da się ukryć, że brzmi to wszystko dość sztampowo. I faktycznie na początku seansu można odnieść wrażenie, że gdzieś to już się widziało. Na szczęście to odczucie znika dość szybko, bo Edgerton (który napisał również scenariusz) umiejętnie i z dużą elegancją prowadzi fabułę, uważając przy tym, aby nie zaplątać się w gąszczu ogranych klisz. Twórca bierze motyw natrętnego stalkera i przekształca go na swój sposób. Sprawia przy tym, że historia nie jest przewidywalna, a ciekawych zwrotów akcji jest tu kilka.
Kluczem do sukcesu jest tu rewelacyjny casting i zarysowanie postaci trudnych do zaszufladkowania. Bateman jest rewelacyjny jako Simon, facet do rany przyłóż, który troszczy się o żonę i jednocześnie realizuje swoje ambicje. Aktora kojarzymy przede wszystkim z ról komediowych i specyficznego sposobu gry, który sprawia, że zwyczajnie nie można go nie lubić. Tu działa to perfekcyjnie, bo kibicujemy mu od samego początku, by z każdą minutą zacząć kwestionować naszą decyzję.[video-browser playlist="736392" suggest=""]
Świetna jest również Hall, która zaczyna wpadać w coraz większą paranoję spowodowaną zachowaniem Gordo. Edgerton zaś znakomicie balansuję pomiędzy rolą psychopaty, a człowieka z traumatyczną przeszłością. Nie jest on bohaterem jednoznacznie złym, a z czasem zaczyna nawet wzbudzać nasze współczucie. Nic tu nie jest takie, jakie się wydaje.
Film jest nakręcony z dużym wyczuciem i gracją, a długie i klimatyczne ujęcia potęgują gęstą atmosferę całości. W pamięć zapadają szczególnie ujęcia wewnątrz domu głównych bohaterów, w którym Robyn czuje się coraz mniej bezpiecznie. Co kryje się za futryną? Czy ktoś chce ją skrzywdzić? Nawiązania do „Wstrętu” Romana Polańskiego są tu więc widoczne. Subtelna i niepokojąca ścieżka dźwiękowa również na plus.
„The Gift” nie jest filmem perfekcyjnym. Edgerton nie mógł powstrzymać się, aby kilka razy uraczyć nas tanimi chwytami rodem z horrorów, które mają sprawić, że podskoczymy w fotelach. I o ile nie można zaprzeczyć, że dodał do tej historii dużo od siebie, nie jest ona w pełni oryginalna, a inspiracja dziełem Michaela Haneke pt. „Ukryte” jest tu oczywista. Nie jest to jednak perfidna kalka, ale faktycznie swego rodzaju hołd – zapożyczenie konceptu i jego odpowiednia modyfikacja na amerykańskie warunki. Jest to więc z jednej strony dobra rozrywka, ale z drugiej również solidny thriller psychologiczny, który z czystym sumieniem mogę polecić.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości kina Helios w Sosnowcu
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat