Dawno, dawno temu: sezon 5, odcinek 21 – recenzja
Najnowszy odcinek Dawno, dawno temu idzie w zaskakującym kierunku, dając nam rozwiązania, których się nie spodziewaliśmy, a tym samym wprowadza nowy bieg wydarzeń na dwugodzinny finał.
Najnowszy odcinek Dawno, dawno temu idzie w zaskakującym kierunku, dając nam rozwiązania, których się nie spodziewaliśmy, a tym samym wprowadza nowy bieg wydarzeń na dwugodzinny finał.
Zwiastun nowego odcinka Once Upon a Time pokazał nam ważne wydarzenie, mianowicie czyjś pogrzeb. Pojawiło się wtedy ważne pytanie: czy Emma w ten sposób pożegna się z Hookiem? Czy może inna ważna postać skończy swoje życie? Prawda została poznana, a z serialu odszedł jeden z głównych bohaterów – Robin Hood. Ta postać nie miała ostatnio za wiele do roboty; jego rolę zniżono do bycia miłością Reginy. Scenarzyści podjęli trudną decyzję i zdecydowali się na uśmiercenie bohatera, a tym samym narażenie Reginy na powrót do nawyków Złej Królowej. Kobieta po raz kolejny została pozbawiona ukochanej osoby i po raz kolejny odbyło się to w brutalny sposób. Śmierć Robina była niespodziewana, ale odszedł przynajmniej z godnością - w obronie ukochanej poświęcił to, co dla każdego człowieka najważniejsze, czyli własne życie. Tyle mógł zrobić. Producentom serialu wyszło to niewymuszenie, prosto i wzruszająco.
To, że Hades jednak się nie zmienił, dowiedzieliśmy się w poprzednim odcinku. Najnowszy kontynuuje pokazywanie boga śmierci od tej złej strony. Czy naprawdę kocha Zelenę? Tego nie jestem w stanie stwierdzić. Jednak jego postać w duecie z Zeleną wypada po prostu źle. To na pewno nie kwestia aktora, Greg Germann bardzo dobrze wczuł się w swoją postać, nadając jej barwę i charakter. Ale to kolejny odcinek, w którym coś nie gra. Twórcy Once Upon a Time nieraz pokazywali, że ludzka strona złoczyńcy nie musi ukazywać się kosztem wyjątkowej charyzmy. W przypadku Hadesa zamiast uwydatnić jego postać, przygaszono ją, przez co ten naprawdę ciekawy złoczyńca w swoich ostatnich odcinkach jest jedynie nudny, irytujący i niepotrzebny. Pozbycie się go tuż przed finałem jest decyzją mądrą, bo pozwoli serialowi skupić się na wprowadzeniu nowego wątku, który nakreśli kolejny sezon.
Inaczej sprawa ma się w przypadku jego „partnerki” – Zeleny. Rebecca doskonale bawi się swoją postacią. Szalone oczy, specyficzna mimika i charakterystyczna burza rudych włosów to znaki rozpoznawcze nikczemnej Zeleny. Ale czy straciła na zmianie, jaką wprowadzono w jej postaci? Wręcz przeciwnie. Mader w bardzo dobry sposób przedstawia wahania swojej bohaterki, która jedyne, czego chce i czego zawsze chciała, to być kochaną i zaakceptowaną. Nie traci przy tym charakterystycznej ikry i tylko na tym zyskuje, a do tego w końcu zdobywa tę miłość i akceptację.
To, że Hook jakoś wróci, wiedzieli wszyscy. To było oczywiste. Jest to postać uwielbiana przez fanów, nawet bardziej niż sama Emma, ale to związek tych dwojga jest siłą napędową tego serialu od właściwie drugiego sezonu, gdy Emma i Hook mieli swoją pierwszą wspólną scenę. Mądrym posunięciem było sprawienie, że Hook sam, całkowicie nieświadomie, zapracuje na swój powrót. Lepiej wychodzi mu działanie niż bycie damą w opałach. Połączenie sił z niedawno zmarłym Arthurem pozwoliło na zobaczenie tego drugiego w odrobinę lepszym świetle, ale jeszcze bardziej podkreśliło, jak sam Hook się zmienił. Kolejny przykład na to, jak ze złoczyńcy stać się bohaterem - i to w pełnej krasie.
Tak jak przewidywano, Once Upon a Time nabrało rozpędu w ostatnich odcinkach. Nie można narzekać na nudę, a zaskakujące oraz ryzykowne decyzje wychodzą serialowi na dobre i co najważniejsze, nie są bez znaczenia. Każdy wybór bohaterów, każde wydarzenie będzie miało ogromny wpływ na nadchodzący finał, a kto wie, może i na następny sezon.
Źródło: zdjęcie główne: ABC
Poznaj recenzenta
Paulina KonarzewskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat