19 grudnia 2025 roku w polskich kinach zadebiutuje trzecia część Avatara. James Cameron i jego Pandora powrócą, aby ponownie zaprzeć widowni dech w piersiach i zachwycić niesamowitą warstwą audiowizualną, jednocześnie pozwalając na dalsze śledzenie historii rodziny Sullych, do której wszyscy zdążyli się już przywiązać. Avatar: Ogień i popiół obiecywał fabularne rewolucje i pokazanie, że Na'Vi też mogą być okrutni. Czy to jedyna rewolucyjna rzecz w tej produkcji? Krytycy już ocenili film.
W chwili pisania tego tekstu Avatar: Ogień i popiół ma 70% pozytywnych opinii w serwisie Rotten Tomatoes od krytyków. To mniej od obu poprzednich części.
- Avatar:
opinia krytyków - 81%
opinia publiczności - 82% - Avatar: Istota wody:
opinia krytyków - 76%
opinia publiczności - 92%
Avatar: Ogień i Popiół:
opinia krytyków - 70%
opinia publiczności - brak
Zbiorcza opinia krytyków jest identyczna, co ocena Dawida Muszyńskiego, redaktora naczelnego naEKRANIE.pl, który miał okazję obejrzeć już dzieło Camerona. Ocenił je na siedem oczek z dziesięciu możliwych. W swoim tekście napisał m.in.: "Trzecia część nie proponuje zbyt wiele nowego, a momentami jest kopią poprzedniej, przez co wyraźnie traci. Nawet zapierające dech w piersiach widoki nie są w stanie w pełni tego zrekompensować."
Avatar: Ogień i popiół - recenzje krytyków
Avatar: Ogień i popiół jest nadal niesamowitą ucztą wizualną, ale nie robi tak ogromnego wrażenia, co poprzednie części. Jedynka była rewolucyjna i odmieniła kino, a druga część, która powstała ponad dekadę później pokazała, że Pandora może wyglądać jeszcze piękniej niż oryginalnie. Teraz przerwa pomiędzy filmami wyniosła tylko trzy lata i technologicznie nie ujrzymy takiego przeskoku jakościowego. Nie zmienia to faktu, że nowy Avatar to prawdopodobnie najpiękniejszy blockbuster, jaki zobaczycie w kinach i który w nich gościł w ciągu ostatnich lat. James Cameron ma nadal niesamowitą wyobraźnię, oko do detali i wszyscy artyści od efektów specjalnych dołożyli wszelkich starań, żeby Pandora prezentowała się najlepiej, jak tylko się da. Krytycy zaczynają się zastanawiać - jakich wymówek potrzebują inne wysokobudżetowe blockbustery, że nie potrafią wyglądać tak zachwycająco i cieszyć oko. Padło tu nawet porównanie do szaroburego Deadpool & Wolverine sprzed roku.
Nie tylko panoramy są cudowne, ale akcja również. James Cameron potrafi docisnąć pedał gazu i zaoferować kreatywne i zapierające dech w piersiach sekwencje walk. W Ogniu i popiele zobaczycie wiele bitew o wielkiej skali, które będą się rozgrywać na ziemi, w powietrzu i wodzie. Wszystko to prezentuje się fantastycznie. Bitew jest sporo, więc jeśli liczycie na dużo pięknie nakręconej akcji, to się nie zawiedziecie.
fot. materiały prasoweScenariuszowo James Cameron postawił tym razem na mrok. Chciał opowiedzieć bardziej emocjonalną, dojrzałą historię. Chwilami się to udaje. Naprawdę można się przywiązać do rodziny Sullych i życzyć im jak najlepiej. Film potrafi wycisnąć z widza emocje. Niestety scenariusz nie zawsze tak dobrze sobie radzi. Niektóre dialogi są drętwe i sztuczne, przypominają mało udane gry komputerowe z początku wieku. Postaci nie są też wybitnie ciekawe, ale tu pomaga gra aktorska i fakt, że niektóre z nich znamy już od kilku części.
Największymi gwiazdami są bez wątpienia Stephen Lang jako Quaritch oraz Varang w wykonaniu Oona Chaplin. To właśnie duet złoczyńców najbardziej przyciąga wzrok do ekranu poza wybuchowymi bitwami o wielkim rozmachu i pięknymi widokami. Oboje mają ze sobą znakomitą chemię, ale i w pojedynkę są szalenie ciekawi... i szalenie groźni. Na pochwały zasłużyła też Neytiri, czyli Zoe Saldana, która nadal trzyma wysoki poziom, do którego przyzwyczaiła.
fot. materiały prasoweGrzechem Avatar: Ogień i popiół jest powtórzenie wielu motywów z poprzednich filmów, o czym pisał już Dawid Muszyński w swojej recenzji. Momentami jest to zbyt nachalne i staje się zauważalne dla widza, co nie powinno mieć miejsca. Jednocześnie niektóre z tych motywów są lepiej zrealizowane w nowej produkcji Camerona, ale inne bardziej ciekawiły w przeszłości. Tak czy siak na wiele sposobów mamy do czynienia z powtórką z rozrywki. Przepiękną, znakomicie nakręconą, cieszącą oko i wyjątkową w dobie nijako wyglądających filmów, ale nadal powtórką z rozrywki. Avatar: Ogień i popiół ostatecznie nie oferuje dużo więcej ponad to, czego można się po nim spodziewać. Jeśli liczycie na dobry, wybuchowy i chwilami emocjonujący film akcji w klimacie science fiction, to nie powinniście opuścić sali kinowej niezadowoleni.
Źródło: rottentomatoes.com