Diabeł z prowincji - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 11 listopada 2024Powrót do rodzinnej miejscowości jako pretekst do lynchowskiej opowieści o wyborach, a raczej o ich braku.
Powrót do rodzinnej miejscowości jako pretekst do lynchowskiej opowieści o wyborach, a raczej o ich braku.
Diabeł z prowincji to króciutka powieść Juana Cardenasa, kolumbijskiego autora i scenarzysty, której przekład na angielski został uhonorowany nominacją do amerykańskiej National Book Award. Podtytuł, Bajki w miniaturach, dość dobrze oddaje nastrój kameralnej, a jednocześnie gęstej od znaczeń i sugestii historii.
Bohaterem Diabła jest bezimienny biolog, wracający po rozwodzie i kilkunastu latach za granicą do rodzinnego, prowincjonalnego miasta. Praca w żeńskim studium nauczycielskim z internatem nie stanowi szczytu marzeń, ale zapewnia dochód oraz, co może ważniejsze, sposób wypełnienia kolejnych dni. Powrót do krainy młodości, gdzie biolog dorastał, chodził do szkoły, odnosił pierwsze sukcesy i przeżywał pierwsze rozczarowania, oznacza konieczność zmierzenia się ze zmianami, ale także z ich brakiem. Co prawda matka mieszka w nowym domu, ale nadal dominuje w nim atmosfera wspomnień o zmarłym – jak się należy domyślać tragicznie – bracie, wcześniej ukrywającym przez dłuższy czas swój homoseksualizm. Spędzane w barach wieczory pozwalają bohaterowi nawiązać nowe przelotne znajomości, ale też spotkać ludzi niegdyś dla niego ważnych, w szczególności kobietę odgrywającą kiedyś rolę dziewczyny brata. Czy samego biologa coś z nią wiązało? Czy wyjazd na hacjendę, gdzie prowadzona przez kobietę firma kręci właśnie kolejny film, otworzy nowe szanse prywatne lub zawodowe, czy raczej zaciągnie bohatera głębiej w labirynt dawnych uwikłań?
Słowem-kluczem do fragmentarycznej powieści Kolumbijczyka jest „niepokój”. Nic nie jest takie, jakie się wydaje, a każda z postaci zdaje się wplątana w szerszą sieć zależności. Atmosfera przypomina filmy Davida Lyncha (a czasami także innego Davida, Cronenberga), jednocześnie pozostaje zatopiona w południowoamerykańskiej rzeczywistości. Jak pisze autor, „Bóg jest w śmierci, a nie życiu”. Zagrożenia są widoczne i ukryte; na przykład wiadomość o zagadkowych śmierciach dziewcząt ze studium nauczycielskiego pojawia się mimochodem, by niemal natychmiast zniknąć z centrum uwagi. Spotykamy chorego umysłowo wujka, rzekomo ukrywającego wiadomości o zmarłym bracie, a także Rycerzy (czy też Rycerza) Wiary, bliżej nieokreśloną sektę, przez dłuższy czas objawiająca się wyłącznie w umieszczonej na samochodowej szybie naklejce.
Jeśli czytelnik liczy na jasne rozstrzygnięcia, zapewne się rozczaruje. Z jednej strony można uznać, że biolog w pewnym momencie staje przed fundamentalnym wyborem. Z drugiej jednak jest jasne, że tak naprawdę wyboru nie ma. Jaki jest sens uczenia? Czy opowieści o kryzysie klimatycznym mają szansę być czymś innym niż recytowaną z pamięci listą zalatujących dydaktyzmem formułek? W tej baśni nie ma nagród dla pozytywnych bohaterów. Jest tylko niepokój, niepokój, niepokój. Opowiedziany ciekawie i angażująco.
Poznaj recenzenta
Adam SkalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat