Diablo III #1
Data premiery w Polsce: 15 maja 2012W końcu się udało. Po dwunastu latach oczekiwania na kolejną odsłonę Diablo 15 maja 2012 trafiła ona wreszcie pod strzechy graczy. Blizzard długo kazał nam czekać. Fani na całym świecie z wypiekami na twarzach śledzili każdą dotyczącą gry informację wypływającą z jaskini "niebieskich", aż w końcu się doczekali. Czy było warto czekać?
W końcu się udało. Po dwunastu latach oczekiwania na kolejną odsłonę Diablo 15 maja 2012 trafiła ona wreszcie pod strzechy graczy. Blizzard długo kazał nam czekać. Fani na całym świecie z wypiekami na twarzach śledzili każdą dotyczącą gry informację wypływającą z jaskini "niebieskich", aż w końcu się doczekali. Czy było warto czekać?
Fresh Meat, czyli parę słów o historii
Pierwsza część Diablo była jak objawienie. Wydana pod koniec 1996 roku (plus dodatek Hellfire w 1997) praktycznie odmieniła rynek gier. To właśnie w tej produkcji połączono kilka elementów, które występowały w wielu innych tytułach oddzielnie (rozwój postaci, tryb sieciowy, pretekstowa fabuła), co sprawiło, że przeszła ona do historii. Blizzard nie czekał wtedy długo i już po czterech latach, w 2000 roku, wydał Diablo 2, a rok później dodatek Pan Zniszczenia.
Wtedy to się dopiero zaczęło naprawdę ostre granie – ludzie całe lata przesiadywali w świecie Sanktuarium. Dużą rolę odegrały tutaj pirackie serwery, na których można było pograć w nieoryginalną wersję gry. Sprawiło to, że Diablo stało się dostępne dla każdego, kto miał komputer i dostęp do Internetu, a ci, którzy go nie mieli, mogli skorzystać z usług kafejek internetowych (jeśli w jakiejś nie było Diablo, to nikt jej nie odwiedzał). Seria była tym dla świata gier co Metallica dla świata muzyki. Nieważne, czy komuś podobał się trash, czy hack&slash, każdy to znał. Do dziś pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałem "Haaa! FRESH MEAT!" po wejściu do komnaty Butchera (koledze z wrażenia wypadł pad z ręki). To było coś niesamowitego, co do dziś wspominam z rozrzewnieniem. I teraz, po dwunastu latach od wydania Diablo 2, pojawił się w końcu następca. Powróćmy więc jeszcze raz do świata Sanktuarium.
Hunt for internet connection
Zanim przystąpisz do gry w Diablo 3, musisz się upewnić, że masz wszystko, co potrzeba, czyli pełną lodówkę, pusty pęcherz i połączenie z Internetem. Niestety, Blizzard postanowił pójść w ślady Ubisoftu (które w Settlers 7 również wymaga połączenia z Internetem do uruchomienia gry) i nawet do gry solo będzie wymagane podłączenie do serwerów korporacji. Niby to dla większego komfortu gry i bezpieczeństwa, ale jednak mały niesmak pozostaje, w końcu nie wszyscy lubią, jak się ich traktuje jak potencjalnych przestępców (wiadomo wszak, dlaczego Ubisoft zdecydował się na takie rozwiązanie). W każdym razie, jak już znajdziemy działające łącze i zainstalujemy grę, właściwie bez przeszkód możemy zanurzyć się w rozgrywce. No, prawie bez przeszkód. W dniu premiery ludzie, którzy zalogowali się do gry, nieźle musieli się zdziwić, gdy okazało się, że jest ona praktycznie niemożliwa ze względu na przeciążenie serwerów. Na szczęście już po kilku godzinach Blizzard sprawę rozwiązał i można było zacząć rozgrywkę. Jak widać, nawet firmie z takim doświadczeniem zdarzają się wpadki, co mnie osobiście bardzo dziwi, ponieważ kilka dni wcześniej robione były stres testy sieci serwerów i wszystko powinno w dniu premiery działać jak należy. Obecnie czasem zdarzają się problemy z połączeniem (i tutaj przydałaby się możliwość gry offline), ale zwykle szybko mijają.
[image-browser playlist="601832" suggest=""]
Czarownik, czarownik, zepsuć mi się pokrętło od radia
Po zalogowaniu do gry na wcześniej utworzone konto Battle.net możemy zacząć rozgrywkę. Na początku musimy wybrać sobie postać, którą chcemy zagrać, oraz jej płeć. Bohaterów jest pięć – i tak przyjdzie nam przemierzać świat Sanktuarium dobrze znanym z poprzedniej części Barbarzyńcą, Czarownikiem (odpowiednik czarodziejki) oraz Mnichem, Szamanem i Łowcą Demonów.
Każda z postaci ma swoje mocne i słabe strony, ale wszystkie powinny być w miarę zbalansowane, choć na poziomie Inferno lepiej sprawdzają się postacie, które nie walczą w zwarciu (przynajmniej w chwili pisania tej recenzji, ponieważ Blizzard już teraz wprowadza zmiany w klasach, które mogą sporo namieszać graczom w buildach). Barbarzyńca to typowy mięśniak, krzyczy głośno i mocno bije, więc na pewno spodoba się osobom, które nie potrzebują wyrafinowanych metod, aby zabić przeciwnika. Kolejnym walczącym w zwarciu bohaterem jest Mnich, który jednak działa z większą finezją, dzięki czemu eliminuje przeciwników bardzo szybko i efektownie. Mamy też dwie postacie używające magii: jedną z nich jest Szaman, który może przyzywać istoty (coś jak Druid lub Nekromanta z D2), a także korzystać z czarów opartych na truciznach i ogniu. Drugim magiem jest Czarownik (Czarodziejka z D2) korzystający z czarów żywiołów (błyskawice, zimno). Ostatnią postacią jest Łowca Demonów, który może strzelać z kuszy oraz podkłada pułapki.
Wybór, trzeba przyznać, całkiem niezły. Bardzo spodobał mi się koncept Szamana i jego masek, które odbierają temu bohaterowi nieco powagi, co na pewno spodoba się ludziom z ciekawym poczuciem humoru. W każdym razie myślę, że każdy znajdzie wśród tych postaci coś dla siebie. Może brakować trochę Paladyna z D2, choć może w którymś updacie pojawi się i taka postać.
Gdzie jest krzy… znaczy drzewko rozwoju
Pierwszą rzeczą, którą zauważymy tuż po rozpoczęciu rozgrywki i zdobyciu pierwszego poziomu, jest to, że praktycznie nie mamy wpływu na rozwój postaci. Punkty, które otrzymuje nasza postać do konkretnych cech, co poziom są przyznawane automatycznie, z kolei umiejętności i runy je rozszerzające zdobywamy, po prostu przechodząc określony poziom. Przyznam, że tego typu rozwiązanie jest rzadkością w grach, które nawiązują do cRPG lub należą do tego gatunku. Dlaczego Blizzard się na nie zdecydował? Ponieważ rozgrywka stała się zbyt dynamiczna, poza tym prawdziwa gra zaczyna się dopiero od 60 poziomu, czyli w momencie, gdy wszystkie umiejętności są już odkryte. W każdym razie drzewko rozwoju wymusiłoby pewną statyczność rozgrywki i właściwie w końcu doprowadziłoby do stosowania tylko jednego, słusznego rozwiązania dla każdej z klas postaci (tak jak to było w poprzedniej części). Zaś dzięki zdobyciu wszystkich umiejętności możemy w dowolnym momencie gry je zmienić i dopasować do napotkanego przeciwnika (a ci są totalnie różni). Zresztą Blizzard w oficjalnej wiadomości dał do zrozumienia, że jeśli jakieś umiejętności są wykorzystywane przez całą rozgrywkę, to znaczy, że trzeba albo je zmienić albo osłabić. Po rozegraniu kilkudziesięciu tur muszę przyznać, że przy tym modelu gry obecny system rozwoju postaci jest wystarczający i w sumie nie wyobrażam sobie innego, lepszego, choć trochę mi żal, że nawet kilku Punktów Cech nie możemy rozdać według własnego widzimisię.
Każda z postaci posiada cztery cechy, które możemy rozszerzać dzięki przedmiotom. Zwykle jednak wystarczy, że rozwijać będziemy dwie, np. u Barbarzyńcy to siła i witalność. Oprócz cech naszą postać opisują jeszcze dwie główne statystyki, czyli Pancerz i Obrażenia. Do tego mamy także szczegółowe statystyki, jak % na zwiększenie dropu magicznych przedmiotów czy złota. Do wszystkiego możemy się dostać z karty ekwipunku.
Mamy też całe multum umiejętności, które oprócz swojej głównej właściwości mogą być rozszerzane o runy. Daje nam to sporą liczbę kombinacji i trochę czasu może zająć wyczajenie, która z nich w jakiej sytuacji będzie najlepsza, ale to właśnie stanowi o potędze tego rozwiązania. Nasza postać zmienia się zależnie od warunków bojowych.
Oczywiście elementem, który właściwie jest najważniejszy przy rozwoju postaci, są przedmioty. Możemy mieć świetnie dobrane do warunków umiejętności, ale jeśli nie mamy porządnego ekwipunku, to polegniemy szybko i boleśnie. A przedmioty w Diablo 3 to temat rzeka.
[image-browser playlist="601833" suggest=""]
Free Itemz, plizzzzz!
Przedmioty w Diablo zawsze pełniły najważniejszą rolę. O ile w D2 wszystkie miały na sztywno przypisane cechy, o tyle w D3 trudno nam będzie znaleźć dwa takie same. Wyróżniamy kilka typów przedmiotów: Normalne (białe), Magiczne (niebieskie), Unikatowe (żółte), Legendarne (Brązowe), Zestawy (Zielone). Białe oczywiście do niczego poza początkiem gry się nie przydadzą – co prawda Blizzard zamierza to zmienić, ale w sumie jakoś nie widzę w tym wielkiego sensu. Przynajmniej wiadomo, których przedmiotów nie musimy podnosić. Najciekawsze są przedmioty niebieskie i żółte. Różnią się one przede wszystkim tym, że żółte posiadają więcej slotów, w których może nam się wylosować jakaś właściwość, co oczywiście nie gwarantuje, że wszystkie będą super. Właśnie większa ilość slotów sprawia, że prawdopodobieństwo wylosowania fajnego i potrzebnego nam przedmiotu jest mniejsza niż przy niebieskich. W każdym razie najczęściej spotykane są przedmioty niebieskie i to głównie z nich będziemy kompletować ekwipunek, przynajmniej do 60 poziomu. Legendarne przedmioty to oddzielna grupa, która właściwie nie będzie tworzyć naszego ekwipunku. Są to raczej przedmioty fabularne, którymi możemy się chwalić znajomym. Zestawy z kolei na chwilę obecną są tak unikatowe, że nawet nie miałem możliwości zapoznać się z ich możliwościami – przez trzy poziomy gry nie wypadł mi ani jeden zielony przedmiot. Tutaj należy też wspomnieć o kolejnej zmianie: każdy gracz ma własny drop przedmiotów i złota. Skończyły się czasy podkradania przedmiotów przez współgraczy. Nawet jeśli gramy w dwie czy cztery osoby, to każdej wypadają zdobycze, które tylko ona widzi. Oczywiście nadal możemy wyrzucić przedmiot z ekwipunku i wtedy stanie się on widoczny dla wszystkich.
Przedmioty podnoszą cechy, ale nie tylko - zwiększają też np. drop złota oraz magicznych przedmiotów. Jest przynajmniej kilkanaście czynników, które rozszerzają możliwości naszej postaci. Ich losowość sprawia, że praktycznie każdy przedmiot jest inny, dzięki czemu na te lepsze znajdziemy nabywców w sklepie, jeśli już przestaną nam być potrzebne. I tutaj dochodzimy do kolejnej nowości – Domu Aukcyjnego.
Jest to bardzo pożyteczny wynalazek, który pomoże nam zdobyć świetne przedmioty, jeśli sami nie będziemy mieć szczęścia w dropieniu. Po początkowym szaleństwie ceny się trochę ustabilizowały, więc za małe pieniądze można sobie sprawić całkiem ładny ekwipunek, co często może uratować życie.
Sami też możemy wystawiać przedmioty. Oczywiście dobrze jest wcześniej rozejrzeć się, po ile inni wystawiają podobne, żeby nie przesadzić. Niby podstawową opcją DA są aukcje, ale ja zwykle korzystam z opcji Kup Teraz, ponieważ czekanie na przedmiot, który jest mi potrzebny na teraz, nie wchodzi w grę. Aukcje trwają 48 godzin i po prostu musimy je odczekać, zanim przedmiot trafi w nasze ręce.
Innym ważnym elementem DA miał być handel przedmiotami za prawdziwe pieniądze, ale, niestety, ta opcja nie została jeszcze wprowadzona, a jej premiera została już dwa razy przełożona (obecna wersja jest głosi, że ma się pojawić 13.06.2012). Mam nadzieję, że ta zwłoka poskutkuje większym bezpieczeństwem transakcji.
W D2 bardzo ważną rolę odgrywały mikstury. Niestety, w D3 możemy o nich właściwie zapomnieć. Po użyciu mikstury musimy odczekać 30 sekund, żeby użyć kolejnej. W czasie walki 30 sekund to cała wieczność, więc trudno jest ratować się miksturami przy ciężkich warunkach walki – albo zmienimy warunki, albo zginiemy. Dzięki temu musimy wykorzystywać mikstury mądrze i raczej tylko w ostateczności. Oczywiście, w walce nadal pomogą nam Kule Życia, które odnawiają momentalnie określoną ilość HP.
Zlikwidowano zwoje teleportów oraz identyfikacji. Możemy praktycznie w każdym miejscu uruchomić teleport i przenieść się bez wysiłku i dodatkowych przedmiotów do miasta. Każda postać posiada taką umiejętność, tak samo jak każdy może sobie zidentyfikować przedmiot. Ułatwia to bardzo rozgrywkę.
[image-browser playlist="601834" suggest=""]
Różowo mi
Po rozpoczęciu gry może nas uderzyć w oczy kolorowa grafika Diablo 3. I sam muszę przyznać, że jest pastelowo – w porównaniu z Diablo 2 następca wydaje się cukierkowy. Oczywiście, nie można zapominać, że D2 wyszło 12 lat temu, ale D3 mogłoby być trochę mroczniejsze i… straszniejsze. Choć nie da się ukryć, że nowa odsłona ma swój własny klimat i dość szybko wyparł on u mnie nieprzyjemne wrażenie, że coś tutaj nie pasuje.
Lokacje są przepięknie wykonane, choć nie wszędzie trzymają równy poziom. Najlepiej wyglądają wszelkiego rodzaju podziemia, tunele, mniej zaś spektakularnie otwarte przestrzenie (na pustyni nawet kaktusika nie uświadczymy). Nie można też zapominać o tym, że większość lokacji jest znana z wcześniejszej części gry – deweloperzy nie pokazali nam zbyt wielu nowych miejsc. Oczywiście cały czwarty akt dzieje się w Niebiosach, ale tutaj już totalnie przebija cukierkowość i mimo iż to coś nowego, to te wszystkie jasne kolorki nie pozwalają się cieszyć ostateczną rozprawą z Najwyższym Złem. Liczyłem na to, że Diablo będziemy pokonywać w jakimś mrocznym, obskurnym, pełnym zwłok lochu, a tutaj niespodzianka.
Fabuła gry, jak to bywa w hack&slash, nie jest zbyt porywająca – zresztą seria nigdy nie grzeszyła jakąś złożoną historią. Tak samo w trzeciej części jest ona prosta i przewidywalna, a kolejne akty są pretekstem do dalszej rozwałki hord wrogów. Oprócz podstawowej fabuły w Diablo 3 pojawiają się nowe elementy takie jak zadania poboczne, które losowo przytrafią się nam podczas wędrówki. Niektóre są ciekawe (jak znalezienie skrzyni ze skarbem w rozpadającym się grobowcu), inne całkowicie głupie (jak zaniesienie lunety żołnierzowi, który zaraz potem ginie). Bardzo ciekawym rozwiązaniem są Łowcy Skarbów, małe duszki, które (losowo oczywiście) można spotkać w różnych lokacjach. Ich zabicie da sporo magicznych przedmiotów i mnóstwo złota, dlatego warto na nie polować, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności.
Wszystko zostało tak pomyślane, by przechodzenie po raz setny tego samego aktu nie wyglądało identycznie. Dlatego też wszelkie lokacje niepowiązane z fabułą są losowe, rozłożenie potworów (także elitarnych) jest losowe, rozłożenie zadań pobocznych jest losowe, cechy potworów elitarnych są losowe, no i oczywiście drop przedmiotów też jest losowy, a te przedmioty mają losowe cechy. Możemy więc być pewni, że grając za każdym razem ten sam akt, będziemy przechodzić go inaczej. To wszystko ma na celu zapewnienie nam ciekawej rozgrywki i uprzyjemnienie farmienia przedmiotów i złota. Solidnie mnie zaskoczyło, że gdy po wgraniu gry wszedłem do odwiedzonego wcześniej lochu, to wyglądał on (i nie chodzi mi tylko o rozłożenie korytarzy) kompletnie inaczej. Tutaj ogromny szacun dla Blizzarda za przygotowanie tego w ten sposób. Jest też kolejna sprawa, która wpisuje się w całą nową mechanikę Diablo 3: mianowicie nie opłaca się farmić bossów. Nowy system losowości został zaplanowany tak, byśmy czerpali przyjemność z całej gry, a nie tak jak w Diablo 2 przechodzili na tzw. "taxi" grę, a potem farmili Baala. Dlatego też nawet z kupy kamieni lub trupa może nam wypaść żółty przedmiot, a z bossa mogą wypaść białe. Oczywiście, przy bossach mamy większą szansę na magiczny przedmiot, ale o wiele lepiej jest farmić całe akty i rozwalać potwory elitarne, których jest więcej niż bossów (w jednej lokacji przynajmniej kilka), a przy okazji możemy zajrzeć pod najmniejszy kamień w nadziei na kolorowy przedmiot.
Tak jak w poprzedniej części, tak i w tej Blizzard przygotował dla nas ukryty poziom. Przedmioty, które są wymagane do jego otworzenia, wypadają losowo i trudno je zebrać. W każdym razie trzeba wydropić plan, z którego można stworzyć przedmiot, jaki zabierze nas do kolorowego poziomu, gdzie będziemy eksterminować kucyki i tym podobne twory. Być może tęczowy poziom jest samokrytyką, jaką Blizzard składa za skopanie czwartego aktu gry. Nie wiadomo, ale zabawa jest przednia. Nie tylko "niebiescy" puszczają w ten sposób oko do gracza, w polskiej wersji językowej można znaleźć więcej smaczków, jak choćby osiągnięcie "Co ja pacze?" lub potwora "Mięsny jeż". Do tego możemy też zmierzyć się z ekipą tworzącą Diablo 3, m.in. Jayem Wilsonem. Potwory o ich imionach można spotkać w ukrytym poziomie Development Hell, do którego trafimy, jeśli będziemy mieć szczęście przy wykonywaniu misji z poszukiwaniem rozbitej korony króla szkieletów.
Kuj, kuj, jak umrzesz, będzie ci żal, że za mało kułeś
Nie tylko dropieniem przedmiotów i Domem Aukcyjnym człowiek w Diablo 3 żyje. Przygotowany też został element, który spodoba się lubiącym majsterkować ludziom. W trakcie rozgrywki przyłączą się do nas dwaj rzemieślnicy: kowal i jubiler. Obaj mają swoje poziomy doświadczenia, które pozwalają im wykonywać coraz to lepsze przedmioty i kryształy. Niestety, póki co ich rozwój jest bardzo drogi, a wykonywanie przedmiotów czy kryształów mocno nieopłacalne, ponieważ o wiele lepsze znajdziemy w grze, a jeszcze ciekawsze kupimy w DA. Blizzard już zapowiedział, że koszty zostaną zmniejszone, co znacznie ułatwi pracę rzemieślnikom, dzięki czemu może rozwinie się nowa profesja w grze (ludzi, którzy zajmować się będą tylko Craftingiem), na co po cichu liczę.
Na razie wydropiłem tylko kilka planów dla kowala, ale mam nadzieję, że z czasem będzie można znaleźć plany do przedmiotów na 60 poziom. Z kolei dzięki jubilerowi możemy transformować kryształy w ich lepsze odpowiedniki oraz wyjmować je z przedmiotów. W sumie w całej rozgrywce przydał mi się on tylko kilka razy.
W Diablo 3 pozbyto się run, a w każdym razie nie spełniają one takiej roli jak w Diablo 2. Tutaj tylko rozszerzają umiejętności, nie stworzono żadnego ich zamiennika, który by rozszerzał parametry przedmiotów (prócz wspomnianych kryształów).
[image-browser playlist="601835" suggest=""]
Wszyscy mają Diablo, mam i ja
Spotkałem się z zarzutami, że w Diablo 3 całkowicie zniszczono społecznościowy wymiar gry. Muszę się jednak z nimi nie zgodzić, ponieważ w D3 dodano właśnie mnóstwo społecznościowych elementów, a nie zabrano tych znanych choćby z D2. Nadal możemy handlować, z kim chcemy – wystarczy być w jednej grze z tym graczem (w ogóle można nie korzystać z DA, jeśli mamy taką fanaberię). Wciąż jesteśmy w stanie dołączać do gier znajomych, a jednocześnie dodano opcję zaproszeń, dzięki czemu możemy do prywatnej gry zaprosić, kogo chcemy. Jesteśmy też wtedy hostem takiej gry i możemy dowolną osobę wyrzucić. Przy okazji mamy dodaną listę znajomych (tych, których oficjalnie przyjęliśmy do tego grona, jak i nieznajomych, z którymi graliśmy przynajmniej raz), dokładnie widzimy, co oni robią, w jakich są grach i jakimi postaciami; możemy też poprosić o dołączenie lub zaprosić ich do własnej gry. Wszystko to jest, no ale trzeba jeszcze jakichś znajomych mieć.
Interfejs gry jest bardzo przyjazny, dzięki czemu bez przeszkód domyślimy się, co gdzie się robi. Korzystanie z umiejętności jest intuicyjne (przyciski 1-4), do tego dwie umiejętności mamy podpięte pod przyciski myszy. Tę prostotę obsługi można też bardzo łatwo wytłumaczyć. Blizzard ma zamiar skonwertować D3 na konsole. Dlatego właśnie w grach publicznych może maksymalnie grać czterech graczy, a nie ośmiu jak to było w D2. Od kiedy konsole posiadają twarde dyski i możliwość aktualizacji gry przez Internet, nic nie stoi na przeszkodzie, aby Diablo zagościło także na nich.
Siała baba mak i dostała 12 lat
Grając w D3, zadawałem sobie pytanie, dlaczego tak długo to wszystko trwało, czemu dopiero osiem lat po wydaniu D2 zaczęto myśleć o kontynuacji. Gdyby wydano grę w przynajmniej o połowę krótszym czasie, to już teraz byśmy się bawili w D4, a D3 byłoby taką samą legendą. Oczywiście odpowiedź jest jedna. Blizzard nie wydaje gniotów. "Niebiescy" dobrze sobie zdają sprawę ze swojego wizerunku, dlatego Diablo 3 nie jest tanie, ale też sama gra, jak i jej cena były strzałem w dziesiątkę. Już pierwszego dnia sprzedaży kupiło ją 3,5 mln ludzi, a po tygodniu było ich już dwa razy tyle, z czego blisko 2% graczy doszło już do poziomu Inferno, aby zacząć prawdziwą rozgrywkę. W tym miejscu oczywiście nie można nie wspomnieć o tym, że gra na normalnym poziomie trudności jest łatwa, ale plotki o tym, że można ją przejść w 6 godzin wydają się przesadzone. Ja tyle siedziałem w pierwszym akcie, tyle trwały rozmowy z każdym napotkanym NPC-em, rozwalenie każdego potwora, każdej elity. To wszystko daje ogromne pokłady przyjemności, dlatego nie rozumiem ludzi, którzy przebiegli przez grę i stwierdzili, że jest krótka. Przejście normalnego poziomu trudności zajęło mi około 20 godzin. Jak na hack&slash to całkiem niezły wynik, zwłaszcza że i tak żeby zacząć naprawdę grać, trzeba dojść do 60 poziomu (który jest ostatnim). Wszystko to przy dobrym wietrze zajmuje około 50 godzin. To prawie jak średniej klasy cRPG.
W samej grze jeszcze sporo można by poprawić, np. wyświetlanie etykiet przedmiotów podczas walki. Załóżmy, że walczymy z elitarnymi potworami. Zwykle jak się zabije ostatniego, to wypada z niego mnóstwo przedmiotów, których etykiety zasłaniają to, co dzieje się w grze, przez co łatwo można zginąć. Nie mówiąc o tym, że postać zamiast atakować pozostałych wrogów, zaczyna podnosić te przedmioty, ponieważ dość trudno trafić kursorem w potwora ukrytego między ich etykietami. Teoretycznie możemy w ogóle wyłączyć automatyczne pokazywanie etykiet przedmiotów, ale wtedy możemy przegapić jakiś przedmiot, dlatego dobrze by było gdyby etykiety znajdowały się "pod" przeciwnikami. Blizzard przyzwyczaił nas do tego, że wiele elementów zostaje dodanych jako Update dopiero po premierze gry. Tak będzie z trybem PvP, który zostanie "wkrótce" wprowadzony. Jego brak na początku jest co najmniej dziwny, ponieważ w Diablo chodzi głównie o PvP, o wypróbowanie swojego setu przedmiotów na myślącym przeciwniku. Na szczęście nie trzeba będzie dodatkowo płacić za ten Update, choć nie wiadomo, jak będzie z kolejnymi dodatkami, wiadomo wszak, jak producenci obecnie lubią DLC.
[image-browser playlist="601836" suggest=""]Podsumowanie
Diablo 3 jest produktem spóźnionym – jeszcze cztery lata temu taka gra zrobiłaby furorę, a obecnie jest tylko bardzo dobra. Mimo to nie jest to produkcja, którą można porównać do jakiegokolwiek innego tytułu, i to nie ze względu na możliwości techniczne, ale na historię. Mamy tutaj do czynienia z żywą legendą – w każdym innym przypadku można by narzekać, że to odgrzewany kotlet, ale widać, że Blizzard wszystko dobrze przemyślał, pozostawił to, co lubiliśmy w Diablo (jak choćby widok izometryczny), a zmienił to, co wydawało się archaiczne. Grze wyszło to tylko na dobre i potwierdzić to mogą miliony ludzi na całym świecie. Myślę, że Diablo ponownie odciśnie swoje piętno na rynku gier, teraz tylko patrzeć jak w innych produkcjach zobaczymy te same i podobne rozwiązania. W każdym razie niezależnie od tego, co rożni malkontenci napiszą w swoich recenzjach, Diablo 3 już teraz można uznać za godnego następcę.
Czy warto wydać na tę grę prawie 200 złotych? Fani Diablo powinni ją mieć, a pozostali mogą sami przekonać się, czy warto, prosząc tych, co kupili grę, o Guest Pass, który umożliwia przejście za darmo kilku pierwszych misji w pierwszym akcie i dobicie do 13 poziomu (tak jak w Becie).
Do zobaczenia na bezdrożach świata Santuarium.
Ocena: 9/10
Poznaj recenzenta
Marcin KarwowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat