fot. materiały prasowe
Diablo jest dość nieoczekiwanym projektem, ponieważ Marko Zaror i Scott Adkins stworzyli film w Kolumbii i ten kraj jest głównym producentem tego akcyjniaka. Jako że jest to typowe kino klasy B oparte na sztukach walki, to determinuje określony poziom i zarazem oczekiwania widzów. Czasem odnoszę wrażenie, że niektórzy zapominają, czym jest gatunek filmów akcji: tu nigdy nie chodziło o fabułę, głębokie uczucia czy fabularną dramaturgię, ale o to, co jest w nazwie: akcję. Oczekiwanie czegoś innego po typowym akcyjniaku klasy B mija się z celem, bo – albo zabieramy się za seans ze świadomością, co obejrzymy, albo po co w ogóle poświęcać na to czas i potem narzekać na oczywistości? Tak, fabuła jest trywialna, pretekstowa, czasem są zbyt mocne skróty, a aktorstwo ma momenty, w których jest dość wątpliwej jakości, ale czy to ważne? Jesteśmy tutaj dla akcji i emocji z tego wynikających.
W tym przypadku jest to tym bardziej interesujące, bo za opracowanie choreografii walk i ich nakręcenie odpowiada sam Marko Zaror, którego umiejętności podziwialiśmy również w mainstreamie w Johnie Wicku 4. Jako reżyser scen walk sprawdza się i dostarcza jakości: pomysłowe sekwencje ciosów, brutalne wykończenia i doskonała praca kamery. Zawsze widzimy, kto i co robi, więc pokaz umiejętności zarówno Zarora, jak i Adkinsa imponuje. Pod tym kątem Diablo dostarcza wrażeń i to w dobrym tempie: nie ma czasu na długie przestoje, gdy co chwilę dostajemy jakieś efektowne starcia. A finałowa walka dwóch wyjątkowych ekranowych wojowników jest kreatywna i dzięki temu też emocjonująca. Co ciekawe, co w sumie rzadko jest widoczne w przypadku Adkinsa, jak i Zarora: duży nacisk został położony na efektywność ciosów pięściami, gdy zawsze priorytet dostawały akrobatyczne kopniaki. Każdy, kto jest przyzwyczajony do typowej dla aktorów choreografii, powinien odczuć tę zmianę.
Fabularnie jest typowo i pretekstowo. Nie ma tu nic odkrywczego, jest przewidywalnie i wszystko jest oparte na oczywistościach. To jest esencja kina akcji klasy B: to ma być pretekst, nie fundament opowieści. Historia ma dostarczać wrażeń pięściami, nie dialogami. Jednak i tak czuć tutaj dość zaskakujący aspekt emocjonalny w dobrze zbudowanej relacji postaci Scotta Adkinsa z filmową córką graną przez Alanę De La Rossę. Dziewczyna daje z siebie więcej emocji, niż mogliśmy oczekiwać, tworząc charakterną postać, którą świetnie się ogląda w relacji z Adkinsem. To też wymaga od niego czegoś innego i buduje troszkę inny styl. Czasem reżyser wyraźnie nie wie do końca, co robi i to widać, bo Alana przesadnie szarżuje z emocjami bez fabularnego usprawiedliwienia, ale w większości pozostawia po sobie dobre wrażenie, budując stawkę wydarzeń, która jest jakaś i ma charakter, a nie jest po prostu po to, by być.
Trochę to wszystko pod koniec traci impet i atmosferę, bo Zaror, choć sprawnie prostymi środkami buduje psychopatę, jego motywacje zostały tak skrótowo pokazane, że zabrakło w tym potrzebnej wiarygodności. Nie czuć było, że jemu chodzi o to, co nam twórcy mówią poza samą chęcią zabijania. Nawet w kinie klasy B jak Diablo to jest potrzebne, by ta iluzja została zachowana, bo jeśli coś wybija z rytmu i widz myśli o czymś filmowym, a nie jest wciągnięty w kolejną walkę, to coś poszło nie tak. Końcówka bez dobrej podbudowy fabularnej nie miała takiego wydźwięku jak powinna. Chociaż nadrobili to walką Zarora z Adkisem, ten zgrzyt pozostawia zbyt duży niedosyt.
Diablo to doskonała rozrywka dla fanów obu aktorów i ich umiejętności w sztukach walki. Jestem usatysfakcjonowany, bo dostałem dobre sceny akcji, fajny pokaz umiejętności i więcej emocji, niż oczekiwałem. Dobrze się ogląda, bo wbrew pozorom ma ten film więcej charakteru niż wiele poprzednich produkcji obu gwiazdorów.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/