Die. Tom 2: Podzielona grupa - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 21 kwietnia 2021Co może lepiej napędzać fabułę niż konflikt? Z takiego założenia wychodzą twórcy serii Die i w drugim tomie serwują nam rozwijanie podziałów między bohaterami.
Co może lepiej napędzać fabułę niż konflikt? Z takiego założenia wychodzą twórcy serii Die i w drugim tomie serwują nam rozwijanie podziałów między bohaterami.
Pierwszy tom Die serwował nam może niezbyt oryginalny (skojarzenia z Jumanji więcej niż oczywiste) pomysł, w którym gracze przenoszą się do świata fantasy. A w zasadzie robią to drugi raz: o ich pierwszej wyprawie z czasów młodości dowiadujemy się niewiele, za to niesie ona konsekwencje dla ich kolejnej, wymuszonej podróży. I cóż, nie śledzimy już losów pełnych marzeń nastolatków, a historię ludzi z bagażem życiowych doświadczeń i – co równie istotne – ciężko doświadczonych przez poprzednią wizytę w krainie, gdzie gra staje się rzeczywistością.
Drugi tom Die nosi tytuł Podzielona grupa. To idealna nazwa dla tego tomu, nie tylko w świetle wydarzeń z pierwszej odsłony serii. Tam doszło do pęknięcia i podążenia za rozbieżnymi celami, ale sojusze i cele szybko się zmieniają, więc nie spodziewajcie się po tym tomie status quo. Sojusze się zmieniają wraz z pojawianiem się nowych graczy lub okoliczności. Nie wszystko da się przewidzieć: zarówno z perspektywy postaci, jak i czytelnika.
Po początkowym zachłyśnięciu się pomysłem (kolejna pozycja działająca na nostalgii za latami 80. i 90. ubiegłego wieku?) przychodzi czas na refleksję. Można mieć pewne zastrzeżenia do scenarzysty Kierona Gillena. Widać, że włożył ogromną pracę w przygotowanie tła dla swojej opowieści, ale nie jest w stanie – albo nie chce – w pełni tego pokazać. Efektem jest przemieszczanie się bohaterów po sceneriach, o których niewiele wiadomo i wchodzeniu w układy, które nie są w pełni wyjaśnione. Tak, stopniowe odkrywanie tajemnic i świata jest jednym z niezłych pomysłów na rozwój fabularny opowieści, ale tu dostajemy tego niewiele. Na zapewne bogaty, ale nie za specjalnie pokazany świat, nałożona zostaje fabuła jednak dość linearna. Najlepiej wypadają postaci, z własnymi dylematami i obciążeniami, ale na razie nie potrafią w pełni wybrzmieć.
Na uwagę zasługują też materiały dodatkowe, a przede wszystkim skrupulatne i wyczerpujące objaśnienia dotyczące niektórych rozwiązań fabularnych i dotyczących świata przedstawionego. Pozwala to skonfrontować swoje wrażenia z zamysłem twórców – i w wielu miejscach dowiedzieć się więcej niż to wynikało z samego komiksu.
Drugi tom Die nie oczarowuje już świeżością wizji, bardziej koncentrując się na kreowaniu wątków i rozbudowywaniu intryg. Mam wrażenie, że na tym polu Kieron Gillen radzi sobie nieco słabiej, stąd też wrażenia z lektury są nieco chłodniejsze, niż miało o miejsce przy Fantastycznym rozczarowaniu. Niemniej z pewnością jest to seria, która powinna zainteresować (także za sprawą dynamicznych i klimatycznych ilustracji Stephanie Hans) i usatysfakcjonować miłośników fantasy i gier fabularnych.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat