Dopóki śmierć ich nie rozłączy
Tematem przewodnim dwudziestego odcinka 2. sezonu Zemsty były tytułowe zaręczyny. Epizod ten miał przygotować widzów na finał, ale podsumować można go tylko jednym słowem – nuda.
Tematem przewodnim dwudziestego odcinka 2. sezonu Zemsty były tytułowe zaręczyny. Epizod ten miał przygotować widzów na finał, ale podsumować można go tylko jednym słowem – nuda.
Zdaję sobie sprawę, że twórcy Zemsty przygotowali na najbliższą niedzielę dwugodzinny finał i muszą dawkować napięcie związane z wyjaśnianiem kolejnych wątków. Problem polega na tym, że o ile w pierwszej serii funkcjonowało to znakomicie, tak drugi sezon jest kompletnie pozbawiony dreszczu emocji. Mało tego, widz ma wrażenie deja vu, bo przecież w pierwszej serii również był świadkiem zaręczyn, które przez aktorów zagrane zostały niemal tak samo, szczególnie jeśli chodzi o Victorię i opanowane przez nią do perfekcji sztuczne uśmiechanie.
W "Engagement" akcja ślimaczyła się niemal cały odcinek. Nie domagam się ciągłych zwrotów akcji, zaskoczeń, ale choćby mrocznych intryg, szokujących skandali czy nieoczekiwanego rozwiązania danego wątku. Revenge nie zaskakuje, fabułę prowadzi po sznurku do odległego miejsca, do którego może nigdy nie dotrzeć. Jeśli w odpowiedni sposób nie rozwija się serialu, nie proponuje alternatyw, przeskoków w czasie, zmiany miejsca akcji, to po jakimś czasie staje się on zwyczajnie nudny. I tak właśnie stało się w tym przypadku. A co gorsza – ten mizerny poziom prezentowany jest w tym samym czasie, w którym stacja ABC zamawia trzecią serię. Gdzie tu logika?
[image-browser playlist="591594" suggest=""]
©2013 ABC
Być może nowy prowadzący produkcję (Mike Kelley ucieka z tonącego okrętu, co zupełnie mnie nie dziwi) tchnie w scenarzystów i aktorów ducha i zainspiruje ich do kreowania bardziej odważnych pomysłów. Zemsta stała się bowiem bardzo grzeczna. Emily zachowuje się, jakby miała klapki na oczach i zupełnie nie czuć od niej ciągłej chęci zemszczenia się na Graysonach. Jej wahania i zboczenie z drogi, jaką obrała, powoduje pojawienie się w Hamptons Takedy. Szkoda jedynie, że rola tej postaci w znaczny sposób zmalała, gdy twórcy serialu zmuszeni zostali do zmiany aktora. Potwierdza to również zakończenie wątku Takedy, w którym ważną rolę odegrał Aiden.
Kompletnie niepotrzebne i irytujące jest ruszanie czegoś, co nie ma żadnych perspektyw, a tym bez wątpienia jest wątek Charlotte. Jej bohaterka przeżyła już wystarczająco dużo, a dramat, jaki wokół niej jest kreowany, powoli przestaje być traktowany poważnie. Słabo wypada też nagłe ocieplenie relacji pomiędzy Jackiem a Victorią, kolejny raz potwierdzające naiwność starszego z braci Potterów. Sama końcówka odcinka sprawiła, że mógłby on funkcjonować jako prequel "Revolution", gdyby nie fakt, że serial ten emitowany jest na stacji NBC.
Nawet jeśli finał 2. sezonu Zemsty prezentował będzie lepszy poziom niż pozostałe odcinki, nie zatrze on fatalnego wrażenia, jakie serial stacji ABC pozostawia po sobie w sezonie 2012/13.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat