Dobry doktor
"Dobry doktor", czyli obraz opowiadający o młodym lekarzu zaczynającym swój staż w szpitalu, jest historią z potencjałem, który zabity zostaje przez fakt, że fabuła prowadzona jest bez polotu.
"Dobry doktor", czyli obraz opowiadający o młodym lekarzu zaczynającym swój staż w szpitalu, jest historią z potencjałem, który zabity zostaje przez fakt, że fabuła prowadzona jest bez polotu.
Obraz jest anemiczny i ascetyczny, tak jak jego bohaterowie. Martin zaczyna pracę w szpitalu. Szybko okazuje się, że nowe obowiązki nie spełniają jego oczekiwań. W rozmowie z przełożonym zdradza, że został lekarzem, gdyż chciał być poważany, mieć posłuch u innych. Jakież jest jego zdziwienie, gdy okazuje się, że na szacunek niektórych pracowników placówki będzie musiał sobie zapracować. Sam tytuł lekarski nie wystarczy. Gdy więc trafia mu się młoda pacjentka, która patrzy na niego jak w obrazek, nie chce dopuścić do tego, by prędko opuściła miejsce, w którym może ją co chwilę odwiedzać. Za wszelką cenę utrzymuje ją w szpitalu. Próba pokazania niezdrowej fascynacji, mającej lekkie podłoże obsesyjne, która rodzi się w mężczyźnie, niestety wypada średnio. Martin jest tak niecharakterystyczny, że trudno uwierzyć w jego poczynania, zrozumieć pobudki, którymi się kieruje. Być może takie ukazanie bohatera i historii było próbą unaocznienia faktu, że pozory mylą; że wtłoczenie kogoś do jakiejś szufladki na początku znajomości może okazać się złudne w dalszym jej rozwoju. Rzeczywiście – koledzy (jak i sami widzowie) niewiele wiedzą o mężczyźnie, poza faktem, że stara się być "dobrym doktorem".
Sęk tkwi w tym, że ta koncepcja nie zostaje w pełni wyartykułowana, a jedynie naznaczona grubymi kreskami. Wiele elementów stanowi bardziej naddatek interpretacyjny samego widza aniżeli celowe działanie twórców, zwłaszcza że wiele wątków nie wnosi nic do dalszej opowieści. Multum scen zdaje się rozgrywać tylko po to, by wydłużyć czas trwania projekcji, byle cokolwiek działo się na ekranie. Można wręcz powiedzieć, że "Dobry doktor" to obraz idealnie nijaki. Nic nie przykuwa tu uwagi na dłużej, nic nie sprawia, że podskakuje nam ciśnienie.
©2013 Monolith Films
Mizerną sytuację ratują jedynie dwie sceny. Dwie dobre sceny zatopione w morzu nijakości. Jedna z nich jest rzeczywiście świetna. Tak świetna na dodatek, że myślałem nawet, iż stanowi kulminację obrazu. Gdyby tak się stało, byłbym skłonny przychylniejszym okiem spojrzeć na film jako całość, bo choć zaprezentowane rozwiązanie stanowi element przewidywalny, to już sposób, w jaki scena rozpoczynająca się sygnałem pagera i biegiem do pokoju pacjentki została nakręcona, jest już niespodziewany i zaskakujący. Użyto bowiem niezwykle prostego zabiegu, który niewielkim gestem potrafił pobudzić nadzieję, a następnie zdusić ją w zarodku. To sprawia, że dramatyczne wydarzenie silniej oddziałuje na widza. Gdyby twórcy zdecydowali się uczynić z tego momentu kulminację, film zdecydowanie by na tym zyskał. A tak – nie dość, że nie kończą wtedy opowieści, to jeszcze dorzucają nowy wątek, który stanowi już znaczną przesadę i jeszcze silniej ukazuje irracjonalność działań lekarza. Drugi dobry moment (scena rozgrywająca się na plaży) stanowi natomiast wypełnienie młodzieńczej wizji, będącej odpowiedzią na pewne kontrowersyjne pytanie, które stanowiło temat dyskusji między pacjentką a lekarzem.
Niewiele można powiedzieć o aktorach. Snują się po ekranie, próbując prowadzić ze sobą rozmowy, jednak żadna z ich czynności nie jest angażująca ani godna uwagi. Bohaterom brakuje charakteru, są apatyczni, zmęczeni i bezbarwni. Najgorsze jest to, że są to jedyne cechy, które można u nich odnaleźć.
Zarys fabuły sugeruje, jakoby scenarzyści chcieli, by ich obraz był thrillerem medycznym. Niestety nie potrafią budować napięcia, tak istotnego dla tego gatunku, w związku z czym widz dostaje jedynie niespieszne sceny, które zamiast intrygować i kazać doszukiwać się drugiego dna, zwyczajnie nużą, nie przyciągając uwagi. "Dobry doktor" to obraz, który wyleci człowiekowi z pamięci zanim nawet napisy końcowe pokażą się na ekranie. Dzieło Lance’a Daly’ego nie ma bowiem do zaoferowania nic, co kazałoby myślom drążyć wokół przedstawianej historii choć chwilę dłużej.
Na płycie brak jest jakichkolwiek dodatków, w zgodzie ze swoim amerykańskim odpowiednikiem, który również jest ich pozbawiony.
Ocena: 3,5/10
Tytuł oryginalny: The Good Doctor
Reżyser: Daly Lance
Obsada: Bloom Orlando, Keough Riley, Henson Taraji P., Morrow Rob, Pena Michael
Dystrybutor: Monolith
Data premiery: 2013-02-19
Język oryginału: angielski
Lektor: polski
Napisy: polskie
Dźwięk: Dolby Digital 5.1
Źródło: fot. ©2013 Monolith Films
Poznaj recenzenta
Michał KaczońKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat