„Dom grozy”: sezon 2, odcinek 5 – recenzja
"Dom grozy" zafundował widzom prawdziwe spokojny, można powiedzieć, że romantyczny odcinek. Prawie wszyscy bowiem dobrali się w – lepsze lub gorsze – pary. Niestety, akcja trochę przez to cierpi, ale za to jakaż chemia zaczęła działać między poszczególnymi bohaterami!
"Dom grozy" zafundował widzom prawdziwe spokojny, można powiedzieć, że romantyczny odcinek. Prawie wszyscy bowiem dobrali się w – lepsze lub gorsze – pary. Niestety, akcja trochę przez to cierpi, ale za to jakaż chemia zaczęła działać między poszczególnymi bohaterami!
„Penny Dreadful” nigdy nie był serialem przepełnionym akcją. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że momentami jest on niesamowicie nudny i stoi w miejscu. Nigdy jednak nie przeszkadzało to w cieszeniu się snutą opowieścią, nasiąkaniu specyficznym klimatem i zgłębianiu złożonych osobowości bohaterów. Tak jest i w tym przypadku. W „Above the Vaulted Sky” dzieje się niewiele, główny wątek praktycznie stoi w miejscu, za to widzowie mogą podziwiać tańczącą Vanessę czy przemokniętego Malcolma.
Madame Kali pogrywa zaś ze wszystkimi. Chcąc zbliżyć się do Malcolma, a tym samym do Vanessy, musi pozbyć się jego żony. Mężczyzna bowiem, mimo że jego małżeństwo jest już fikcją, dalej pozostaje wierny przysiędze. Wiedźma postanawia rozwiązać ten problem w najbardziej skuteczny sposób, a jej zaklęcia i ich tragiczne skutki to chyba najbardziej emocjonujący moment, zwłaszcza że zestawione są ze scenami, w których Madame Kali uwodzi Murraya i rzuca na niego urok, dzięki któremu nie może się jej oprzeć. Widzowie mogą podziwiać sztukę magiczną, która zaprezentowana jest w wyjątkowo barbarzyński i realistyczny sposób. Scena, w której Evelyn z diabolicznym uśmiechem wbija kolejne igły w ludzki mózg, na długo pozostanie w mojej pamięci. Upiorność potęguje fakt, że mózg ten znajduje się w porcelanowej lalce. „Penny Dreadful” wie, jak zrobić wrażenie na widzach, i wiedzę tę wykorzystuje na każdym kroku.
[video-browser playlist="707396" suggest=""]
W końcu trochę więcej czasu dostał też Ethan, który przestał być tylko nijakim obrońcą panny Ives. Jego wilkołaczy wątek to jakby osobna historia, która dzieje się gdzieś z boku. Chandler może tu liczyć tylko na siebie i swój spryt, czemu pokaz daje, uciekając śledzącemu go agentowi. „Penny Dreadful” daje też do zrozumienia, że nie odkrył jeszcze wszystkich kart, a postać rewolwerowca skrywa w sobie o wiele więcej tajemnic, niż mogliśmy przypuszczać. Cały wątek staje się coraz bardziej rozbudowany, co cieszy, bowiem w postaci Ethana drzemie olbrzymi potencjał, który nareszcie będzie można wykorzystać. W poprzednim sezonie wydawał się raczej płaskim bohaterem, który nie miał widzom zbyt wiele do zaoferowania.
Na dużo bardziej skomplikowany wygląda też wątek Frankensteina. Doktor targany jest wątpliwościami i uczuciami, których się nie spodziewał: zakochał się w kobiecie stworzonej dla swojego pierwszego potwora - i to z wzajemnością! Trudno na razie cokolwiek powiedzieć na ten temat, uczucie bowiem dopiero rozkwitło, pewne jest natomiast, że będzie źródłem wielu problemów. Po pierwsze, zawiódł Calibana, a konsekwencje mogą być straszne. Po drugie zaś, Lily to wszak przemieniona Brona, dawna ukochana Ethana, co może stanowić oś konfliktu między bohaterami. Na razie jednak ta przedziwna para cieszy się sobą, a widz patrzy na to z czułością, ale i pewnym dystansem, zastanawiając się, dokąd prowadzi związek z zombie.
Czytaj również: „Fear The Walking Dead” – nowe zdjęcia zapowiadające serial
„Penny Dreadful” jest serialem, w który można po prostu wsiąknąć i rzeczywiście poczuć ten ciężki klimat oraz atmosferę wiktoriańskiego Londynu. Zwłaszcza w odcinkach takich jak „Above the Vaulted Sky”, w których dzieje się niewiele, a twórcy stawiają na odsłanianie kolejnych warstw postaci i kreowanie świata.
Poznaj recenzenta
Wojciech PilarzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat