Dom grozy: sezon 3, odcinek 2 – recenzja
Wreszcie jest! Książę ciemności i władca wampirów ujawnił swoje oblicze w drugim odcinku trzeciego sezonu Domu grozy (Penny Dreadful). Jak wyszło? Ciekawie. Dowiedzieliśmy się między innymi, że Hrabia Dracula jest ekspertem w kwestii lemurów z Madagaskaru.
Wreszcie jest! Książę ciemności i władca wampirów ujawnił swoje oblicze w drugim odcinku trzeciego sezonu Domu grozy (Penny Dreadful). Jak wyszło? Ciekawie. Dowiedzieliśmy się między innymi, że Hrabia Dracula jest ekspertem w kwestii lemurów z Madagaskaru.
Już w poprzednim odcinku twórcy sugerowali, że przystojny, czarujący zoolog obdarzony niskim, zmysłowym głosem może być ważną postacią w nowym sezonie. Wcielający się w doktora Sweeta, alter ego Draculi, Christian Camargo ma wystarczająco dużo charyzmy aktorskiej, aby podołać tej roli. Już w pierwszych odcinkach tworzy zgrany duet z Evą Green. Ewidentnie jest między nimi chemia, a to dobry prognostyk na przyszłość. Jego Dracula nie ma na razie w sobie brutalności drapieżnika. Jest to postać działająca w cieniu, lekko wygaszona, oczekująca. Jego cele nie są na razie znane - i dobrze, ponieważ kreuje to jeszcze większą aurę tajemnicy. Trudno mi jednak zdecydować, czy taki urokliwy, trochę nieśmiały Dracula jest tym, na kogo czekałem całe dwa sezony. Z pewnością wkrótce zobaczymy jego mroczną stronę, więc daję kredyt zaufania. Zdecydowanie jest to główny wątek serialu, ale powiązany ściśle z terapią Vanessy u doktor Seward. Interakcja między paniami na razie pokazana jest dość zachowawczo, ale jestem pewien, że wkrótce dojdzie między nimi do bardziej intensywnych relacji.
Zupełnie nie przekonuje mnie natomiast wątek amerykański. Przeniesienie akcji z mrocznych dzielnic gotyckiego Londynu na otwarte jasne prerie Dzikiego Zachodu to gigantyczna zmiana dla serialu i osobiście muszę się do niej przyzwyczaić. Penny Dreadful umacniał swoją markę między innymi dzięki wspaniałym scenografiom, niesamowitym kostiumom i wyjątkowym makijażom. Na Dzikim Zachodzie to wszystko znika, ustępując miejsca tradycyjnym kapeluszom, kubrakom i kaburom. Wszechobecny mrok zostaje zastąpiony przez rażące słońce. A propos charakteryzacji, mam też zastrzeżenia do wizerunku Ethana - wilkołaka. Z drugiej jednak strony bez efektów specjalnych trudno stworzyć taką postać, aby nie wyglądała choć trochę komicznie.
Kolejna rzecz, która mi przeszkadza, to tajemniczy Indianin-ninja Kaetenay, który w omawianym odcinku podróżuje przez ocean wraz z Sir Malcolmem w celu uratowania Ethana. Indianin za pomocą czarów uzyskuje połączenie mentalne z Chandlerem, będącym na drugim końcu świata. Jest to bardzo niewiarygodne zagranie. Do tej pory magia w Penny Dreadful była pierwotna, nieokiełznana, dzika. Naprawdę mroczna i straszna – dawno nie widziałem tak doskonałego zaprezentowania czarów. A teraz mamy jakiś hokus pokus bardziej przypominający supermoce profesora Xaviera albo innego telepaty ze świata Marvela.
Ostatnim gwoździem do trumny wątku amerykańskiego jest łysa, naga piękność, wiedźma Hecate, która pomaga Ethanowi wyzwolić się i wraz z jego wilczą formą rusza na podbój Dzikiego Zachodu. Wygląda na to, że twórcy musieli gdzieś upchnąć tę ważna postać z drugiego sezonu i postanowili zaangażować ją w romantyczną relację z wilkołakiem-kowbojem. Wydaje mi się, że to kolejny niewłaściwy kierunek. Jedyne, co może uratować amerykańską część serialu, to tajemniczy ojciec Ethana, który zapowiadany jest już od pierwszego sezonu i stanowi nie mniejszą zagadkę niż Hrabia Dracula.
Na szczęście dużo lepiej jest w Londynie u doktorów Frankensteina i Jekylla. W tym tandemie zaczyna dominować ten drugi - i bardzo dobrze. Frankenstein, jak niegdyś cierpiący, młody Werter, przeżywa swój mały prywatny weltschmerz. Nie może się pogodzić z utratą ukochanej Lily, która tymczasowo zajmuje się skręcaniem ludzkich karków. Jego opuchnięte, zapłakane oczy są jeszcze bardziej podkrążone niż zwykle. Powoli staje się pomnikowym bohaterem ery romantyzmu. Tymczasem Jekyll daje nam się poznać jako naukowiec eksperymentujący z psychiką ludzką. Dzięki niemu wracamy do ciemnych, stęchłych londyńskich podziemni, pełnych szaleńców i psychopatów. Trafiamy do komnaty, w której z sukcesami zmienia ludzkie jaźnie. Myślę, że wszyscy już odliczają odcinki do tego, w którym Jekyll sam podda się zabiegowi, a pan Hyde wyjdzie z ukrycia…
Wspomniana wcześniej Lily i Dorian Gray prezentują nam się w szokującej scenie wielokrotnego morderstwa. Pojawia się u nich w domu też pierwsza uczennica, chcąca zostać jedną z nich – nieśmiertelnych. Ten wątek rozwija się ciekawie, warto go śledzić, bo to stary, dobry, makabryczny Dom grozy.
Siłą serialu od początku był klimat i obsada. W poprzednich sezonach role były tak fantastycznie obsadzone, że nawet średni aktor Josh Harnett wspiął się na wyżyny umiejętności i stworzył pamiętną kreację. W odcinku drugim trzeciego sezonu klimatu było mało, aktorzy też nie mieli pola do popisu. W żadnym wypadku jednak nie należy skreślać tej gotyckiej opowieści. Poprzednie sezony przyzwyczaiły nas do tego, że historia budowana jest powoli, uważnie, jak w dobrej książce. Nie oceniamy przecież tego, co czytamy, po pierwszych 15 stronach, bo wiemy, że zachowawcze, skrupulatne wprowadzenie zawsze zapowiada niezwykłe rozwinięcie.
Źródło: zdjęcie główne: Showtime
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat