Doom Patrol: sezon 1, odcinek 7 – recenzja
W Doom Patrol zrobiło się odrobinę niemrawo. Ostatni odcinek serialu został zupełnie przegadany, choć światełko w tunelu w postaci szczura mściciela i tak mogliśmy dostrzec...
W Doom Patrol zrobiło się odrobinę niemrawo. Ostatni odcinek serialu został zupełnie przegadany, choć światełko w tunelu w postaci szczura mściciela i tak mogliśmy dostrzec...
Niestety, twórcy Doom Patrol mają najwidoczniej spory problem z określeniem jednolitego kierunku fabularnego w ekranowej historii. Jeśli spojrzymy na to, co zaprezentowali nam do tej pory w perspektywie całego sezonu, to coraz częściej zacznie nam przeszkadzać szarpane tempo akcji. Z jednej więc strony scenarzyści dwoją się i troją, by zaakcentować oryginalność herosów i zbliżające się starcie z Panem Nikt, z drugiej jednak raz po raz grzęzną w kolejnych dywagacjach na temat traum, z jakimi muszą się mierzyć superbohaterowie. Ten aspekt jest ogrywany za pomocą przeróżnych zabiegów narracyjnych; problem polega na tym, że w przeskokach pomiędzy genezami protagonistów a szkicowaniem większego zagrożenia i ewentualnej walki ze złoczyńcą nie widać większego planu. Oś fabularna całego sezonu jeśli już posuwa się do przodu, to w sposób niezwykle powolny, czasami wyglądający również na zupełnie przypadkowy.
W odcinku Therapy Patrol wszystkie powyższe problemy widać jak na dłoni. Fabułę ostatniej odsłony serii da się w zasadzie streścić w kilku słowach: herosi siadają i rozmawiają o swoich traumach w ramach osobliwej terapii. I to by było właściwie na tyle. Retrospekcje i rozgrywające się w czasie teraźniejszym sceny ukazują nam problemy tożsamościowe Rity, trudną miłość Larry'ego, Vica obwiniającego się za śmierć matki, Jane zagubioną w swoich osobowościach i Cliffa, który ma na pewno nie po drodze z ojczymem córki. Tak, doskonale już wiemy, że życie członków Doom Patrol usłane różami nie jest, a pod nieobecność Szefa zaczynają oni przypominać zgraję zagubionych dzieciaków. Ekranowe wytłumaczenie terapii nijak nie przekonuje; ma ona rzekomo uwolnić psyche bohaterów tak, by ci byli już gotowi na branie się za łby z Panem Nikt. Idę jednak o zakład, że w najbliższych tygodniach znów zobaczymy przebitki z ich emocjonalnej mordęgi, ponieważ do żadnej kulminacji na tym polu jeszcze nie doszliśmy. Terapia nie kończy się przełomem, przynajmniej nie dla wszystkich jej uczestników. Ot, fabularny skok w bok. Był, choć równie dobrze mogłoby go nie być.
Therapy Patrol zostaje więc przegadane na całej linii. Scenarzyści co prawda starają się, by Robotman dobrze wypadł w roli szurniętego prowadzącego, ale i ta postać zacznie nas w pewnym momencie drażnić. Nie jest bowiem do końca jasne, dlaczego twórcy z tak wielką emfazą chcą na każdym kroku podkreślić, że Vic i Cliff muszą mierzyć swoje cojones. Docinki tego typu mają sens wtedy, gdy korzysta się z nich na zasadzie ekranowego wspomagacza; jeśli ten zaś przewija się przez opowieść notorycznie, nieco trąci swoją powtarzalnością. W dodatku o samych bohaterach z terapii nie dowiemy się za wiele czegoś, czego już byśmy o nich nie wiedzieli - może z wyjątkiem Cyborga, który chciałby na jakieś rendez-vous, ale najwidoczniej pisany jest mu wyłącznie związek z panoszącym się w jego organizmie systemem operacyjnym. Na całe szczęście rzutem na taśmę w tym odcinku pojawi się szczur Admirał Whiskers, który zainspirowany przez narratora postanawia zemścić się na Cliffie. Tak, to właśnie absurd, którego odrobinę w ostatnich odsłonach serii brakowało. Na razie trudno stwierdzić, jak często twórcy będą sobie o nim przypominać.
Nie zrozumcie mnie źle: to nie jest tak, że Doom Patrol właśnie zaliczył jakąś spektakularną wtopę czy pod względem jakościowym zahaczył o dno. Zrobiło się jednak niebezpiecznie niemrawo, co przy tak żwawych bohaterach jest zupełnie niewytłumaczalne. Moje oczekiwania po pierwszych odcinkach może nie poszybowały w stratosferę, ale były naprawdę rozbudzone. Jestem prawie pewien, że znaczna część z Was miała dokładnie tak samo. Dziś jesteśmy zaś w kropce; produkcja DC Universe jawi się jak jedna wielka zagadka, której na tym etapie sezonu nie jesteśmy w stanie rozwiązać. Czas pokaże, czy to siła, czy może jednak największa słabość tego serialu.
Źródło: Zdjęcie główne: DC Universe
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat