Dragon Ball Super: sezon 1, odcinek 122 i 123 – recenzja
Zgodnie z oczekiwaniami początek finałowego starcia Turnieju Mocy nie zawodzi, choć idealnym go nazwać nie można.
Zgodnie z oczekiwaniami początek finałowego starcia Turnieju Mocy nie zawodzi, choć idealnym go nazwać nie można.
Odcinek nr 122 należy do wybitnych, jeżeli chodzi o animację. Jest to absolutnie jeden z najlepszych epizodów całej serii Super pod tym względem. Szczegółowo oddana mimika twarzy bohaterów, ostrość konturów etc. naprawdę zachwycają. Już samo oglądanie tak dobrze zrobionej animacji daje sporo frajdy, niezależenie od tego, co dzieje się na ekranie. Niestety odcinek o numerze 123 nie może się pochwalić takim samym poziomem wykonania. Animacja w Dragon Ball Super od początku prezentuje nierówną jakość, a momentami dysproporcja jest wręcz ogromna. Szkoda, bo epizody dokładniej wykonane zwyczajnie lepiej się ogląda i w przypadku, gdy kuleje historia, to przynajmniej produkcja może się obronić wizualnie. Na szczęście początek starcia między Wszechświatem 7 i 11 fabularnie stoi na dobrym poziomie.
Na plus odcinków można zdecydowanie zaliczyć pokaz siły Vegety, który nareszcie ma odpowiednią rolę w całym turnieju. Oszacowanie przez niego i Goku swoich szans w walce jeden na jeden przeciwko Jirenowi zostało bardzo dobrze poprowadzone (szczególnie wszystkie kombinacje taktyczne tego drugiego). Uznanie przez bohaterów, że tylko współpraca może dać jakieś wymierne korzyści w starciu z mocarzem z 11 Wszechświata jest jedynym sensownym rozwiązaniem, zwłaszcza że jego potęga okazała się jeszcze większa, niż można się było spodziewać (najwyraźniej dotychczas pokazywano wyłącznie wersję demonstracyjną tego giganta mocy). Wciąż dysproporcja siły między Jirenem a pozostałymi bohaterami to gruba przesada. Zwyczajnie jego moc została zbyt wyolbrzymiona. Co więcej, pokazanie, że ma jeszcze spory zapas, to po prostu przeholowanie. Oczywiście Jiren powinien być potężny, ale zwyczajnie nie aż tak bardzo, jak jest. Taki stan rzeczy ma również swoją interesującą stronę, bo wprowadza zamieszanie do skali poziomów mocy w całym uniwersum, lecz obecnie nie ma to w sumie zasadniczego znaczenia dla fabuły.
Z kolei dużym minusem jest wygląd nowej transformacji Vegety, która totalnie rozczarowuje. Zabawa w kolory w Dragon Ball Super zrobiła się już zwyczajnie karykaturalna. Czy naprawdę Vegeta musiał dostać ciemnoniebieski czy też granatowy kolor jako nową transformację? Żonglowanie barwami naprawdę jest już śmieszne i zaczyna wzbudzać po prostu zażenowanie. Można było wzbogacić formę blue, np. w taki sposób, by różniły się między sobą SSJ i SSJ2. Obecnie to by wystarczyło. Oczywiście bardzo trudno wymyślić nowe, oryginale transformacje, ale np. z ultra instynktem udało się doskonale i naprawdę wykonano w tym przypadku kawał dobrej roboty. Przynajmniej jest to coś nowego i świeżego, a już na pewno nic tak wtórnego, jak kolejny kolor.
Na szczęście, w porównaniu do poprzednich dwóch odcinków, poprawiono przerywniki podczas walk. Wtrącenia postaci na trybunach są przynajmniej „jakieś”, dotyczą bardziej relacji między nimi, niż zwykłego dopingowania walczących zawodników. Właśnie tak to powinno mniej więcej wyglądać. Oby ten trend był kontynuowany w kolejnych odcinkach.
Turniej Mocy rozpoczął się ciekawie. Wszyscy główni bohaterowie wydają się mieć odpowiednią ilość czasu antenowego, walki posiadają dobre tempo i dobrze się ze sobą zazębiają. Ponadto jest więcej interesującej, bardziej wyszukanej oraz przemyślanej taktyki. Szkoda jedynie, że nowa transformacja należy do (łagodnie rzecz ujmując) mało wyszukanych, a odcinek 123 ma znacznie gorszą animację niż 122. Poza tym oba epizody prezentują się solidnie, choć bez spektakularnych fajerwerków. Najwyższa pora na jakieś znaczne zwroty akcji, ale ogólnie jest naprawdę dobrze.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Bartłomiej CyzioDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat