Dragon Ball Super: sezon 1, odcinek 29 i 30 – recenzja
Dragon Ball Super nadal stanowi źródło przedniej rozrywki, choć tym razem można zauważyć, że coś zaczyna się psuć w ambitnym planie Toriyamy.
Dragon Ball Super nadal stanowi źródło przedniej rozrywki, choć tym razem można zauważyć, że coś zaczyna się psuć w ambitnym planie Toriyamy.
29. odcinek Dragon Ball Super jest bezpośrednią kontynuacją scen z poprzedniego epizodu. Turniej Bogów Zniszczenia jak na razie jest jeszcze w powijakach. Po ogólnym ustaleniu zasad i terminu nadchodzi czas na analizę samego pomysłu i wybranie miejsca potyczki. To ostatnie przypada w udziale samemu pomysłodawcy, dzięki czemu mogliśmy bliżej przyjrzeć się charakterowi Champy. Choć z pozoru większość cech zdaje się być widoczna gołym okiem, to odnoszę wrażenie, iż jego złośliwość da się we znaki naszym bohaterom. Champa i Vados, przystając na propozycje Goku odnośnie oprawy turnieju, dostosowali nową planetę na potrzeby owego podniosłego wydarzenia w sposób, który pewnie nie zawiedzie żadnego miłośnika scen ze Sztukami Walki. Przy okazji szukania Bezimiennej Planety mieliśmy okazję rzucić okiem na Super Smocze Kule, które zaiste prezentują się nad wyraz imponująco.
Okazało się, iż twórcy mają w zanadrzu całkiem interesujący wątek związany z Bulmą. Jako trzeźwo myśląca Ziemianka, której umysł nie jest zaprzątnięty chęcią pojedynkowania się z kim popadnie, dostrzega niewypowiedziane zagrożenie, jakie stanowią kaprysy Beerusa. Jeśli wszystko potoczy się odpowiednim torem, możemy liczyć na kolejną wyprawę Bulmy w przestrzeń kosmiczną. Scenarzyści jednocześnie otwierają okienko powrotu dla Jaco. Należało się tego spodziewać, gdyż jego postać nadal występuje w czołówce. Ponadto dla większości widzów zapewne szokiem okazał się fakt, iż Bulma ma… siostrę! Tights jest od niej starsza, a jej historia toczy się własnym torem gdzieś na obrzeżach uniwersum Dragon Ball. Jej postać zadebiutowała w piątym rozdziale mangi Jaco the Galactic Patrolman. Tights jako pisarka powieść SF przyłączyła się do Jaco i jego towarzysza, profesora Omoriego, aby szukać inspiracji i przeżyć kilka pamiętnych przygód. Ostatecznie udaje jej się wieść spokojne życie poczytnej pisarki na wyspie Omoriego, która to zapewne posłużyła za tło podczas krótkiej rozmowy telefonicznej z Bulmą. Trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek będziemy świadkami zjednoczenia sióstr, lecz obawiam się, że pojawienie się Tights było tylko drobnym wystąpieniem cameo. Mimo wszystko jest to przyjemny wstęp do intrygującej wyprawy Bulmy i Jaco. Tym samym 29. odcinek stanowi swoistą „poczekalnię” dla większych i bardziej znaczących wydarzeń. Choć nie dzieje się w nim wiele, ogląda się go z zainteresowaniem. Niestety nie można tego powiedzieć o jego następcy.
Na obecną chwilę 30. odcinek jest najgorszym epizodem w całym sezonie. Większość dwudziestominutowego czasu emisji została zapchana niepotrzebnymi scenami-przypominajkami, które przeciętnego widza serii Dragon Ball Super nie tylko przeraźliwie wynudziły, ale także doprowadziły na skraj fanowskiej wytrzymałości, która i tak słabła pod naciskiem niedopracowanej warstwy wizualnej. Większość czar została jednak przelana, kiedy klasyczne streszczanie historii - wizualizowane przeważnie potakiwaniem słuchającego bohatera - sprowadzono do postaci retrospekcji z wykorzystaniem całkiem świeżych scen, które każdy bardzo dobrze pamięta. Ta dziwna konstrukcja fabuły skleca cały odcinek, nie pozostawiając wiele miejsca na rozwój kolejnego etapu wątku Kosmicznego Turnieju.
To niefortunne zagranie sprawia, iż odnosimy wrażenie, że drużyna 7. Wszechświata zostaje zorganizowana naprędce. Kandydatura Buu i Piccolo staje się z góry oczywista, choć można poczuć pewien niedosyt, iż nikt inny nie dostał możliwości dostąpienia zaszczytu uczestnictwa w Turnieju Bogów Zniszczenia. Martwi mnie, że potencjał Gohana, tak emocjonująco eksponowany w Doragon bôru Z, tutaj zostaje całkowicie tłumiony. Nawet jego krótki trening pod okiem Piccolo staje się z miejsca nieistotny, kiedy przedkłada naukową konferencję nad sportową rywalizację. Z kontrastowego punktu widzenia jest to ciekawy wątek. Gohan, który w młodości był zapatrzony w osiągnięcia ojca, ostatecznie pokierował swoją karierę według oczekiwań matki – niespodziewanie nie tylko dla rodziców, ale także ku zaskoczeniu każdego fana uniwersum DB. Jego charakter od tej chwili staje w nieustannej opozycji do nienaturalnej chęci pojedynkowania się reprezentowanej przez Goku. Mam jedynie nadzieję, że Gohan wyciągnie wnioski z walki z odrodzonym Freezerem i nie zaprzestanie treningów, aby przy kolejnym zagrożeniu móc wykazać się większą siłą i na powrót stać się bohaterem godnym miana Saiyanina.
Wątek Turnieju Sztuk Walki pomiędzy 6. i 7. Wszechświatem zapowiada się fascynująco, ale na razie widzowie muszą uzbroić się w cierpliwość. Zanim Goku skrzyżuje pięści z nowym przeciwnikiem, czeka nas jeszcze jeden odcinek mający na celu wypełnienie luki pomiędzy decyzją o Turnieju a jego rozpoczęciem.
Poznaj recenzenta
Agnieszka SudołDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat