Podczas imprezy kończącej studia główna bohaterka filmu robi test ciążowy – miesiąc po spędzeniu nocy z przyjacielem. W tym momencie pojawiają się dwie opcje: test jest pozytywny albo negatywny. Dosłownie dostajemy "dwa życia", dwie alternatywne historie typu "co by było, gdyby…". Ciąża, jak to łatwo powiedzieć. Aborcja – już niekoniecznie. Natalie jest w ciąży, więc obserwujemy jeden ze scenariuszy. W rozmowie z Gabem pojawia się sugestia aborcji, jednak to słowo nie pada  ani razu. Twórcy starają się obejść temat. Scenarzyści w ten sposób mogli pokazać, że w gatunku drzemie potencjał na poruszanie poważnych tematów. Jednak zmarnowano szansę do udowodnienia, że lekka i beztroska komedia romantyczna może podjąć się czegoś niebanalnego. Stworzyłoby to podstawę do wyrwania się z przewidywalnego schematu, który dostajemy prawie za każdym razem. Idealnie ułożone życie to przecież nie surowa zasada, której trzeba się trzymać. Komedia romantyczna nie musi być przecież ślepa na realia, a stać ją na poważniejsze wątki. Jesteśmy w ciąży i co teraz? Scenarzyści mogli poszerzyć dyskusję przyszłych rodziców. Skrócenie rozmowy o sytuacji, w jakiej się znaleźli, do minimum, daje poczucie, że wątek jest niemalże powierzchowny. Zmarnowano potencjał na pokazanie trudów młodego rodzicielstwa. Patrząc na całokształt fabuły, ta wersja życia wydaje się dosyć hermetyczna. Chociażby ciągłe odrzucanie Gabe’a, bez jakichkolwiek wskazań na powody bohaterki. Gdyby wyraźniej zarysowano motywację młodej mamy, fabuła byłaby bardziej klarowna. Powstaje tutaj zgrzyt, który sprawia, że nie do końca rozumiemy uczucia bohaterów. Jesteśmy lekko zdezorientowani. Wszystko to jest jakby na siłę, żeby tylko powstała jakaś historia, która wypełni resztę filmu, aż do zejścia się pary. Twórcy zmarnowali czas, nie pokazując uczuciowej drogi tej dwójki. Ich relacja mogła być bardziej naturalna.  Historia stwarza możliwość do pokazania obrazu pracującej mamy. Jednak motyw został ledwo liźnięty, choć pochłonięta opieką nad dzieckiem Natalie nie porzuca swoich marzeń. Córka jest dla niej motywacją do urzeczywistnienia planu o staniu się rysowniczką. Pogłębienie wątku odkrywania swojego własnego stylu i pogodzenia pracy z macierzyństwem pokazałoby, że nieoczekiwana wpadka to nie koniec świata. Twórcy mogli obalić stereotypy i udowodnić, że macierzyństwo z pracą można jak najbardziej połączyć. A co jeśli 5-letni plan ma szansę zaistnieć, ponieważ Natalie nie spodziewa się dziecka? Twórcy przedstawiają nam problemy, z jakimi może borykać się młody dorosły opuszczający rodzinne gniazdo. Między wersami twórcy wtrącają kłopoty z wejściem na rynek pracy. Ciekawym zabiegiem byłoby pokazanie, jak kobieta radzi sobie bez pomocy Jake’a. Frustracja, rozterki i nieudane próby - to okazja do podkreślenia charakteru. Determinacja, jaką mogłaby się wykazać, ukazałaby siłę jej temperamentu.  Optymistycznie pędzimy tym scenariuszem, który odhacza punkty, jakie powinien spełniać typowy film guilty pleasure. Przez to nie skupiamy się na innych bohaterach, chociażby na Carze. Ta barwna postać, mogłaby wprowadzić do filmu świeżości. To szansa na to, żeby dać widzowi chwilę wytchnienia i wprowadzić odskocznię od ciągłego przeskakiwania z jednego życia na drugie. Urozmaicenie fabuły nadałoby dynamizmu. Tutaj za kontrast możemy uznać wybór innego partnera. Nie jest to sztampowe przeznaczenie. W zależności od tego, jak potoczy się los, to na jej drodze życie postawi kogoś innego. Dzięki temu sam film staje się ciekawszy. Nie lecimy z ciągłą nudą i monotonią. Obie wersje dochodzą do momentu, w którym wszystko chwilowo zaczyna się sypać, co pokazuje, że nie jesteśmy w stanie uniknąć niepowodzeń. Ten splot zdarzeń pomaga nam zauważyć, że niezależnie od sytuacji, w jakiej znalazłaby się Natalie, jej charakter się nie zmienia. Daje to poczucie, że wciąż jesteśmy z tą samą osobą. Reżyserka chciała pokazać postawę Natalie w dwóch różnych sytuacjach, więc utrzymanie jej osobowości jest tutaj istotne. Gdyby nie to, czulibyśmy się tak, jakbyśmy oglądali dwa zupełnie różne filmy, z odrębnymi bohaterkami. Myślę, że samo przedstawienie alternatywnych dróg jest bardzo ciekawe. Mocnym punktem jest gra aktorska. Lili Reinhart budzi sympatię, dzięki czemu ogląda się ją naprawdę przyjemnie. Jej emocje są przekonujące. Samo postawienie pytania, która wersja okaże się prawdziwa, daje chwilę do namysłu i poczucie, że żadna z nich nie jest tą lepszą i że każda ma prawo zaistnieć. "Dwa życia" to luźny film na wieczór. Jest optymistyczny i można przyjemnie spędzić przy nim czas. Nie powinniśmy jednak doszukiwać się tu głębi czy ambitnych tematów. Zresztą komedia romantyczna ma bawić i dać odpoczynek od poważnych przemyśleń. Netflixowa produkcja jest w stanie zaciekawić. To propozycja, która dobrze sprawdzi się jako seans, kiedy chcemy odpocząć. Bajka stawiająca pytanie, które często pojawia się w naszym życiu – co by było, gdyby…?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj