Dzień czekolady - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 31 maja 2019Dzień Czekolady to nowy polski film familijny skierowany do młodego odbiorcy. Czy jest to coś, co warto obejrzeć?
Dzień Czekolady to nowy polski film familijny skierowany do młodego odbiorcy. Czy jest to coś, co warto obejrzeć?
Dzień czekolady to na pierwszy rzut oka po prostu historia o dwójce dzieci - Monice i Dawidzie, którzy mieszkają w domach obok siebie. Rodząca się między nimi przyjaźń szybko okazuje się zaledwie punktem wyjścia do czegoś innego niż dotychczasowe rodzime propozycje kina familijnego. Na pierwszym planie mamy bowiem przygodę duetu, w której pojawiają się różne elementy nadnaturalne, magiczne i nietypowe. To napędza opowieść, nadając jej tempo, i na pewno wywoła emocje u wielu młodych widzów. Jednak nie mogę powiedzieć, że Dzień czekolady to tylko przygodówka nawiązująca do klimatu fantasy, bo byłoby to krzywdzące. Ten film oferuje o wiele więcej.
Reżyser bowiem wydaje się być wielkim fanem japońskiego anime. Czuć to w strukturze opowieści, kształtowaniu bohaterów na bazie określonych cech osobowości i sposobie filmowania scen. To buduje zaskakująco interesującą świeżość, którą po niekiedy sztampowym podejściu do kina familijnego przyjmuję się z wielką radością. Twórca świadomie dokonuje określonych decyzji nawiązujących do mistrzów animowanego kina japońskiego. Czy to w budowaniu pewnej aury tajemniczości i magii wokół kwestii fantasy, czy to w podejściu do opowiadania o czymś ważnym przez pryzmat czegoś, co na pierwszy rzut oka może być trywialne, czy to właśnie w pracy kamery. Szybko u dorosłego widza może włączyć się skojarzenie, że wszelkie rzeczy związane ze światem nadnaturalnym, wiedźmą i tajemniczą postacią z zegara, to tak naprawdę zobrazowanie zupełnie innych wydarzeń przez perspektywę wyobraźni dziecka. Obserwujemy przygody, które mogą w jakimś stopniu rozgrywać się w głowie dziecka i mają za zdanie przepracowanie określonych traum, problemów i zrozumienie rzeczywistości, która zaczyna ich przerastać. Dostrzegam w tym świadome ruchy oparte na symbolice, pozornej prostocie osadzonej w klimacie anime, która szybko buduje głębię podanych wydarzeń. Choćby taka scena zabawy liśćmi dziecka z rodzicami - niby nic, ale ma w sobie urok, kolorystykę i emocjonalne znaczenie znane z japońskich produkcji. Dzień czekolady prezentuje schemat gatunkowy, który miał miejsce choćby w nominowanym do Oscara anime Mirai, gdzie ważne tematy życiowe były rozgrywane właśnie w takiej konwencji.
Przygotowana fabuła to tak naprawdę opowieść o radzeniu sobie z trudem rzeczywistości przez dziecko, które samo nie może zrozumieć wydarzeń. Oboje mają problemy w domu. Monika nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej babci i boi się, że "wiedźma", czyli terapeutka, która ma jej pomóc sobie z tym poradzić, "ukradnie" jej wspomnienia. Natomiast Dawid pochodzi z domu, w którym rodzice się rozstali. Z tego wątku również dowiadujemy się, jak chłopiec postrzega sytuację przez pryzmat swojej wyobraźni. Oba wątki stają się czymś, co kształtuje Dzień czekolady na głębszą opowieść o ciekawym podłożu emocjonalnym, który może trafić także do widza dorosłego. Najważniejsze jednak jest w tym wszystkim przesłanie i edukacyjna wartość, która może pozwolić rówieśnikom bohaterów zrozumieć coś, z czym sami się borykają. Ten film w konwencji ala anime w rozrywkowy sposób przemyca treści, które wydają się ważne dla młodszego odbiorcy, bo wiemy, że w takim wieku powoli zaczyna się świadomie chłonąć kino. Takie zabiegi w rodzimym filmie mają sposobność wielkiego oddziaływania na wyobraźnie. Z perspektywy widza dorosłego dostajemy po prostu interesująco przedstawione życiowe problemy, które dają do myślenia w kwestii komunikacji z dzieckiem i pokazują to w formie atrakcyjnej, trafiającej w serce w odpowiednich momentach.
Gdy oglądałem Dzień czekolady podczas festiwalu filmowego w Gdyni w 2018 roku, miałem wrażenie, że być może scenariusz czasem kuleje, a dialogi nie zawsze brzmią naturalnie. Nie wykluczam, że są zgrzyty w kilku aspektach przedstawiania historii czy emocji kreowanych przez najmłodszych bohaterów, ale z perspektywy czasu i przemyśleń, dostrzegam w tym więcej świadomych decyzji, niż błędów realizacyjnych. Zrozumienie tego filmu wynika właśnie z inspiracji konwencją anime, w której zasady są trochę inne, czasem osobliwe, nietypowe, ale trafne i - w tym przypadku - dobrze zobrazowane. Wiele scen może wydawać się prostych, banalnych czy głupich, ale gdy przypominam sobie podobne rozwiązania z anime, zaczynam patrzeć na nie z innej strony i wszystko zaczyna nabierać sensu oraz odpowiedniego kształtu. Nie oznacza to, że oglądamy film bez wad, bo jasne, czasem dialogi nie brzmią, a aktorzy nie zawsze trafiają dobrze w emocjonalne tony. Całość jednak staje się czymś nietypowo świeżym w polskim kinie familijnym.
Dzień czekolady to film familijny skierowany przede wszystkim do dzieci. Oceniając go, trzeba mieć gdzieś z tyłu głowy, jaka jest grupa docelowa, by nie traktować tego śmiertelnie poważnie. Pod tym względem wydaje się to trafne, dobre i przede wszystkim emocjonalnie dojrzałe. Być może nie jest to doskonałe, ale widzę w tym sporo uniwersalności. Dostrzegam tu to coś, co w jakimś stopniu przypomina czasy, gdy to wyobraźnia dyktowała naszą rzeczywistość, a nie smutny realizm. W dużej mierze przez jej pryzmat ten film się odbiera i do mojego wewnętrznego dziecka trafiło to w punkt.
Źródło: zdjęcie główne: Mówi Serwis
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat