Emerald City: sezon 1, odcinek 1 i 2 – recenzja
Emerald City to bez wątpienia ambitny serial fantasy produkowany przez stację NBC. Za jego sterami stoją Josh Friedman (Terminator: Kroniki Sary Connor) oraz Matthew Arnold (Siberia). Dobry pomysł, wizualnie piękne, ale i tak poniżej oczekiwań.
Emerald City to bez wątpienia ambitny serial fantasy produkowany przez stację NBC. Za jego sterami stoją Josh Friedman (Terminator: Kroniki Sary Connor) oraz Matthew Arnold (Siberia). Dobry pomysł, wizualnie piękne, ale i tak poniżej oczekiwań.
Nie mogę odmówić serialowi Emerald City ambicji i pomysłowości. Podejście do przedstawienia Krainy Oz w zupełnie nowej formie jest odpowiednie i godne pochwały. Twórcy pokazują zupełnie inną krainę, niż do tej pory znaliśmy. Bardziej realistyczną, która z jednej strony odziera to miejsce z baśniowego klimatu, a z drugiej strony zachowuje elementy magiczne, które opierają się na gatunku fantasy. Inspiracje Game of Thrones, o której twórcy wielokrotnie mówili, rzucają się w oczy, bo w budowaniu tego świata, posługują się podobnymi zasadami, które mają odciąć fabułę od znanych nam historii z Oz, ale jednocześnie zaoferować coś znajomego w postaci smaczków nawiązujących do klasycznego Czarnoksiężnika. Takowe można wypatrywać przez całą premierę i liczę, że będzie ich więcej w kolejnych odcinkach. To wszystko na etapie pomysłów wygląda dobrze i ma potencjał na ciekawych rozwój.
Zaletą odcinka jest reżyser, Tarsem Singh (The Fall, Immortals), który znany jest z wyjątkowego podejścia do budowy wysmakowanych wizualnie kadrów i specyficznego stylu obrazowania różnych elementów. I widać, że jest to serial bardzo w jego stylu. Czuć to w prezentowaniu ujęć (Czarownica ze Wschodu i jej poruszanie się, więzienie), kostiumów i poszczególnych scen. Kłopot polega na tym, że jemu przydałby się tutaj lepszy operator do piękniejszego zobrazowania tego świata. Czasem aż czuć, jakby nagle zabrakło możliwości na pokazanie czegoś więcej, mocniej i ładniej. Jego filmy, bez względu na ich jakość merytoryczną, zawsze miały każdy kadr dopieszczony do perfekcji. Były tam takie ujęcia, które można włożyć w ramkę i podziwiać. W serialu tego brakuje pod wieloma względami - czy to budżetu, czy to ekipy o większych umiejętnościach czy większej otwartości twórców. Czuć, że Tarsem jest ograniczony przez różne czynniki, ale i tak widać, że wyciąga z tego sporo, powodując, że w wielu momentach jest to serial wyjątkowy wizualnie, ale tylko momentach. Czegoś brakuje do utrzymania tego stylu przez cały odcinek. Tego, co wyróżniłoby tę produkcję na tle wszystkiego innego w telewizji. Jest dużo piękna, ale z niewykorzystanym potencjałem.
Jak pomysły twórców mogą się podobać, tak samo ich przedstawienie czasem pozostawia wiele do życzenia. Wszystko nie łączy się w interesującą i porywającą całość. Brakuje jakiegoś spoiwa, które sprawiałoby, że to wszystko miałoby w sobie coś wyjątkowego i oglądałoby się z większym zainteresowaniem. Trudno mi powiedzieć, czy to wina trochę chaotycznego scenariusza, gdy w samym pilocie skacze z wątku na wątek, zbyt szybko i bez odpowiedniego skupienia na ważnych akcentach, czy może reżysera, który nie najlepiej skupił się na ekspozycji tej fabuły i nie umial sprawić, by była angażująca dla widza. W pewnym sensie wina też leży w kreacji postaci, które nie są ani zbyt ciekawe, ani też wyraziste. Nie mogę powiedzieć, by Dorota wzbudziła sympatię, bo cały czas wydaje się strasznie mdła, nijaka, bez pazura i potrzebnej w tej roli charyzmy. I chodzi mi tutaj o ekranowy magnetyzm, który dałby świadomość, że chętnie będzie się ją oglądać bez znaczenia, jak na tym etapie fabularnym jest przedstawiona ta bohaterka. Tak naprawdę jedna postać w jakiś sposób się wyróżnia - Czarnoksiężnik - w wykonaniu Vincenta D'Onofrio, który trochę przypomina jego Wilsona Fiska z serialu Daredevil, ale z głębszym dnem. To jednak jest aktor bardzo nietuzinkowy, a nie mając nikogo, kto by mu wtórował, od razu jego klasa rzuca się w oczy.
Emerald City potrafi zaciekawić, historia osadzona w krainie Oz przedstawionej w taki sposób ma ogromny potencjał. Jest ładnie wizualnie, pomysły są interesujące i jeśli w kolejnych odcinkach spotka się to z lepszym scenariuszem i potrzebnym rozwojem bohaterów, może być nieźle. Nie da się jednak ukryć, że oczekiwania mogły, a nawet powinny być wyższe. Przeciętnie z nadzieją na poprawę.
Źródło: zdjęcie główne: NBC
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat