Epoka lodowcowa 5: Mocne uderzenie – recenzja
Data premiery w Polsce: 29 lipca 2016Epoka lodowcowa powraca na ekrany z najnowszą odsłoną. Nie jest źle, ale można odczuć wrażenie, że seria ta już się wypaliła.
Epoka lodowcowa powraca na ekrany z najnowszą odsłoną. Nie jest źle, ale można odczuć wrażenie, że seria ta już się wypaliła.
Seria Epoka lodowcowa zawsze opierała się na dwóch aspektach. Z jednej strony była to historia o relacjach i rodzinie, co znakomicie się sprawdzało; z drugiej twórcy bawili się różnymi gatunkami, takimi jak film przygodowy, film drogi, a nawet klimat à la Piraci z Karaibów. W najnowszej odsłonie wykorzystują schemat kina apokaliptycznego z domieszką science fiction. Sceny deszczu meteorytów świetnie operują schematem tego gatunku - możemy nawet zobaczyć destrukcję zabytków. Jest efekciarsko, są emocje i na brak zainteresowania nie można narzekać. Jednocześnie też dostajemy nieciekawe sztampowe rozwiązania w postaci nudnych czarnych charakterów opartych na kliszach pamiętanych jeszcze z lat 90. i pewnej stereotypowej grupy postaci, na którą trafiają bohaterowie. Dwa najgorsze elementy tego filmu i kompletnie nietrafione pomysły.
Epoka lodowcowa miała to do siebie, że wątki familijne przedstawiała ze smakiem i nie opierała się zbyt mocno na banałach. W tej części wygląda to co najwyżej przeciętnie - twórcy przedstawiają wszelkie relacje łopatologicznie i sztampowo, opierając się na schematach z najgorszych amerykańskich komedii. Wszystko jest przez to oklepane, nudne i nie potrafi wzbudzić emocji. Schematami trzeba umieć operować i przedstawiać je w tak strawnej formie, że nawet gdy zostają wykorzystane po raz setny, działają na widza. Tutaj twórcy bazują na oczywistościach, bolesnej przewidywalności i banałach, które w tej serii nigdy nie były tak wyraźne jak teraz. To razi, bo można odnieść wrażenie, że scenariusz został napisany po linii najmniejszego oporu, bez szczególnego przemyślenia, dopracowania i upewnienia się, że ten element będzie działać należycie. Sam morał płynący z historii jest oczywisty, dość wyraźnie zaakcentowany i powinien dobrze zadziałać na młodszych odbiorców. Sęk w tym, że te filmy animowane nie są tylko dla dzieci, ale dla widza w każdym wieku, więc brak odpowiedniej równowagi w tym aspekcie opowieści pozostawia niesmak.
Warstwa rozrywkowa także pozostawia mieszane odczucia. Humor czasem działa, czasem jest kompletnie nietrafiony. Niektórzy bohaterowie są cieniami samych siebie i nie spełniają tak ważnej roli w rozśmieszania widzów jak w poprzednich częściach (Sid, Maniek, Diego), a akcent został położony na babcię (ma kilka dobrych tekstów), duet maluchów z poprzednich części i naturalnie Wiewióra, który kradnie show swoimi perypetiami w kosmosie. Kłopot w tym, że cała przygoda nie działa też tak, by móc się zaangażować i śledzić wszystko z zainteresowaniem. Wszystko staje się nijakie, co w tej serii wydaje się wręcz zaskakujące, szczególnie że poprzednia część solidnie czerpała ze schematów przygodowego kina pirackiego i ciągle coś się w niej działo. Tutaj priorytet mają źle przedstawione, banalne relacje, więc ciągłe sztampowe rozmowy są przerywane humorystycznymi akcentami lub szczątkową akcją. Tak naprawdę z marazmu wyrywają jedynie kolejne sceny Wiewióra.
Ta część pokazuje bardzo dosadnie, że seria już się wypaliła. Ice Age: Collision Course sprawia wrażenie, jakbyśmy mieli do czynienia z sequelem zrobionym na rynek DVD dla wyciągnięcia pieniędzy, a nie dobrą, wartościową kinową kontynuacją popularnej serii. Nie ogląda się tego bardzo źle, bo ma swoje momenty, jest czasem zabawnie i coś się dzieje, ale gdzieś kompletnie zanikły największe zalety tej serii. Nie bawi, nie porusza i nie stanowi już tak dobrej rozrywki. Najsłabsza część.
Za bilet na animację Epoka lodowcowa: Mocne uderzenie oraz inne filmy familijne w Multikinie rodzic zapłaci tyle co dziecko.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat