Evil: sezon 1, odcinek 1 - recenzja
Evil to nowy serial małżeństwa Kingów, którzy odpowiadali za takie hity jak Żona idealna czy Sprawa idealna. Czy thriller o potencjalnych opętaniach i nie tylko to udany pomysł?
Evil to nowy serial małżeństwa Kingów, którzy odpowiadali za takie hity jak Żona idealna czy Sprawa idealna. Czy thriller o potencjalnych opętaniach i nie tylko to udany pomysł?
Evil na pierwszym rzut oka idzie zgodnie ze schematem wytyczonym choćby przez Z Archiwum X. Jest specjalna jednostka pracująca dla Kościoła, która sprawdza doniesienia o potencjalnych opętaniach, cudach i innych zjawiskach nadnaturalnych. Z jednej strony mamy wierzącego mężczyznę, który chciał być księdzem, a z drugiej niewierzącą kobietę, psycholog sądową, która jest sceptyczna. Duet zatem na papierze podobny do Muldera i Scully, ale w praktyce wszystko wygląda zupełnie inaczej.
Przede wszystkim jest to tzw. procedural, czyli każdy odcinek skupia się na zamkniętej sprawie, którą zajmują się bohaterowie. Nie ma tutaj zasygnalizowanej większej historii i wbrew pozorom, nie zawsze jest to potrzebne. Dobry procedural to nic złego, jeśli ma być wciągającą rozrywką. W przypadku pilota mamy kwestię potencjalnego opętania seryjnego mordercy przez demona, który dokonywał tych zbrodni. Brzmi ciekawie? I takie też jest, ale twórcy prowadzą swoją opowieść w sposób zaskakująco niejednoznaczny. Wprowadzono dostrzegalny dysonans, który widzimy także w dwójce bohaterów. Przekłada się to na całkowitą niepewność, czy oglądamy prawdziwe opętanie, czy chorobę psychiczną. Udaje się to ciągłe zbijanie z tropu, które pozostawia widza z zadawaniem pytań i zastanawianiem się nad poszczególnymi aspektami opowieści i jej detalami. Aż do ostatecznego wyjawienia prawdy, obie wersje wydają się wiarygodne i własnie to okazuje się siłą Evil. Nic nie jest tutaj oczywiste i za to brawa.
Koncept pozornie wydaje się prosty i zasadniczo taki jest, ale budowanie historii w oparciu o wspomnianą niejednoznaczność to tylko jedna z zalet Evil. Realizacyjnie dostajemy też rzecz przesyconą napięciem, które determinuje siłę wielu scen nacechowanych grozą. Przez to też wywoływane jest u widza uczucie ciągłego niepokoju, które trochę uwiera podczas seansu i daje do myślenia. Szczególnie, jeśli serial ogląda się wieczorem, efekt może być porównywalny do dobrego horroru, który nie straszy banalnymi metodami, ale oddziałuje na emocje i pozostaje długo w głowie.
Obsada też się sprawdza. Zwłaszcza Katja Herbers w głównej roli sceptycznej pani naukowiec, która staje się emocjonalnym fundamentem Evil i przez jej perspektywę obserwujemy niejednoznaczność. Trudno na razie przekonać się do Mike'a Coltera w roli Davida, jej wierzącego kolegi, bo wciąż zbyt mocno przypomina Luke'a Cage'a z serialu Netflixa. Trudno cokolwiek powiedzieć o reszcie postaci poza tym, że są obecni na ekranie. W tym aspekcie serial jeszcze nie trzyma poziomu fabuły i realizacji. Jest tu pole do poprawy.
Evil to zaskoczenie, bo jego niejednoznaczność i dobra, pełna napięcia i atmosfery grozy realizacja budują coś wartościowego i nietypowego. I to pomimo prostej i pozornie sztampowej konwencji inspirowanej Z Archiwum X. Kolejne odcinki dadzą nam pojęcie, czy taki poziom zostanie utrzymany do końca.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat