„Eye Candy”: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
"Eye Candy" to dobry serial, który od początku trzyma odpowiedni poziom. Z czasem jednak wychodzi również jego naiwność, która trochę razi i zakłóca odbiór.
"Eye Candy" to dobry serial, który od początku trzyma odpowiedni poziom. Z czasem jednak wychodzi również jego naiwność, która trochę razi i zakłóca odbiór.
Poprzedni odcinek „Eye Candy” w ogóle nie dotyczył głównego wątku serialu, tchnął trochę świeżości i postawił na rozwój bohaterów. „IRL” idzie dalej w tym kierunku, zahacza jednak o naszego tajemniczego mordercę. I choć to nie on gra tu pierwsze psychopatyczne skrzypce, to jego obecność daje się wyraźnie odczuć.
„IRL” skupia się na imprezie organizowanej jako protest przeciw seryjnemu mordercy. Lindy oraz Tommy wykorzystują wydarzenie, by zwabić go w pułapkę i odkryć jego tożsamość. Pomysł sam w sobie może i wydaje się udany, jednak bohaterowie zapominają zupełnie o tym, że na ostatniej imprezie ten sam typ niepostrzeżenie odurzył Lindy i porwał ją z mieszkania, więc wmieszanie się w tłum szalonych imprezowiczów raczej nie stanowi dla niego żadnej przeszkody. Po co powtarzać swoje błędy zamiast wyciągać z nich nauczkę?
Kiedy jednak wydaje się, że mamy do czynienia z powtórką z rozrywki, twórcy postanawiają zaszaleć i wprowadzić nowy czarny charakter. Bubonic, postać owładnięta żądzą zemsty, to potężny haker, którego głównym celem jest wyeliminowanie Tommy’ego. Policjant bowiem w przeszłości próbował odkryć tożsamość przestępcy, nie licząc się z niczym. Co ciekawe, Bubonic zna również Lindy, której zdarzyło się dla niego pracować. Trójkąt ten może więc wprowadzić wiele zamieszania do „Eye Candy” oraz jeszcze bardziej zaostrzyć już i tak dynamiczną akcję.
[video-browser playlist="661959" suggest=""]
W „IRL” haker postanawia zabawić się z ludźmi w klubie i proponuje im pieniądze za wykonywanie coraz brutalniejszych zadań, Lindy zaś musi powstrzymać szaleńca. I o ile patrzenie na to, jak masa imprezowiczów całuje się, by następnie obcinać sobie palce, to naprawdę świetna, trzymająca w napięciu rozrywka, tak przygody głównej bohaterki i jej problemy jakoś przechodzą bez echa. Dziewczyna biega bowiem w tę i we w tę, a widz nie bardzo wie po co. W efekcie Lindy właściwie nie robi nic, bo we wszystkim wyręczają ją pomocnicy, a jej starcie z szaleńcem to króciutka rozmowa, w której Bubonic z własnej woli pozwala dziewczynie uratować ludzi w klubie i znika. Odnoszę wrażenie, że Lindy ma być takim właśnie eye candy, które po prostu wygląda i nie robi za wiele.
Zdziwiło mnie, że twórcy postanowili utrzymać Jake’a tak długo przy życiu. Wszak wszyscy adoratorzy Lindy już dawno pożegnali się z tym światem, ten jednak uparcie się go trzyma. Może to jednak lepiej, bo relacja Jake-Lindy-Tommy to kolejny ciekawy trójkąt, przez który „Eye Candy” może być jeszcze lepsze, wszak jakby na to nie patrzeć, jest to serial obyczajowy, w dodatku produkcji MTV, takie rzeczy są więc obowiązkowym elementem. Liczę tylko na to, że ten romans nie przeszkodzi twórcom w rozwijaniu wątku seryjnego mordercy i nie zepchnie go na dalszy plan.
Czytaj również: „Extant” – nowi showrunnerzy serialu CBS opowiadają o 2. sezonie
„Eye Candy” to serial dobry, trzymający w napięciu i prezentujący ciekawą historię. Niestety, jego wady są aż nazbyt widoczne, co zdecydowanie przeszkadza w delektowaniu się całością. „IRL” to taki trochę średniak, którego ogląda się dobrze i nic więcej. Najważniejsze jednak, że to porządna rozrywka i widz nie będzie czuł, że właśnie zmarnował 40 minut swojego życia.
Poznaj recenzenta
Wojciech PilarzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat