F1: Film - recenzja filmu
Joseph Kosinski, po wspólnym uratowaniu z Tomem Cruise’em przemysłu kinowego przed popandemiczną zapaścią , powraca z kolejną opowieścią wypełnioną adrenaliną. Czy reżyser ma jeszcze coś nowego do zaoferowania, czy też będzie korzystał z tych samych sztuczek co ostatnio? Sprawdzamy
Joseph Kosinski, po wspólnym uratowaniu z Tomem Cruise’em przemysłu kinowego przed popandemiczną zapaścią , powraca z kolejną opowieścią wypełnioną adrenaliną. Czy reżyser ma jeszcze coś nowego do zaoferowania, czy też będzie korzystał z tych samych sztuczek co ostatnio? Sprawdzamy

Joseph Kosinski jest jednym z tych reżyserów, którzy bardziej niż historią myślą obrazem. Zastanawia się, jak to zrobić, by widz siedzący w fotelu w kinie podczas seansu czuł się, jakby towarzyszył bohaterom w ich przygodzie. Eksperymentował z tym już przy Tron: Dziedzictwo, ale zadowalający efekt osiągnął dopiero 12 lat później, kręcąc Top Gun: Maverick - film, który okazał się globalnym hitem i sprawił, że widzowie znów zapragnęli chodzić do kin i oglądać filmy na dużym ekranie, a nie na kanapie w domu. Cała branża na chwilę odetchnęła z ulgą, bo scenariusze, jakie mieli już przed oczami, należały do tych najczarniejszych.
Teraz ten wspaniały reżyser, posiadający polskie korzenie, powraca z kolejną opowieścią wypełnioną prędkością, adrenaliną, testosteronem i miłością. F1: Film to historia Sonny’ego Hayesa (Brad Pitt), byłego kierowcy Formuły 1, który po tragicznym wypadku już nigdy nie wrócił za kierownicę bolidu. Postanowił spełniać się w wyścigach innego rodzaju. Chce spróbować wszystkiego i wygrać każdy rajd, jaki jest możliwy. Nie interesują go dyscypliny. Usiądzie za kierownicą czegokolwiek, nie ma znaczenia, czy jest to NASCAR, 24-godzinny wyścig Daytony, Dakar czy prowadzenie maszyny typu Baja. Jeśli można czymś osiągnąć zabójczą prędkość, Sonny chce tego spróbować i wygrać. Gdy to zrobi, odhacza to na swojej liście i rusza do następnego wyzwania. Nie zależy mu na zostaniu mistrzem czy legendą. On chce przeżyć życie na własnych zasadach. A jeśli trzeba, to umrzeć za kółkiem. Ma tylko jedną zasadę - nigdy nie wracać do tego samego sportu.
Jednak gdy o pomoc prosi go dawny kolega z drużyny, Ruben Cervantes (Javier Bardem), który teraz prowadzi własny team w wyścigach F1 i może go stracić z powodu braku wyników, Sonny łamie swoją zasadę. Choć robi to też trochę z wyrachowania, bo nigdy nie wygrał wyścigu w tej dyscyplinie. Jego kariera została przerwana zbyt wcześnie.
Drużyna Apex Grand Prix jest w rozsypce. Młody i mało doświadczony kierowca Joshua Pearce myśli, że jest największą gwiazdą toru i bardziej skupia się na promocji niż na wynikach. Bolid opracowany przez genialną Kate (Kerry Condon) z niewiadomych powodów nie osiąga takich rezultatów, jakich wszyscy by oczekiwali. Niektórzy mechanicy pracują pod taką presją, że podczas wyścigów popełniają szkolne błędy, co często kosztuje zespół cenne sekundy w pit stopach. APXGP potrzebuje charyzmatycznego lidera, który ich zjednoczy i poprowadzi do zwycięstwa. Problem w tym, że Sonny, mimo że ma odpowiednie kwalifikacje, jest typem indywidualisty, który raczej nagina innych do siebie, niż dostosowuje się do otoczenia.
F1: Film opiera się na niezwykle prostym i przewidywalnym schemacie. Do młodego zespołu dołącza doświadczony zawodnik, który ma pomóc swoją wiedzą i spokojem. Wraz z jego przybyciem narastają napięcia. Chłopak, który ma się od niego uczyć, uważa, że „dziadek” nie ma mu nic do zaoferowania. Zespół też nie jest zadowolony, że ktoś ingeruje w ich dotychczasowy sposób pracy. Ale, jak łatwo się domyślić, z biegiem czasu okazuje się, że nowe podejście ma sens i zaczyna przynosić rezultaty.
Nie o samą historię tu jednak chodzi, a o klimat. Joseph Kosinski, wspólnie z operatorem Claudio Mirandą, zabierają nas na tor wyścigowy, a nawet do wnętrza bolidu. Wraz z McLarenem zbudowali specjalne, w pełni funkcjonalne maszyny, naszpikowane kamerami, stworzonymi wyłącznie na potrzeby tej produkcji. To miniaturowe wersje sprzętu, który Miranda opracował wcześniej przy Top Gun: Maverick. Teraz potrzebował ich więcej i musiał wkomponować je w bolidy tak, by nie zaburzyć ich wyglądu ani masy. To było spore wyzwanie technologiczne. Wszystko po to, żeby widz, oglądając wyścigi, czuł nie tylko prędkość, ale też emocje kierowcy.
Obsada przeszła wielotygodniowe szkolenie z prowadzenia bolidów Formuły 1. Gdy widzimy Brada Pitta pędzącego po torze, to nie są sceny nagrywane na green screenie ani LED-owych ekranach. On naprawdę nauczył się prowadzić tę maszynę realistycznie. I to widać. Nie ma tu miejsca na oszustwo. Gdy kamera przenosi się do wnętrza kabiny, widzimy aktora zmagającego się z prędkością i zakrętami. Efekt jest znakomity. Podczas seansu siedzimy na brzegu fotela, przeżywając każdy zakręt, każde okrążenie, każdą kolizję, wypadek, porażkę i każdy, nawet najmniejszy sukces.
F1: Film to jedna z tych sportowych produkcji, do których widzowie będą wracać, głównie ze względu na stronę wizualną, która świetnie oddaje kwintesencję tego sportu. Fani Formuły 1 prawdopodobnie nigdy wcześniej nie mieli okazji zajrzeć za kulisy tego świata tak intensywnie. Nic dziwnego, że Lewis Hamilton nie tylko zagrał w tym filmie, ale został też jego producentem.
To opowieść o sporcie, miłości, zazdrości, zmaganiu się z własnymi ograniczeniami, strachem i dążeniu do pozornie nieosiągalnych celów. Scenariusz zawiera wszystko, czego można oczekiwać od filmu tego gatunku. Nie jest przekombinowany ani wtórny. To nie jest kopia wcześniejszych produkcji, takich jak Wyścig z Hemsworthem, Wyścig ze Stallonem, Ferrari, Le Mans ‘66 czy Gran Turismo. Kosinski znalazł własny sposób na opowiedzenie tej historii.
Pod względem aktorskim nowy film Kosinskiego to dzieło sztuki. Całość opiera się na barkach Brada Pitta, który gra tu sportową reinkarnację Cliffa Bootha z Pewnego razu... w Hollywood. Jego postać cechuje ten sam luz i spokój. To facet, który niczego już nie musi. Chce po prostu robić to, co kocha, i dopóki nikt mu tego nie odbiera, jest zadowolony i wyluzowany. Tylko raz widzimy, jak puszczają mu nerwy - i to z zupełnie innego powodu, niż się początkowo wydaje. Sonny to bohater, z którym bardzo szybko łapiemy więź. Kibicujemy mu do samego końca.
Trochę inaczej jest z Joshuą Pearcem, granym przez Damsona Idrisa. To typ sportowca, dla którego bardziej niż wygrana liczy się, co napisze o nim prasa, na jakie imprezy zostanie zaproszony, jakie kontrakty reklamowe się pojawią i czy inny zespół F1 go przygarnie, gdy jego przygoda z APXGP dobiegnie końca. On nie myśli o drużynie, tylko o sobie i swojej karierze. Jeśli wygrywa, to dzięki sobie. Jeśli przegrywa, to wina zespołu. Nie jest to postać, którą widz od razu polubi.
F1: Film oferuje też ciekawie napisane i świetnie obsadzone role drugoplanowe. Mamy nieporadną inżynierkę Jodie (Callie Cooke), zmęczonego szefa zespołu Kaspera (Kim Bodnia), idealistyczną konstruktorkę Kate (Kerry Condon) oraz śliskiego biznesmena Banninga (Tobias Menzies), któremu od początku źle z oczu patrzy. Jeśli mam być szczery - nie ma tu źle obsadzonej roli. Wszyscy aktorzy są idealnie dobrani, a Kosinski doskonale wie, jaki efekt chce od nich uzyskać.
Warto też wspomnieć o muzyce. Soundtrack skomponował niezawodny Hans Zimmer. Oprócz klasyków, jak "We Will Rock You" Queen, słyszymy też nowe utwory, m.in. "Drive" Eda Sheerana i "Lose My Mind" Dona Tolivera, przy którym również pracował Zimmer. Muzyka jest tu niezwykle istotna - podbija emocje i dopełnia obraz.
F1: Film nie niesie ze sobą nostalgii, jaką miał Top Gun: Maverick, ale to wcale mu nie szkodzi. Tworzy własną legendę i robi to znakomicie. Kosinski udowadnia, że jest reżyserem, który z każdym kolejnym projektem przesuwa granice i wyznacza nowe kierunki. Pokazuje, że nie jesteśmy skazani na stare metody kręcenia filmów. Możemy je wymyślać na nowo. I za to jestem mu naprawdę wdzięczny. To jeden z tych twórców, którzy przywracają magię kinu.
Poznaj recenzenta
Dawid Muszyński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1972, kończy 53 lat

