FBI: sezon 1, odcinek 6 – recenzja
Kolejny tydzień, kolejna sprawa dla agentów Federalnego Biura Śledczego. Czy tym razem nas czymś zaskoczy?
Kolejny tydzień, kolejna sprawa dla agentów Federalnego Biura Śledczego. Czy tym razem nas czymś zaskoczy?
W najnowszym odcinku FBI miesza się w politykę. Oto bowiem porwana zostaje córka jednego z senatorów. Tam zaś, gdzie jest polityka, są afery, romanse, kłamstwa i zdrada, co wcale nie ułatwi naszym agentom dochodzenia prawdy. Zwłaszcza w momencie, kiedy co chwila najbardziej obiecujące tropy okazują się fałszywe, a nowi podejrzani wyrastają jak grzyby po deszczu.
Twórcy jak zwykle troszkę naginają kwestie technologii użytych podczas dochodzenia, tym razem najbardziej rzucił się w oczy wszechmocny zagłuszacz sygnału. Jednak poza tym średnio wiarygodnym detalem nie ma za bardzo się do czego przyczepić. Zwłaszcza że, jak już wspominałem, śledztwo napotyka po drodze kilka przeszkód, więc nie da się zarzucić scenariuszowi, że idzie linią najmniejszego oporu. Przyznam, że przez chwilę zawahałem się w momencie kiedy padło pytanie do technika, czy jest w stanie wyczyścić zmodulowany głos, jednak szybko okazało się że postanowiono w tym momencie zadrwić sobie ze sztampy.
Odcinek ten nie omieszkuje również skomentować tego, jak brudna potrafi być polityka i jak daleko można się posunąć, kiedy ma się władzę. Nie tylko jako polityk, ale także jako osoba posiadająca wrażliwe informacje. Nie wiem, co mnie bardziej zniesmaczyło, ukrywany romans i ignorancja senatora i jego szefa sztabu, czy pogoń za gorącym tematem przez dziennikarkę, która za nic ma życie małego dziecka. Jedno jest pewne, w tym względzie odcinek stara się zagrać na emocjach, co wychodzi całkiem nieźle.
To, czego natomiast zabrakło mi w najnowszym epizodzie, to chemia między naszą parą agentów, do której serial zdążył już nas przyzwyczaić. Tym razem nie dostaniemy w tym względzie nic nowego ani zaskakującego. To samo niestety można powiedzieć o konstrukcji całego odcinka. Praktycznie za każdym razem ktoś umiera, potem okazuje się że nie był do końca niewinny, a całość i tak kończy się happy endem. Po pierwsze, ciężko mi kupić zakończenie tego epizodu, a po drugie dobrze by było, gdyby twórcy mieli odwagę i choć raz dali naszym bohaterom sprawę, która nijak nie ma prawa skończyć się dobrze dla wszystkich.
FBI to wciąż dobry procedural, który po kiepskim starcie rozwinął się do przyzwoitego poziomu, jednak należy spojrzeć prawdzie w oczy - przestał się rozwijać. Należy mieć tylko nadzieję, że w końcu zdarzy się coś, co sprawi, że na każdy kolejny odcinek będziemy czekać z wytęsknieniem, nie zaś jak na kolejną zapchajdziurę ramówki, jakich pełno.
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat