Fear the Walking Dead: sezon 2, odcinek 10 i 11 – recenzja
Kolejne dwa odcinki Fear the Walking Dead prezentują się ciekawiej, bo w końcu dzieje się coś konstruktywnego, co pozwala na zaangażowanie się w historię. Serial jest w Polsce emitowany w tym samym czasie co w USA, czyli w nocy z niedzieli na poniedziałek na AMC Polska.
Kolejne dwa odcinki Fear the Walking Dead prezentują się ciekawiej, bo w końcu dzieje się coś konstruktywnego, co pozwala na zaangażowanie się w historię. Serial jest w Polsce emitowany w tym samym czasie co w USA, czyli w nocy z niedzieli na poniedziałek na AMC Polska.
Dziewiąty odcinek pokazuje, że może być lepiej, gdy nacisk zostanie położony na postacie wzbudzające zainteresowanie. Wycięcie z tego odcinka mamy Alicji i jej przyjaciela pokazuje, jak źle rozpisane są to bohaterki i jak bardzo negatywnie wpływają na odbiór. Alicja jest inna, ona ma w sobie pewną wyrazistość, jest intrygująca, a jej postępowanie wzbudza sympatię. Na tle innych bohaterów serialu jest po prostu najciekawsza. Pokazuje to 10. odcinek, w którym nadal przyciąga uwagę, a jej zachowanie potrafi przekonać, czego nie można powiedzieć o Madison, która zagrała pierwsze skrzypce, ale nie wywołała ani emocji, ani zainteresowania. Ta postać wydaje się nudna i bez żadnego pomysłu na rozwój.
Wprowadzenie nowych bohaterów w hotelu okazuje się trafnym zabiegiem, który trochę wyrywa Fear the Walking Dead z marazmu. Mają oni bagaż emocjonalny, więc stanowią dobre przeciwieństwo dla snujących się po ekranie postaci. Jasne, jest tutaj sztampowo i przewidywalnie, ale przynajmniej z sensem i bez większych głupot, a nawet pojawiają się emocje. Ostatnia scena 10. odcinka z rozmową Stranda z Oscarem jest tym, czego w tym serialu brakuje. Intymna, bardzo poruszająca rozmowa, ale szczera i z sercem. Prosta scena pokazała, że da się wywołać jakieś emocje i można pokazać to naprawdę nieźle.
Naturalnie w obu odcinkach nie brak głupot w wątku w hotelu. Przede wszystkim razi fakt, z jaką łatwością Strand i Madison przeżyli, chociaż byli otoczeni przez zombie bez żadnej nadziei. Pokazanie ich ucieczki jest strasznie naciągane, a motyw wykorzystania malowania się krwią szwendaczy zaczyna być nadużywany w tym sezonie. Ba, można odnieść wrażenie, że to odpowiedź na wszystko, by tylko oszczędzić na efektach zabijania żywych trupów i dalej prowadzić pozbawioną ikry opowieść. Kłopot w tym, że przez to nie ma emocji, bo gdy po raz kolejny bohaterowie opierają się na tym rozwiązaniu, trudno się przejmować. Nie ma poczucia zagrożenia i walki o przetrwanie, bo czemu miałoby być? Wymalujemy się flakami i po sprawie.
Plusem jest tak naprawdę ożywienie akcji, która stała w miejscu. Zmagania ze szwendaczami nadają tempo, nawet pomimo wspomnianej przeze mnie wady. Twórcy mają tutaj niezłe pomysły, które z ciekawszą realizacją dałyby o wiele lepszy efekt. Cały motyw z zombiakami zrzuconymi z molo jest banalny, ale wykonanie dobre. Coś się w końcu dzieje w tym serialu, więc tego typu sceny są atutem.
Wątek Nicka stracił początkowy impet jego samotnej przygody. Tam przynajmniej mogliśmy widzieć Nicka w innej perspektywie - jako kogoś, kto potrafi sobie radzić i walczy o przetrwanie. Nie mówi prawie nic, więc też nie irytuje. To się zmienia, bo rola Nicka w nowym społeczeństwie jest za bardzo oczywista i przewidywalna. Z jednej strony może się podobać fakt wykorzystania jego wiedzy ćpuna, bo przynajmniej ma to jakiś sens, ale z drugiej budowanie jego romansu z Lucianą jest wręcz łopatologiczne. Z kilometra było widać w tym odcinku, do czego to prowadzi, a przez to też wydaje się niepotrzebne i wymuszone. Może to wpłynąć na rozwój Nicka i zaprocentować z czasem, ale na razie jest to zabieg po prostu nieciekawy.
Historia Travisa i jego syna jest najgorszym elementem obu odcinków. Tak naprawdę dostajemy totalnie banalną, oczywistą i przewidywalną opowieść, która nudzi i nie jest w stanie zaangażować. Twórcy budują ten wątek tak, by jego zakończenie z bezwzględnym zachowaniem dzieciaka było zaskoczeniem - a tak nie jest, bo doskonale wiemy, że ta irytująca postać jest psychopatą. Jedynie Travis prawdopodobnie w końcu zda sobie sprawę, kim jest jego syn, co i tak najpewniej niczego nie zmieni. Nie mam nic przeciwko schematom w serialach, ale gdy twórcy biorą oklepane wątki i nawet nie starają się opowiedzieć ich w sposób wzbudzający zainteresowanie, trudno mówić o satysfakcji.
Oba odcinki prezentowały się ciekawiej niż wcześniejsze, ale nadal jest co najwyżej przeciętnie. Dobre wrażenie robi wątek w hotelu - pojawiają się emocje i wydarzenia nadające tempo fabule. Jednocześnie rozczarowuje wątek Nicka i jego wymuszonego romansu. Nawet intrygujący motyw z ugryzionym aptekarza nie polepsza tego wrażenia.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat