Fear the Walking Dead: sezon 4, odcinek 6 – recenzja
W najnowszym odcinku Fear the Walking Dead nie brakowało emocji. Nie tylko poznaliśmy poruszającą historię jednej z nowych postaci, ale również końcówka epizodu przyniosła zaskakujący cliffhanger.
W najnowszym odcinku Fear the Walking Dead nie brakowało emocji. Nie tylko poznaliśmy poruszającą historię jednej z nowych postaci, ale również końcówka epizodu przyniosła zaskakujący cliffhanger.
Fear the Walking Dead w czwartym sezonie jest bardzo konsekwentne. Nie tylko trzyma wysoką jakość produkcji i płynność w opowiadaniu historii, ale też nie rezygnuje ze zmienności kolorystyki serialu. Nawet można się tutaj doszukiwać pewnych metafor, gdzie brązowo-żółte, ciepłe barwy przeszłości oznaczają lepsze czasy, a przyciemniona teraźniejszość odzwierciedla posępne i pełne gniewu nastroje bohaterów. Zupełnie niepotrzebne są te podpisy określające, kiedy rozgrywa się akcja, ponieważ nie jest trudno się połapać w chronologii wydarzeń, ale najwyraźniej twórcy nie doceniają swoich widzów. W każdym razie luka fabularna między pojawieniem się Sępów pod bramami stadionu, a bieżącymi zdarzeniami zaczyna się powoli zapełniać. Ale wciąż twórcy trzymają w tajemnicy ten najbardziej interesujący nas wątek upadku schronienia, skupiając się bardziej na postaciach i ich relacjach. I nie można mieć do nich pretensji, bo gdyby nie to, końcówka najnowszego odcinka aż tak by nie zaskoczyła.
Nowy epizod poświęcono wydarzeniom z przeszłości, gdzie główną rolę odgrywała Naomi, która rzekomo zginęła, więc podświadomie czekaliśmy na moment jej ewentualnej śmierci. I faktycznie było blisko, gdy okrążyli ją zainfekowani, a potem przechodziła nad nimi po linie. Wyglądało to dość ekwilibrystycznie, ale nie czuło się dreszczyku emocji, że coś się może niedobrego stać tej bohaterce. Prawdopodobnie dlatego, że dla twórców ważniejsza w tym wątku była warstwa emocjonalna, gdzie nacisk położono na przeżycia Naomi w związku z jej bolesnym powrotem do placówki FEMA. Jej poruszająca historia o chorobie córki, która doprowadziła do śmierci pozostałych ludzi, chwytała za serce. Jenna Elfman również bardzo dobrze tu zagrała, świetnie ukazując cierpienie swojej bohaterki. Ze świecą możemy szukać takich emocji w The Walking Dead, nie wspominając o omawianym serialu.
Najnowszy odcinek nie tylko przybliżył nam postać Naomi i jej przeszłość, ale również dowiedzieliśmy się, co wydarzyło się po zniszczeniu tamy. Szkoda tylko, że poznaliśmy tę historię z opowieści Stranda, a nie zobaczyliśmy tego na ekranie, jakby twórcy postanowili całkowicie się odciąć od finału trzeciego sezonu i już do niego nie wracać. Zresztą nawet Colman Domingo opowiedział bez większych emocji o tych wydarzeniach, jakby czytał swoją kwestię z kartki, co wyglądało bardzo sztucznie. Dobrze się ogląda Madison i Victora we wspólnych scenach, ale do dialogów nie mają szczęścia. Poza tym zmiany, które zaszły w obu postaciach też nie do końca przekonują, właśnie ze względu na ten przeskok czasowy, o którym tak mało wiemy. Mieszane uczucia też budziły sceny triumfu Madison i odjeżdżających Sępów, ponieważ tak łatwo dali za wygraną. Wiedząc, że historia ma dramatyczny ciąg dalszy, ciężko się było wczuć w te pozytywne obrazki, mimo że starano się nadać im pełny nadziei klimat.
Mimo, że wydarzenia z teraźniejszości zajęły tylko niewielką część odcinka, zdecydowanie najbardziej emocjonowały. Najpierw epizod otworzyły sceny, gdzie John odstrzelił mały palec u ręki człowiekowi z grupy Sępów. Ten westernowy styl Doriego sprawia dużo frajdy, a do tego świetnie się wpasował do Fear the Walking Dead. Niektórzy mogą narzekać, że zbyt dużo łączy go z Rickiem Grimesem ze względu na jego zawód przed apokalipsą, kapelusz czy dobre serce, ale celności to mu nie można odmówić. Nie jest też jednowymiarową postacią, ponieważ w nim również drzemie mrok, ale potrafi nad nim zapanować, o czym świadczy oddanie swoich rewolwerów Morganowi. Taka prostota i szlachetność jest niespotykana w świecie opanowanym przez zarażonych, dzięki czemu ten bohater wzbudza taką sympatię. I również dlatego końcówka epizodu, gdy został postrzelony, rozpaliła tak wielkie emocje.
Ostatnie minuty odcinka co chwilę zaskakiwały. Nie brakowało w nich napięcia, gdy wrogie grupy celowały do siebie z broni, a Morgan próbował ostudzić mściwe zapędy. Ale najbardziej szokowało to, że Naomi żyje i najwyraźniej współpracuje z Sępami, a potem Alicia postrzeliła Johna. To była naprawdę mocna, niespodziewana końcówka, która będzie trzymać widzów w niepewności o los Doriego przez tydzień. Życzmy sobie więcej takich cliffhangerów!
Just in Case był zarazem emocjonalny i emocjonujący, a do tego szokująca końcówka wzbudza jeszcze większe zainteresowanie serialem i odświeżoną historią w tym czwartym sezonie. Epizod przyniósł więcej pytań niż odpowiedzi, ale ważne, że Fear the Walking Dead nabiera tempa. Pozostaje nam teraz czekać z wypiekami na twarzy na dalszy rozwój wypadków, bo ewidentnie serial się rozkręca!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat