Fear the Walking Dead - sezon 7, odcinek 16 (finał sezonu) - recenzja
Data premiery w Polsce: 9 maja 2016Dzięki powrotowi Medison finał 7. sezonu Fear the Walking Dead można ocenić jako przyzwoity w porównaniu do wcześniejszych, kiepskich odcinków. Epizod wyjaśnił kilka kwestii, ale i tak jego scenariusz pozostawił wiele do życzenia. Oceniam.
Dzięki powrotowi Medison finał 7. sezonu Fear the Walking Dead można ocenić jako przyzwoity w porównaniu do wcześniejszych, kiepskich odcinków. Epizod wyjaśnił kilka kwestii, ale i tak jego scenariusz pozostawił wiele do życzenia. Oceniam.
W ostatnim odcinku 7. sezonu Fear the Walking Dead powróciła Madison, w którą przez cztery pierwsze sezony z powodzeniem wcielała się Kim Dickens. Jak się okazuje, postać nie zginęła w pożarze stadionu, a twórcy postanowili ją przywrócić do serialu po pożegnaniu się z Alycią Debnam-Carey. W końcu nie pokazano widzom przemienionej w zombie albo martwej matki Alicii, więc istniała możliwość powrotu dla tej bohaterki. Więc w myśl maksymy – Nikt nie jest stracony, aż jest stracony – pojawiła się w finałowym epizodzie. Zgodnie z zapowiedziami nie było to krótkie cameo, lecz ważna rola.
Po pożegnaniu się z postaciami z łodzi ratunkowych oraz Alicią w poprzednim odcinku akcja przeniosła się do Morgana, który starał się nie tylko przetrwać wraz z małą Mo, ale też odnaleźć PADRE. Został zaatakowany na plaży przez grupkę zamaskowanych ludzi, ale z opresji uratowała go Madison, która zabrała dziewczynkę. Okazało się, że współpracowała z osobami z tego mitycznego miejsca.
Enigmatyczne retrospekcje Madison, które rozgrywały się w zamkniętym pokoju z głośnikiem, wyjawiły kilka informacji. Dowiedzieliśmy się, co robiła po ucieczce z pożaru, a także, czym zajmowało się PADRE. To grupa, która uprowadza dzieci do miejsca, gdzie czekała ich świetlana przyszłość bez zbędnych więzi. I choć w końcu poznaliśmy jakieś szczegóły na ten temat, to dalej nie wiemy, kto jest liderem organizacji i gdzie się ona znajduje. Ludzie z PADRE nie prezentowali się zbyt ciekawie. Niestety, przez całą otoczkę tajemnicy wokół schronienia już dawno straciło się zainteresowanie tym męczącym wątkiem.
To dzięki Madison nie zabrakło emocji w tym odcinku. Przyzwoicie wypadła scena, w której Morgan dostrzegł tatuaże na rękach z imionami jej dzieci i zrozumiał, że to matka jego przyjaciół. Zrobiło to na nim duże wrażenie. Postanowił to wykorzystać do odzyskania uprowadzonej Mo. Scena w krypcie, gdy bohaterka poznała prawdę o Nicku i Alicii mogła poruszyć, bo Kim Dickens zagrała całkiem dobrze. Ponadto nawet logicznie wytłumaczono, dlaczego postać nie poszukiwała swoich dzieci. Dodam jeszcze, że wydarzenia na plaży, gdy zakopana w piasku Madison młotem powaliła trójkę zombie, prezentowały się całkiem dobrze i nieco trzymały w napięciu.
Te sceny mogły się podobać, ale to tylko pojedyncze przypadki, w których Lennie James i Kim Dickens zagrali z wyczuciem. Niestety, odbiór całego odcinka psuła jego naciągana fabuła. Zwroty akcji z grupą morderczych rodziców szukających dzieci były kiepskie. Kłamstwa, którymi karmili się nawzajem bohaterowie, nie zaskakiwały. Sytuację trochę ratowała solidnie grająca Lyndon Smith w roli Avy. Pozwoliło to odciągnąć uwagę od niedociągnięć w scenariuszu, szczególnie w miernych dialogach. Kilka niezłych scen akcji z zombie też dobrze je kamuflowały. Epizod rozwijał się w dobrym tempie, więc nawet nie nudził.
Finałowy odcinek 7. sezonu Fear the Walking Dead w porównaniu do poprzednich epizodów był znośny. To zasługa Kim Dickens, która nie miała żadnych problemów z ponownym wcieleniem się w Madison. Świetnie było ją zobaczyć znowu w akcji, a jej dramatyczna historia intrygowała. Tylko ten motyw z maską tlenową jest dość karykaturalny, ale oczywiście ma to swoje fabularne uzasadnienie. Poza tym z Morganem stworzyli ciekawy duet, co pozwoliło przymknąć oko na średniej jakości historię.
Niestety, Fear the Walking Dead w 7. sezonie, mimo dobrego początku, wypadł bardzo słabo. Antologiczny format tej serii kompletnie się nie sprawdził, ponieważ powodował tylko chaos w głównej linii fabularnej, zaburzając jej ciągłość. Źle to wpłynęło na bohaterów, których zachowanie było pozbawione sensu. Twórcy zupełnie nie panowali nad historią, a co gorsza nie mieli na nią żadnego pomysłu. Odnosiło się wrażenie, że scenariusze pisane były na kolanie, tuż przed przystąpieniem do zdjęć. Jedynie od czasu do czasu serial potrafił zachwycić pod względem wizualnym, choć po pewnym czasie miało się już przesyt tego postnuklearnego klimatu i masek ochronnych. Był to kompromitujący sezon i nawet powrót Madison w niezłym finałowym odcinku nie jest w stanie zachęcić do oglądania potwierdzonej 8. serii.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat