Film: „Piąty wymiar”
Syzyf - król miasta Efyra, ulubieniec bogów, z którymi często wspólnie ucztował. Zgubiła go własna próżność, gdyż przebywając w towarzystwie bogów, poznał wiele ich tajemnic, o których później rozmawiał z ludźmi. Kiedy zdradził sekret najpotężniejszego z nich, Zeusa, został skazany na wieczne wykonywanie daremnej pracy - wtaczanie na górę wielkiego głazu, który za każdym razem będąc już u wierzchołka stacza się z powrotem na dół.
Syzyf - król miasta Efyra, ulubieniec bogów, z którymi często wspólnie ucztował. Zgubiła go własna próżność, gdyż przebywając w towarzystwie bogów, poznał wiele ich tajemnic, o których później rozmawiał z ludźmi. Kiedy zdradził sekret najpotężniejszego z nich, Zeusa, został skazany na wieczne wykonywanie daremnej pracy - wtaczanie na górę wielkiego głazu, który za każdym razem będąc już u wierzchołka stacza się z powrotem na dół.
Jess jest samotną matką, która wychowuje autystycznego syna. Dziecko wymaga szczególnej i stałej opieki, dlatego kobieta poza pracą i domem nie ma za wiele czasu na cokolwiek innego, co odbija się na jej życiu towarzyskim. Pewnego dnia zostaje zaproszona przez swojego kolegę na wspólny rejs. Na miejscu poznaje pozostałych uczestników wycieczki i już w chwilę później wszyscy wypływają na szerokie morze, by rozkoszować się błękitem wody i szampanem spożywanym podczas kąpieli słonecznych. Sielanka nie trwa jednak długo. W jacht uderza potężny sztorm, który - pomimo usilnych starań załogi - wywraca go do góry dnem. Kwestią czasu jest kiedy niebieska toń stanie się grobowcem ocalałych. Iskierką nadziei okazuje się ogromny liniowiec majaczący na horyzoncie i płynący w ich kierunku. Bez chwili zastanowienia, rozbitkowie - pewni, że właśnie zostali uratowani - wchodzą na pokład. Ku ich zaskoczeniu, statek zdaje się być kompletnie opuszczony. W między czasie Jess zaczyna przeżywać deja vu. Dość szybko okazuje się, że pokład nie do końca jest pusty, gdy ktoś urządza sobie polowanie na bohaterów. Kim jest tajemniczy morderca i co stało się z załogą?
[image-browser playlist="610997" suggest=""]
Christophera Smitha widzowie mogli poznać za sprawą niezłego horroru "Lęk". Co prawda film nie był może szczególnie oryginalny i z pewnością nie wpisze się na stałe do klasyki kina grozy, ale był solidną produkcją, która zapewniała 85 minut niezgorszej rozrywki. Dużo ciekawiej wypadł inny projekt reżysera zatytułowany "Severance". Połączenie typowego survivalu z komedią wyszło nadzwyczaj dobrze i na niektórych scenach można było pokładać się ze śmiechu oglądając kolejne poczynania niezaradnych bohaterów. Niemniej jednak oba filmy nie zaliczały się do tych ambitnych i były kinem czysto rozrywkowym. Sytuacja zmieniła się wraz z kolejną produkcją Smitha, czyli "Piąty wymiar". Nikt, chyba nawet sam reżyser, nie przypuszczał, że film okaże się malutkim arcydziełem.
Motyw "zapętlenia" w czasie i przeżywania pewnych wydarzeń na nowo, z pewnością nie jest czymś nowym i w kinie wykorzystywany był już niejednokrotnie. Mało komu natomiast udaje się inteligentnie i sprawnie nim posługiwać. Brytyjczykowi się udało. Stworzył wciągającą, logiczną, a przy tym pozostawiającą widzowi sporo miejsca na interpretacje, historię. Nie bez powodu we wstępie nawiązałem do mitu o Syzyfie, bo "Piąty wymiar" to właśnie taka poniekąd jego współczesna wersja. W obu przypadkach bohater(ka) zmaga się z przeznaczeniem, którego - mimo usilnych prób - w żaden sposób zmienić nie może. Choć Jess wpływa na znane jej już wydarzenia, zmienia ich bieg, to w ostateczności wszystko i tak zmierza do z góry ustalonego finału. Film porusza odwieczny problem jednostki w starciu z siłami, które kierują jej losem, zadaje pytanie w jakim stopniu mamy wpływ na nasze życie i czy w ogóle go mamy. Być może wszystkie nasze działania zostały już góry ustalone i cokolwiek byśmy nie zrobili rezultat zawsze będzie ten sam.
Produkcji, które zmuszałyby widza do wysiłku intelektualnego, a następnie, już po skończonym seansie jeszcze przez długi czas nie pozwalały o sobie zapomnieć, obecnie powstaje coraz mniej. Dlatego "Triangle" cieszy tym bardziej. Wielowarstwowy scenariusz, którego smaczki odkrywa się z każdym kolejnym seansem jest chyba najbardziej pożądanym przez każdego kinomaniaka elementem filmu. Pozwala on za każdym razem przeżywać film na nowo, rozpatrywać go pod innym kątem, ciągle wyłapując jakieś drobiazgi, które twórcy poukrywali tu i ówdzie. Dzięki temu filmem można cieszyć się dłużej i nie staje się tytułem wyłącznie jednego seansu. Jeśli dodamy do tego solidne efekty specjalne, świetne ujęcia oraz dobre aktorstwo to wówczas film jawi się nam jako małe arcydzieło. I tak też jest z "Piątym wymiarem".
[image-browser playlist="610998" suggest=""]
A skoro o aktorstwie mowa to nie sposób nie pochwalić Melissy George, która wcieliła się w rolę Jess, a nie była to łatwa rola. Jej postać w filmie ma tak wiele, diametralnie różnych od siebie, twarzy, że aktorka o mniejszych umiejętnościach zwyczajnie nie udźwignęłaby ciężaru roli. Obsadzenie tej pani było strzałem w dziesiątkę. Partnerujący jej Michael Dorman jako Greg czy też Emma Lung w roli Heather również nie wypadają gorzej i wnoszą do opowieści coś od siebie, choć tak na dobrą sprawę jest to film jednej bohaterki, a reszta postaci służy tutaj bardziej za tło, dlatego też reszta aktorów nie ma w tym przypadku zbytniego pola do popisu.
Ktoś mógłby pomyśleć, że mamy do czynienia z filmem idealnym i... w zasadzie niewiele by się pomylił, bo tak na dobrą sprawę w "Piątym wymiarze" nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Historia jest spójna i wciągająca, losy bohaterów śledzi się z prawdziwym zainteresowaniem, efekty specjalne stoją na dość wysokim poziomie, zaś aktorzy dają z siebie wszystko. Chociaż nie ukrywam, że w filmie mi czegoś zabrakło, jakiejś przysłowiowej kropki nad "i". Jakiegoś elementu, który ładnie podsumowałby całość, sprawił, że o filmie rozmawiałoby się latami. Ciężko jest to określić, ale taki drobny niedosyt pozostaje, chciałoby się czegoś więcej. Przyczepić też muszę się do polskiego tytułu. Nie wiem, kto wpadł na genialny pomysł przetłumaczenia słowa "triangle" (z ang. trójkąt) jako "piąty wymiar", ale był to pomysł chybiony, bo choć w filmie "Triangle" to tylko nazwa jachtu, którym wypływają bohaterowie, tak już poza filmem może on podsunąć widzom jedną z możliwych przyczyn wydarzeń - działanie Trójkąta Bermudzkiego. Cóż, nie pierwsze i nie ostatnie nietrafione tłumaczenie.
Słowem podsumowania, "Piąty wymiar" to film na swój sposób wyjątkowy, pozwalający popuścić wodze wyobraźni, skłaniający do przemyśleń i do wytężenia szarych komórek. Niewiele powstaje tytułów, do których ma się szczerą ochotę wracać, a ten właśnie omawiany z pewnością się do nich zalicza. Zresztą w tym przypadku każdy kolejny seans odkrywa przed nami coraz więcej smaczków, których nie dostrzega się za pierwszym razem. Nie pozostaje mi chyba nic innego jak tylko zachęcić tych, którzy jeszcze tego nie zrobili, do zapoznania się z produkcją Christophera Smitha, z pewnością nie będzie to czas stracony.
Autor: Marcin Kargul
Ocena: 8/10
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1973, kończy 51 lat