Film: „Super 8”
J.J. Abrams i Steven Spielberg stworzyli fantastyczny hołd dla kina lat 70. i 80., pokazując współczesnemu widzowi, jak kiedyś tworzono klasyki kina, w których podstawą była historia, emocje, a nie puste efekty specjalne. "Super 8" jest dobrą mieszanką schematów, co zaowocowało jednym z najlepszych filmów 2011 roku.
J.J. Abrams i Steven Spielberg stworzyli fantastyczny hołd dla kina lat 70. i 80., pokazując współczesnemu widzowi, jak kiedyś tworzono klasyki kina, w których podstawą była historia, emocje, a nie puste efekty specjalne. "Super 8" jest dobrą mieszanką schematów, co zaowocowało jednym z najlepszych filmów 2011 roku.
Od pierwszy sekund, gdy słyszymy nuty muzyki Giacchino i widzimy loga wytwórni, odczuwalny jest klimat znany z minionych lat. Przez seans wszystko jest utrzymane w tonie dawnego Spielberga - począwszy od zdjęć, przez rozwój fabuły, skończywszy na schematach w historii. Nie jest to jednak tutaj wadą - Abrams, czerpiąc ze standardów dawnego kina, pokazuje widzom, że dzisiaj ta prostota, naiwność już nie jest obecna - wszystko zostało wyparte przez puste, komputerowe efekty, z którymi w parze nie idzie dobra, wciągająca historia. I to jest zarazem wielką zaletą dla widza, który wychował się na kinie z lat 70. czy 80. - oglądając można poczuć się jak w domu, dostając coś, za czym szczerze się tęskniło.
[image-browser playlist="610131" suggest=""]
"Super 8" jest właśnie taką produkcją, w której główną rolę gra historia i bohaterowie, a efekty specjalne są tylko dodatkiem. Akcja rozgrywa się w 1979 roku i wszystko kręci się wokół grupy dzieci, które próbują nakręcić amatorski film o zombie. Podczas nocnych zdjęć dochodzi do widowiskowego wykolejenia się pociągu, z którego wydostaje się "coś". To "coś" zaczyna porywać ludzi, pojawia się wojsko i tak powoli rozwija się intryga. Śledzimy dwa wątki - jeden główny związany z pociągiem i "czymś", co z niego uciekło oraz wątek obyczajowy związany z głównym bohaterem, Joe Lambem, który w wyniku wypadku stracił matkę. Fabuła jest przesiąknięta prostotą i naiwnością, która była typowa dla tamtego kina, lecz kompletnie nie przeszkadza w odbiorze. Abrams buduje emocje i prowadzi całą narrację, jak dawny Spielberg. Najpierw poznajemy naszych bohaterów, zżywamy się z nimi, a potem w napięciu przeżywamy ich przygody. Wszystko okraszone często używanym schematem Spielberga - zwykła jednostka w niezwykłych okolicznościach. Wykorzystano także ukazanie nie zbyt dobrych relacji rodzica z dzieckiem, które pamiętamy m.in. z "E.T." czy "Indiana Jones i Ostatnia krucjata". Reżyser dawkuje wszystkiego po trochu, tworząc momentami silne emocje - "coś" podczas pierwszych akcji nie jest w ogóle widziane przez widza - tutaj można zacytować kolejną myśl Spielberga - widz boi się bardziej tego, czego nie widzi. Znajdzie się w filmie parę scen grozy, przy których bezwiednie podskoczy się na kinowym fotelu.
[image-browser playlist="610132" suggest=""]
W obsadzie "Super 8" nie ma żadnych gwiazd kina, lecz mniej znani aktorzy. Do najbardziej rozpoznawalnych osób zdecydowanie należą Noah Emmerich i Kyle Chandler, którzy przyzwoicie odegrali swoje postaci, ale nie wybijają się tutaj nic poza standard. Największe wrażenie zrobiły tutaj dzieci, szczególnie Elle Fanning, młodsza siostra Dakoty, która nadała swojej postaci głębi i wielowymiarowości. Jej rówieśnicy również pokazują się z dobrej strony i nie odstępują poziomem jej na krok.
Na uwagę zasługują także zdjęcia Larry'ego Fonga i muzyka Michaela Giacchino. Te elementy również są utrzymane w starym stylu, co potęguje pozytywny odbiór "Super 8". Partytura Giacchino idealnie ilustruje obraz, nie jest natarczywa, dodaje emocji w odpowiednich scenach, a po wyjściu z kina temat muzyczny długo gra w głowie, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Odczuwalne są w niej inspiracje Johnem Williamsem.
"Super 8" przede wszystkim jest hołdem dla starego kina, który najlepiej ogląda się przez pryzmat wspomnień. Wszystko to świetnie się zazębia i tworzy spójną całość. Są emocje, jest napięcie, mamy bohaterów, którym kibicujemy i poczucie tęsknoty za tego typu kinem - pełnym naiwności, na którym widz naturalnie mógł poczuć się jak dziecko, śledząc z zapartym tchem losy bohaterów. Dla widzów wychowanych na filmie lat 80., będzie to niesamowita zabawa i powrót do fantastycznego okresu. Dla współczesnego młodego widza "Super 8" będzie zbyt statyczny, mało efekciarski i najpewniej także przegadany. Młodzież przyzwyczajona do nieustannych fajerwerków typu "Transformers" będzie po prostu się nudzić. Efektem "Super 8" J.J. Abramsa jest przede wszystkim pokazanie widzom, czym tak naprawdę jest magia kina - są to wspaniałe opowieści, przemawiające do serca i gwarantujące zawsze tak samo dobrą zabawę. "Super 8" dostarcza widzom tej magii w całej okazałości.
Ocena: 8/10
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat