Flash #04: Cofnąć czas – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 19 kwietnia 2017W przygodach Barry'ego Allena w ramach Nowego DC odhaczyliśmy już występ Łotrów i goryli na czele z Groddem. Teraz przyszedł czas na Reverse Flasha.
W przygodach Barry'ego Allena w ramach Nowego DC odhaczyliśmy już występ Łotrów i goryli na czele z Groddem. Teraz przyszedł czas na Reverse Flasha.
Odhaczanie to może dość niefortunne sformułowanie, bo po lekturze czwartego tomu coraz lepiej daje się odczuć, że od samego początku twórcy mieli pomysł na dłuższą, rozbudowaną historię, w którą (aby stało się zadość tradycji) wpompowani zostaną kolejni przeciwnicy Flasha. Wszystko obraca się tu wokół pamiętnych z pierwszego (i jak dotąd najciekawszego) tomu rewelacji związanych z naturą mocy prędkości. To coś dużo więcej – siła napędzająca i kontrolująca równowagę wszechświata, a wszelkie jej zakłócenia mogą prowadzić do przeróżnych konsekwencji – czego już nie raz, wspólnie z bohaterami byliśmy świadkami.
Kolejne zmagania Flasha z kanonicznymi przeciwnikami mają nam pokazać psychologiczną ewolucję bohatera, który im więcej dowiaduje się o naturze mocy o boskim niemal charakterze, tym większy ciężar odpowiedzialności dźwiga na swych barkach. Wplątanie nierzadko przypadkowych obywateli Central City w jego perypetie skutkuje oprócz konsekwencji także rozterkami Barry'ego Allena, czującego się winnym wydarzeniom, których nie był w stanie kontrolować i im zapobiec. Takim było nie tak znowu dawne przeniesienie Iris i kilku innych osób do wnętrza mocy prędkość. Teraz ci wszyscy bohaterowie stają w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa, któremu na imię Reverse Flash. Złowrogi sprinter bowiem bezlitośnie na nich poluje i to ze śmiertelnym skutkiem. Flash, jak można się spodziewać, nie będzie się temu bezczynnie przyglądać.
Atrakcje zapowiada jedna z najlepszych ostatnio, superbohaterskich okładek, operująca minimalną liczbą jaskrawych kolorów i niezwykle przemawiająca do wyobraźni. Błysk, dynamika i dwaj przeciwnicy, z których jeden jest jak zmutowany, wyolbrzymiony cień drugiego zapowiadają emocjonujące starcie. I w dużym stopniu tak jest, na dodatek naprawdę bezpardonowo, jakby twórcy chcieli przekonać czytelników, że tę akurat historię traktują wyjątkowo poważnie. Wychodzi im to nieźle, udał się przede wszystkim kontrast między epickością obrazów walczących bohaterów, a konkluzją, która jest wynikiem ujawnienia tożsamości Reverse Flasha – w tym momencie opowieść wrzucona jest na inne tory, ucieka od epickich zmagań, a skupia się na psychologicznych motywacjach bohaterów. Opowieść, która z pewnością do przyjemnych nie należy.
Jest tylko jeden problem – mimo że to naprawdę dobra historia, w której czuć, że twórcy chcieli wybić się ponad przeciętność, to i tak sprawia w ostatecznym rozrachunku błahe wrażenie. Może to wina tego, że w opowieściach superbohaterskich znamy już wszystkie chwyty i ciężko nas zaskoczyć, a może po prostu dlatego, że tożsamości Reverse Flasha można było domyślić się już podczas lektury poprzedniego tomu. Mamy tu także taką trochę reverse story z Flashpoint (co sugeruje sam tytuł niniejszego tomu), przez co ponownie można odnieść wrażenie, że dostaliśmy to, co doskonale już znamy – tyle że w wersji odwróconej. Zaprawdę, po tym co dzieje się w serial i w komiksach, Flash zasługuje na coś innego i bardziej ożywczego, niż wieczne zmagania z denerwującymi zbyt często łotrami i czasem samym w sobie. Na coś, co wypchnie jego przygody w nieprzewidywalnym kierunku.
Mimo narzekań, The Flash, Vol. 4: Reverse to wyraźny krok do przodu w stosunku do poprzednich tomów, z lepiej skomponowanym, emocjonującym scenariuszem. To także ciekawe studium ludzkiej potrzeby kontrolowania – na początku tylko swojego życia, a potem już o wiele więcej – to nią owładnięty jest przeciwnik Flasha. Ostatecznie wychodzi na to, że cofać się w czasie można z wielu powodów, z takim samym końcowym efektem, zawsze skutkującym rozpadem znanej nam rzeczywistości. Jedni wyniosą z tego naukę, inni nie nauczą się niczego – a wszystko przez wpływ przeszłości na nas. Przeszłości, której jak się okazuje, nie da się uniknąć. Ale też można szukać w niej niespodzianek, bądź wcześniej nieopowiedzianych historii – jak ta ostatnia ze zbioru Cofnąć czas, w której Barry Allen, jeszcze nie jako Flash, wpada z odwiedzinami (czy raczej z obowiązku) do miasta Batmana. Kto jej ciekawy, niech sięgnie po komiks. Ciekawym jest również, czy ta krótka historia jest zapowiedzią istotnych zmian, głównie w życiu uczuciowym naszego bohatera w dalszej części historii tworzonej przez Francisa Mannapaula i Briana Buccellatto. Poczekamy, zobaczymy.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat