Mason Pettis (John Cena) to były agent sił specjalnych, który porzucił swoje dawne życie i stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości jako cywil. Niestety kompletnie mu to nie wychodzi. Jest nieszczęśliwy, co przenosi się na jego relacje. Finansowo też nie jest wesoło. Bohater, by coś z tym zrobić, podejmuje się niebezpiecznej, ale dobrze płatnej misji. Musi zapewnić prywatną ochronę dziennikarce Claire (Alison Brie) podczas wywiadu z ekscentrycznym dyktatorem Juanem Venegasem (Juan Pablo Raba) – człowiekiem, którego decyzje są mocno dyskusyjne. Pech chce, że w trakcie rozmowy wybucha wojskowy zamach stanu, a cała trójka ląduje w dżungli. Jak łatwo się domyślić, Mason będzie robił wszystko, co w jego mocy, by przeżyć i dowiedzieć się, kto stoi za tym całym przewrotem. Trudno uwierzyć, że za kamerą filmu Freelance stoi Pierre Morel, twórca Uprowadzonej i 13. dzielnicy, gdyż nie ma w tej produkcji nic, co by ją łączyło z wymienionymi tytułami pod względem realizacji czy dynamiki. Wygląda to raczej jak praca początkującego reżysera. Duży problem widzę w scenariuszu, bo jest on nudny i wypełniony schematami, które już dawno przestały działać w kinie. Za scenariusz odpowiada Jacobs Lentz, który dotychczas tworzył teksty dla… Jimmy’ego Kimmela do jego late show czy programów specjalnych. Myślę, że to jest główny problem tego filmu – fabuła składa się z mało śmiesznych gagów, przypominających segmenty z Jimmy Kimmel Live! Tylko na sterydach i z większym budżetem. Jest to też znakomity przykład tego, że żarty, które działają w programach rozrywkowych, nie będą sprawdzały się w komedii fabularnej. Tu musi być jakaś ciekawa historia i bohater, który zainteresuje sobą widza, a Mason taki nie jest. To nudny gość, który bardzo szybko zaczyna irytować. Lentz chyba (to tylko moje domysły) chciał napisać nowy Klejnot Nilu, ale mu nie wyszło.  Wydaje mi się, że to najgorsza rola Johna Ceny w jego dość bogatym CV. Wreslingowiec brał już udział w wielu mało ambitnych komediach, ale tak nisko to jeszcze nie upadł. I nie chodzi mi o jakieś upadlające sceny, ale o poziom głupoty scenariusza. Cena udowodnił, zwłaszcza w produkcjach Gunna, że ma duży talent komediowy, ale twórcy Freelance nie potrafili tego wykorzystać. Jakby wierzyli, że Cena ma już tak duże doświadczenie, że sam sobie poradzi na planie, a braki w scenariuszu nadrobi charyzmą. Nie nadrobił. Albo ma jej za mało, albo tego scenariusza nie dało się uratować.
foto. materiały prasowe
Zresztą z podobnym problemem musieli się tutaj zmierzyć Alison Brie i Christian Slater. Oboje robili, co mogli, by wyjść z tego filmu z twarzą, i oboje sromotnie polegli. Ich postacie są bezbarwne i (podobnie jak Mason grany przez Cenę) irytują w każdej scenie. Slater może trochę mniej, bo nikt nie usiłuje zrobić z niego parodii żołnierza. Alison natomiast powierzono rolę niby inteligentnej, ale tak naprawdę mało rozgarniętej dziennikarki. O Alice Eve nawet nie wspomnę, bo jej udział w tej produkcji jest ograniczony do minimum. Jakby jej w tym filmie nie było, to nikt by tego nie zauważył. Krótko mówiąc: szkoda czasu na Freelance. Do Polski film trafia od razu na streaming, ale i tak nie polecam seansu. Gdyby to była przynajmniej średnia komedia. Niestety, to jest taki potworek, który sam nie wie, czym chce być. Kinem akcji? Komedią? Tak czy inaczej, zawodzi na każdym polu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj