

Za kamerą stanął Krystian Kuczkowski – reżyser dokumentów takich jak Ania, Budda. Dzieciak ’98 czy Jesteśmy Żugajkami. Tym razem postanowił wejść w świat influencerów i uchwycić moment przełomowy – przygotowania Friza i Wersow do ich ślubu, który udało im się utrzymać w tajemnicy przed fanami. Film pokazuje historię od 40 dni przed ceremonią aż do poprawin. Oglądamy więc ich codzienność, zmagania z obowiązkami, opiekę nad dzieckiem, drobne perypetie, a na końcu – wreszcie – długo wyczekiwaną ceremonię i wesele. I właśnie ta końcówka jest punktem kulminacyjnym całej opowieści, pokazana pięknie i wzruszająco. Problem polega na tym, że droga do niej bywa męcząca – większość filmu to powolne, dość rozwleczone przygotowania, które po prostu się dłużą.
Nie chcę jednak powiedzieć, że to była strata czasu. Były momenty, które naprawdę potrafiły złapać mnie za serce. Na przykład scena, w której Karol i Weronika ćwiczą swój pierwszy taniec, a w tle leci skrzypcowa wersja piosenki Wersow – autentycznie miałam ciarki. Albo fragment poświęcony festiwalowi Ekipy, gdzie można zobaczyć, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. To był jeden z ciekawszych momentów. Do tego trzeba przyznać – film wizualnie robi wrażenie. Piękne kadry, klimatyczne ujęcia, muzyka dopasowana tak, że potrafiła wywołać emocje. Technicznie to wszystko wygląda całkiem dobrze.
Jednocześnie jako osoba, która ogląda Ekipę, ale nie siedzi w tym 24/7, miałam poczucie, że ten film nie daje mi niczego nowego. Nie dowiedziałam się niczego więcej o Karolu i Weronice poza tym, że mieli sekretny ślub (a i tak widzimy go tylko pod koniec). Brakowało mi jakiegoś głębszego komentarza, jakichś ciekawych smaczków z ich życia, czegoś co będę oglądać z zaciekawieniem, tak jak oglądałam vlogi starej Ekipy, kiedy byli w USA.
Żeby nie było – ślub i wesele były pokazane pięknie. Kamera oddała wszystkie szczegóły – dekoracje, emocje gości, relacje między nimi a parą młodą. Sama ceremonia była wzruszająca i to jeden z tych momentów, kiedy naprawdę poczułam, że oglądam coś wyjątkowego. Widać było szczęście, miłość i autentyczną bliskość Karola i Weroniki, co na pewno ucieszy każdego fana tej dwójki. Ale poza tym – nie ma tu specjalnie treści, która mogłaby zainteresować osoby spoza ich internetowego uniwersum.
Friz & Wersow. Miłość w czasach online to produkcja zrobiona dla widzów Friza i Wersow. Jeśli na co dzień oglądasz ich materiały, śledzisz karierę i lubisz patrzeć na ich szczęście – będziesz zadowolony. Jeśli chcesz się dowiedzieć, na czym polega ich fenomen – z tego filmu się tego nie dowiesz. Film ma swoje plusy – piękne zdjęcia, dopracowaną oprawę muzyczną, kilka autentycznych i emocjonalnych scen – ale niestety całość momentami bardzo się dłuży i nie wnosi niczego odkrywczego. Dla kogoś z zewnątrz będzie to po prostu kolejny dokument o influencerach, bez tego „czegoś”, co mogłoby wciągnąć widza niezależnie od tego, czy zna bohaterów.
Czy żałuję, że obejrzałam? Nie, bo były chwile, które naprawdę mnie poruszyły i fajnie było zobaczyć szczęście dwójki ludzi, którzy od lat żyją w blasku fleszy. Ale czy poleciłabym ten film komuś, kto nie jest fanem Ekipy? Raczej nie.
Poznaj recenzenta
Marta Karcz

