Furiosa: Saga Mad Max – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 24 maja 2024George Miller ponownie zaprasza nas do postnuklearnego świata, którym włada przemoc i strach.
George Miller ponownie zaprasza nas do postnuklearnego świata, którym włada przemoc i strach.
Ziemia po wojnie nuklearnej i różnych zawirowaniach klimatycznych zamieniła się w jałową pustynię. Teren jest podzielony jakby na trzy miasta: Cytadelę, w której jest woda i roślinność (a co za tym idzie – jedzenie), Fabrykę Paliwa i Fabrykę Broni. Handel wymienny pomiędzy nimi przebiega dość swobodnie. Każdy dostaje to, co chce. Pokój kończy się wraz z przybyciem Dementusa (Chris Hemsworth), samozwańczego zbawcy Jałowej Ziemi. Człowieka, który wciela w życie podstawowe zasady komunizmu, mamiąc swoich poddanych wizją równości. Pokazuje wszystkim, że dotychczasowi władcy ich wyzyskiwali. Jeśli społeczeństwo się zbuntuje i dołączy do niego, to już nigdy nie będzie żyć w biedzie. To oczywiście kłamstwa kolejnego obłąkanego człowieka. Ma on jednak charyzmę, którą potrafi uwodzić. Tworzy więc armię ślepo podążających za nim facetów, chcących po prostu przynależeć do jakieś większej grupy. Podczas walki klas w maszynę przemocy zostaje wciągnięte dziecko. Dziewczynka (Anya Taylor-Joy) podejmuje same złe decyzje. By przetrwać w tym świecie, trzyma się kurczowo jednego uczucia, które mobilizuje ją do walki – zemsty. Na seansie Mad Max: Na drodze gniewu dobrze poznaliśmy motywacje Furiosy. Teraz dostajemy możliwość zrozumienia tej postaci i jej historii.
Reżyser George Miller kazał nam czekać 9 lat na powrót do swojego postapokaliptycznego świata rządzonego przez gangi motocyklowe i różnego rodzaju socjopatów. Przygoda, którą rozpoczęliśmy w 1979 roku wraz z Melem Gibsonem, zyskała wspaniałą formę. Miller stworzył bowiem rzeczywistość bardzo brutalną, wręcz odrażającą, ale też niezwykle angażującą i miejscami nawet komiksową. I wspaniałe jest to, że ten świat mu się nie nudzi, a od 45 lat jest sukcesywnie rozwijany – dopisywane są nowe rozdziały, dodawane są nowe miejsca i bohaterowie, budowana jest mitologia. Każda postać jest barwna i ma swój niepowtarzalny charakter, wygląd i charyzmę. Widać, że Miller wiele lat poświęcił na dopracowanie nawet najmniejszych szczegółów tego uniwersum.
Ta opowieść zasadniczo powinna być o Furiosie, ale tak naprawdę jest o ludzkiej chciwości i o tym, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Do tego pokazane jest, że władcy, by utrzymać swój status, potrzebują ciągłego poczucia zagrożenia – wojen, które będą mogli prowadzić z wybranym przeciwnikiem. Pokój rozleniwia! Powoduje, że ludzie zaczynają myśleć i knuć. Każdy rządzący boi się utraty kontroli i władzy. Dlatego Dementus cały czas chce poszerzać swoje wpływy i zdobywać nowe tereny. Dlatego Wieczny Joe usilnie próbuje spłodzić jak najwięcej zdrowych potomków.
Miller pokazał, że potrafi tworzyć zarówno światy umorusane smarem, jak i cukierkowe opowieści dla dzieci (w Babe - świnka z klasą czy animowanym Happy Feet. Tupot małych stóp). Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Teraz znów daje ujście swojej kreatywności. Furiosa: Saga Mad Maxa diametralnie różni się od hitu sprzed 9 lat. Niby to ten sam świat, ale opowieść i sposób jej prowadzenia są zupełnie inne. Jak już wspomniałem, tytułowa bohaterka jest jedynie wytrychem do przedstawienia wojny klasowej. Wydarzenia obserwujemy z jej perspektywy, jednak trudno mi jednoznacznie powiedzieć, że jest ona w centrum tej opowieści. Charyzmatyczna Anya Taylor-Joy walczy o uwagę widzów ze zmienionym nie do poznania Chrisem Hemsworthem. Australijski aktor powoli wychodzi się z szuflady, w której na dekadę zamknął go Marvel, i pokazuje, że potrafi coś więcej niż latać z dużym młotem. Stworzona przez niego postać Dementusa jest świetna. Hemsworth dodaje jej trochę lekkiego humoru i takiej dziecięcej naiwności, dzięki czemu wykreowany socjopata wydaje się jeszcze bardziej niebezpieczny. Na szczęście nie przekracza cienkiej linii parodii.
Reżyser nie zaprząta sobie głowy przejmującymi dialogami czy wolnymi scenami pokazującymi emocje tytułowej bohaterki. Woli, gdy akcja pędzi 200 km/h, a dookoła unosi się zapach benzyny. Nie ma tu czasu na nudę. Jednak te pościgi, walki i wybuchy nie są wymuszone. Pojawiają się bardzo naturalnie i są odpowiednio umotywowane. I może w ferworze walki postacie czasami wydają się płaskie, ale te niedoskonałości bardzo szybko przestają mieć znaczenie. Klimat podbija jeszcze świetna muzyka Toma Holkenborga, która doskonale pasuje do tej pędzącej rzeczywistości.
Furiosa: Saga Mad Max w idealny sposób rozwija świat, który pokochaliśmy. Nie odcina od niego kuponów. Nie składa obietnic, których nie może spełnić. Nie jest też naszpikowana easter eggami ani jakimiś odniesieniami do poprzedniej trylogii. Stara się być prequelem produkcji Mad Max: Na drodze gniewu, ale nie powiela tych samych schematów. Bardzo się cieszę, że Miller porzucił pomysł obsadzenia w roli Furiosy Charlize Theron, bo komputerowe odmłodzenie aktorki nie wyszłoby najlepiej. Przekonaliśmy się o tym w innych produkcjach, które próbowały takich sztuczek. Poza tym Anyia Taylor-Joy znakomicie dała sobie radę. Jestem ciekaw, co jeszcze Miller nam pokaże, bo widać, że nie zatracił swojego talentu. On się dopiero rozkręca.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat