„Galavant”: sezon 1, odcinek 7 i 8 (finał) – recenzja
W 2 ostatnich odcinkach 1. sezonu "Galavant" potwierdza status niezwykle świeżej, oryginalnej hybrydy pozornie niepasujących do siebie gatunków, którą ogląda się z ogromną przyjemnością. Finałowy epizod zasypuje ponadto widzów cliffhangerami, co rozbudza tylko nadzieję na 2. sezon.
W 2 ostatnich odcinkach 1. sezonu "Galavant" potwierdza status niezwykle świeżej, oryginalnej hybrydy pozornie niepasujących do siebie gatunków, którą ogląda się z ogromną przyjemnością. Finałowy epizod zasypuje ponadto widzów cliffhangerami, co rozbudza tylko nadzieję na 2. sezon.
Serialowi od początku towarzyszy duża porcja czarnego humoru związana z życiem w czasach średniowiecznych. Żarty na temat ówczesnej długości życia czy choćby piosenka, w której nadworny kucharz razem z Gwynn wyrażają nadzieję, że jedno z dwunastu dzieci może przeżyje, są rozbrajające. Tym razem mamy do czynienia z kilkuletnim władcą, kuzynem księżniczki Isabelli, który planuje ją poślubić - i trzeba przyznać, że sceny z jego udziałem wypadają znakomicie. Kucharz wraz ze swoją ukochaną, którzy stanowią wyjątkowo uroczą parę, również nie zawodzą. Piosenka o planie otrucia wszystkich zgromadzonych na uczcie gości w ich wykonaniu to mistrzostwo. Kontrast między makabrycznym tekstem utworu a czarującym i pełnym radości wykonaniem potęguje tylko śmiech.
Po raz kolejny zostaje użyty metahumor - zamknięci w jednej celi Sid i błazen żartują, że ich bohaterowie nie mają nic ciekawego do powiedzenia i są tylko źródłem żartów. Ponadto błazen, który jest jednocześnie narratorem utworu, zdaje sobie sprawę z faktu, że występuje w serialu, a najzabawniejszy dowcip ostatniego odcinka pada w ostatnich chwilach właśnie z jego ust, kiedy pyta, czy zbyt duża liczba piosenek nie spowoduje słabych wyników oglądalności. Te ciekawe, postmodernistyczne elementy narracji dodają całej produkcji smaku i pokazują dystans twórców do samego serialu.
[video-browser playlist="657393" suggest=""]
Muzyka i choreografia nadal stoją na wysokim poziomie i - co najważniejsze - doskonale współgrają z elementami komediowymi. Świetne są sceny, w których tytułowy bohater nie może dokończyć piosenki o tym, że nadszedł jego moment, czy ballada Richarda o jego przyjaźni z Garethem, uspokajająca atmosferę w całym królestwie. Po raz pierwszy możemy zobaczyć przezabawne interakcje Galavanta z królem Richardem, którzy w błyskawicznym tempie przechodzą od roli największych wrogów do osobliwych kumpli. Aż chciałoby się od razu zobaczyć, jak będzie wyglądać ich wspólna podróż, do której zostali zmuszeni.
Mimo lekkiej i zabawnej natury "Galavant" w ostatnim odcinku wręcz zasypuje widownię zwrotami akcji, kończąc 1. sezon kilkoma istotnymi cliffhangerami. Trio, które towarzyszyło nam od początku, zostaje rozdzielone. Isabella zostaje zmuszona do szukania pomocy u wspomnianego kuzyna, Sid właściwie został pozostawiony sam sobie, a Galavant odpływa u boku Richarda. Jednak najbardziej szokująca scena to zabójstwo brata Richarda przez Madalenę, którego chyba nikt się nie spodziewał. Aż trudno uwierzyć, że naprawdę do tego doszło, bowiem w tym serialu z niecnych czynów do tej pory tylko żartowano, więc kiedy bohaterka wbija nóż w plecy Kingsleya, czuć wyraźną konsternację. Ten krok potwierdza, że to właśnie Madalena jest tutaj najbardziej nikczemnym czarnym charakterem.
Czytaj również: Niska oglądalność „Galavant”. Serial zostanie anulowany?
„Galavant” w swoim krótkim czasie na antenie udowodnił, że połączenie odległych od siebie gatunków może działać znakomicie. Musicalowy sitcom opatrzony baśniową konwencją to unikalna kombinacja, która stanowi o wyjątkowości tego serialu. Naprawdę szkoda się już z tą produkcją żegnać – za mało odcinków w zbyt krótkim czasie. Teraz pozostaje tylko nadzieja, że stacja ABC dostrzeże, jaką perłę ma w swojej ofercie, i da szansę powrócić serialowi z 2. sezonem.
Poznaj recenzenta
Stefan ŁojkoDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat