Gambit królowej - recenzja miniserialu
Gambit królowej to nowy miniserial Netflixa oparty na powieści autorstwa Tevisa Waltera. Oceniam produkcję.
Gambit królowej to nowy miniserial Netflixa oparty na powieści autorstwa Tevisa Waltera. Oceniam produkcję.
Bohaterką serialu Gambit królowej jest Beth Harmon, która w wieku ośmiu lat trafia do sierocińca po śmierci matki. Tam pod okiem miejscowego woźnego odkrywa swój talent do szachów. Jednak przy okazji orientuje się, że najlepiej gra pod wpływem środków odurzających. Przez kolejne lata Beth pnie się po szczeblach kariery w środowisku szachowym, zdobywając uznanie, jednak przy okazji mierząc się z własnymi ambicjami, głodem zwycięstw i nałogami. Okazuje się, że największym przeciwnikiem nie są jej rywale w turniejach szachowych, ale ona sama.
Szachy nie są tak widowiskowym i wdzięcznym sportem do pokazania na ekranie, jak choćby koszykówka czy boks. Trzeba wykazać się naprawdę świetnym talentem narracyjnym i realizacyjnym, aby dobrze ukazać wszelkie aspekty tej dyscypliny i wciągnąć w nią widza. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę w napięciu obserwował rozgrywki szachowe, a tutaj twórcy wykreowali pojedynki głównej bohaterki na miarę prawdziwego widowiska, które można śledzić z ogromnym zainteresowaniem. Całe napięcie towarzyszące rozgrywkom zostało zbudowane nie za pomocą kolejnych ruchów na szachownicy, ale za pomocą pewnych niuansów, jak miny uczestników pojedynku czy spojrzenia osób obserwujących grę. W tym serialu nawet najmniej ważne starcie sprawia, że widz interesuje się kolejnym ruchem wykonanym przez bohaterkę czy jej oponenta.
Jednak nie samymi szachami ta produkcja żyje. Twórcy bardzo zgrabnie przeplatają te mroczne, bardzo dramatyczne wątki z tymi pozytywnymi, budującymi i radosnymi. Z początku wydawało mi się, że to będzie bardzo gorzka życiowo produkcja. I rzeczywiście w wielu momentach tak jest. Gdy twórcy wchodzą w te dramatyczne rejony związane z szybkim dorastaniem, utratą ukochanych osób czy bycia więźniem własnych ambicji, to wszystko zostaje podane w punkt i wybrzmiewa bardzo mocno, głównie dzięki kreacji głównej bohaterki (ale o tym za chwilę). Świetnie w tej produkcji pokazano, jak chęć doprowadzenia swojego talentu do perfekcji i żądza zwycięstwa potrafią pokonać człowieka, zaprowadzić go w mroczne rejony duszy.
Nie zmienia to faktu, że jak dla mnie ta produkcja jest swoistym serialem z gatunku feel good, czyli obrazem, po którym odczuwa się większą energię do życia i radość. Twórcy sprawnie dozują ten dramatyzm opowieści, jednak pod tym płaszczykiem doskonale rozwijają piękną, budującą opowieść o walce o własne marzenia, przyjaźni i więzach silniejszych niż te rodzinne. Mimo wszystkich okropieństw, które spotykają Beth na jej drodze, serial Netflixa jest fantastycznym, pełnym nadziei manifestem o tym, że czasem nie warto liczyć tylko na samego lub samą siebie. Wystarczy po prostu zwyczajnie poprosić o pomoc, a wtedy sukces smakuje jeszcze lepiej. Gambit królowej to zadziwiająca mieszanka mroku i dramatyzmu z nadzieją i radością życia, która w wielu wypadkach nie miałaby prawa się sprawdzić. Jednak tutaj ten emocjonalny miszmasz wypadł bardzo dobrze. Aż chce się po obejrzeniu serialu chwycić szachownice i rozegrać kilka partyjek ze znajomymi.
Wielką siłą tej produkcji jest kreacja głównej bohaterki, która w pewnym momencie samodzielnie dźwiga całą historię. Anya Taylor-Joy momentami może się wydawać bez wyrazu, ale to tylko pozory. Aktorka prostymi środkami potrafi przekazać całą paletę emocji i rozterek. Dodatkowo Taylor-Joy ma w sobie sporo takiej niewymuszonej charyzmy i magnetyzmu, dzięki czemu doskonale potrafi oddać blaski i cienie życiorysu swojej bohaterki. Jednak nie zabiera ona całego pola dla siebie, ponieważ drugoplanowe kreacje są również naprawdę dobre. Tutaj wyróżniłbym Thomasa Brodie-Sangstera w roli Benny'ego, który wnosi sporo luzu i takiej ujmującej nonszalancji do opowieści. Podobnie sprawa ma się z Jolene graną przez Moses Ingram. Aktorka potrafi znaleźć złoty środek między buntowniczą postawą a przyjaźnią i troską wobec głównej bohaterki. Zwrócić uwagę należy również na rolę Marcina Dorocińskiego w serialu jako głównego przeciwnika Beth. Posągowa kreacja polskiego aktora jako sowieckiego szachisty sprawdza się w historii, dobrze buduje on postać legendarnego gracza, wokół którego narosła atmosfera podniosłości.
Gambit królowej to jedna z tych produkcji, na które w ogóle nie czekałem, a naprawdę zostałem miło zaskoczony. Być może jest to nawet najmilsze moje zaskoczenie serialowe w tym roku. Mroczna, a zarazem ciepła produkcja z bardzo dobrym aktorstwem i wciągającą historią. Polecam.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat