Gangi Londynu: sezon 2 - recenzja
Gangi Londynu, czyli uznany serial gangsterski, powrócił z 2. sezonem. Dostajemy w nim jeszcze więcej szalonej akcji i ciekawą intrygę. Oceniam.
Gangi Londynu, czyli uznany serial gangsterski, powrócił z 2. sezonem. Dostajemy w nim jeszcze więcej szalonej akcji i ciekawą intrygę. Oceniam.
Jak pamiętacie, w premierowym sezonie Gangi Londynu skończyły się sporym cliffhangerem, w którym Sean Wallace zginął z rąk Elliota, a były tajniak zaczął pracować dla Inwestorów. W 2. serii w Londynie pojawia się nowy gracz – Koba, który został wysłany przez Inwestorów, aby zapanować nad chaosem w mieście. Nie dość, że pojawiły się niesnaski pomiędzy poszczególnymi członkami organizacji, to jeszcze jakiś tajemniczy zamachowiec postanowił pozbyć się gangsterów. A żeby tego było mało, w Londynie zjawia się Elliot. Nasz były tajniak pod przykrywką pracy dla Inwestorów chce się ich pozbyć raz na zawsze.
Gangi Londynu od zawsze stały znakomitymi scenami akcji. Tak właściwie był to znak rozpoznawczy serii, ponieważ odpowiadał za nią nie kto inny, jak Gareth Evans, twórca dyptyku Raid. W 2. sezonie twórca nie był showrunnerem, jednak jego piętno na zawsze odcisnęło się na produkcji. Jeśli chodzi o sceny akcji, najnowsza odsłona to majstersztyk. Tak właściwie każdą sekwencję walki czy strzelaniny można pokazywać adeptom reżyserii jako przykład tego, jak powinno kręcić się tego rodzaju sceny i trzymać widza w napięciu. A poszczególne kadry z 2. sezonu można wkleić do książki o najlepszych scenach akcji, jeśli takowa w przyszłości powstanie. Sceny są widowiskowe i przy okazji łączą w sobie ogromną surowość i realizm. Widz może odczuć każdy cios zadany bohaterowi czy każdy strzał oddany w jego kierunku. A to ogromna zasługa całej ekipy realizującej projekt, od kaskaderów po operatorów. Jest brutalnie, mrocznie, bardzo krwawo. Jednak przemoc ma swoje uzasadnienie – jest siłą sprawczą w fabule. Mimo krwawej łaźni, którą widzimy na ekranie, po prostu chce się oglądać ten taniec kul i kopniaków.
Nowy sezon pięknie pokazuje wycieczkę głównych postaci w mroczne rejony, których do tej pory nie widzieliśmy w serialu. Twórcy znakomicie przedstawili bardzo nihilistyczną wędrówkę trzech postaci. Chodzi mi o Seana, Elliota i Marian. W pewnym momencie miałem nawet tak, że znienawidziłem wspomnianych bohaterów, bo po prostu dopuszczali się czynów, za które nie dało się im kibicować. Jednak łapałem się też na tym, że współczułem im w niektórych momentach i rozumiałem motywacje, które kryją się za tą drogą ku upadkowi. I w tym miejscu należą się słowa uznania dla scenarzystów, którzy potrafili napisać poszczególne postacie tak, aby potrafiły zatrzymać widza przed ekranem, mimo moralnej zgnilizny. Bo przecież w 2. sezonie o żadnej postaci nie można powiedzieć, że jest protagonistą – nawet o Eliocie. Twórcy bardzo sprawnie zbudowali fabułę wokół samych antagonistów, operując ich mrokiem w fascynujący i przyciągający sposób. A to prawdziwa sztuka.
Jednak nie jest tak, że scenarzyści wyciągnęli potencjał ze wszystkich postaci, jakie pojawiają się w 2. sezonie. Największy niedosyt pozostaje, jeśli chodzi o Kobę. Złoczyńca miał znakomite wejście. Pierwsza scena z jego udziałem to prawdziwy pokaz brutalności i demoniczności. Jednak z odcinka na odcinek twórcy coraz bardziej odzierali go ze wszystkich elementów, które przemawiały za tym, że będzie świetnym czarnym charakterem. I tak w ostatnich odcinkach sprawdzał się tylko jako przyboczny Seana. Koba to książkowy przykład postaci, która w trakcie trwania sezonu notuje tendencję spadkową. Był on niestety wielkim rozczarowaniem nowej odsłony Gangów Londynu.
A co z fabułą? Nowy sezon omawianego serialu z początku nie prezentował się jakoś wybitnie. Taka standardowa historia, w której motyw zemsty miesza się z gangsterskimi porachunkami. Na szczęście im dalej, tym lepiej. Mam wrażenie, że w fabule zaczęło się coś dziać od momentu przywrócenia Seana do życia. Alex był bezbarwną postacią i nie uniósłby na swoich barkach tej opowieści. Starcie motywacji i filozofii Elliota z Seanem opłaciło się o wiele bardziej. Panowie świetnie sprawdzili się jako swoiste przeciwieństwa, które jednak zgadzają się w wielu kwestiach. Do tego twórcy zapewnili sporo ciekawych, nawet szokujących twistów, które sprawiły, że można było zbierać szczękę z podłogi. Podobało mi się również to, jak zmyślnie rozłożyli pionki na fabularnej szachownicy – zbudowali fundament pod kolejny sezon! Nie ukrywam, że bardzo chcę zobaczyć, jak rozwinie się ta historia w kolejnej, zapowiedzianej już odsłonie.
Gangi Londynu w 2. sezonie trzymają bardzo dobry poziom znany z premierowej serii. Znakomite sceny akcji, ciekawa, wielowątkowa fabuła i postacie, które zostają w pamięci po seansie – to wszystko sprawia, że serial jest jedną z ciekawszych produkcji ostatnich lat.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat