

W poprzednim odcinku Gen V Marie opuściła schron Edgara – poczuła się na tyle potężna, aby wziąć sprawy w swoje ręce. Trudno się jej dziwić, skoro bez większych problemów uzdrowiła Polarity. Nie chciała tego zrobić z Cate, która starała się ją przekonać, że może jej zaufać. Postępowanie Marie zaskakuje, bo nagle nabrała pewności siebie pod wpływem swojej mocy – wręcz wydawała się arogancka, gdy samodzielnie powstrzymała Emmę, Sama i Jordan. Ale w przypadku Cate wykazała się rozsądkiem, bo ta bohaterka wielokrotnie już ją zdradziła. Zmiany w zachowaniu bohaterów – mowa tu o opanowanym i odpowiedzialnym Samie czy butnej Marie – następują zbyt szybko i w bardzo krótkim czasie.
Świetnie prezentuje się wątek Polarity, który jest trochę wymuszony śmiercią Chance’a Perdomo. Można się domyślić, że ta walka z Cipherem pierwotnie miała należeć do Andre. Sean Patrick Thomas gra znakomicie, bo idealnie pokazał dramat swojej postaci po śmierci syna. Ponadto z przyjemnością obserwowało się Polarity wykorzystującego całą swoją siłę. Samo starcie prezentowało się efektownie – miało charakter bardzo siłowy i fizyczny, gdy dołączyli do niego Sam, Greg i Jordan, których Cipher zaczął kontrolować swoją mocą. Aż czuło się ciężar tych ciosów.
Tymczasem Marie uzdrowiła "ojca" Ciphera, potwierdzając teorię z poprzedniego odcinka, że rzeczywiście to nie kto inny, jak sam Thomas Godolkin, założyciel Uniwersytetu i twórca Projektu Odessa. Natomiast większym zaskoczeniem okazało się to, że to on przez cały czas kontrolował Ciphera, a raczej Douga, który błagał o życie naszą grupę. Czy to rozwiązanie zagadki szokuje? Niekoniecznie, jeśli wcześniej uwierzyło się Marie, że Doug nie ma we krwi Związku V, a mimo to używa mocy. W każdym razie twist był emocjonujący i bardzo udany, bo wiele wątków nabrało sensu.
Ale po tym uzdrowieniu Godolkina, które kosztowało Marie dużo wysiłku, pojawiło się pytanie, czy Ethan Slater dorówna grze kapitalnemu Hamishowi Linklaterowi. W końcu dzielą tę samą postać. Na szczęście kreacja aktora wydaje się równie charyzmatyczna. Na pierwszy rzut oka Godolkin sprawia wrażenie bardzo sympatycznego i uprzejmego człowieka, ale to tylko pozory. Bez większych skrupułów zabił Hample’a ze śmiesznymi mocami, którego uznał za bezużytecznego. Pokazał prawdziwą twarz bezwzględnego naukowca, co ekscytuje przed finałem sezonu. Budzi grozę, a do tego chce wprowadzić w życie plan zmniejszenia populacji supków, więc stawka jest wysoka.
W tym dynamicznie rozwijającym się odcinku poznaliśmy lepiej moce Annabeth, którą nachodzą wizje, najczęściej pod postacią koszmarów. Przewidziała śmierć rodziców, więc można się spodziewać, że i tym razem krwawe wydarzenia związane z Marie mogą się urzeczywistnić. To też podnosi poziom emocji przed ostatecznymi rozstrzygnięciami.
Ponadto nie zabrakło wulgarnych i obrzydliwych scen – np. wyjście z tyłka supka wspomnianego Hample’a. Jest to w stylu The Boys, jedni uznają to za żenujące, a inni za komiczne. Miejmy nadzieję, że tego rodzaju motyw nie został wprowadzony tylko dla śmiechu. Może ta dziwaczna moc supka okaże się użyteczna.
Siódmy epizod przyniósł sporo emocji ze względu na szybkie tempo wydarzeń oraz zaskoczenia. Bohaterowie dokonywali różnych wyborów oraz intensywnie korzystali ze swoich mocy, jak na superbohaterski serial przystało. Nie ma znaczenia czy przewidziało się twist, czy nie. To był fajny, ekscytujący odcinek, w którym ciekawie poprowadzono wątki. Dzięki temu na finał będziemy czekać z dużą niecierpliwością.
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska
