Gra o tron – 02×10
Po chwalonym przez większość fanów odcinku dziewiątym, oczekiwania wobec finału drugiego sezonu Gry o tron były naprawdę wysokie. Z drugiej strony, sezon ten był raczej powszechnie uznawany za kontrowersyjny, zwłaszcza przez „czytelników”. Aż nadszedł finał...
Po chwalonym przez większość fanów odcinku dziewiątym, oczekiwania wobec finału drugiego sezonu Gry o tron były naprawdę wysokie. Z drugiej strony, sezon ten był raczej powszechnie uznawany za kontrowersyjny, zwłaszcza przez „czytelników”. Aż nadszedł finał...
Śledząc opinie widzów serialu o poszczególnych odcinkach, można zauważyć stały trend – ci, którzy są również fanami książek, oceniają je znacznie surowiej niż ci, którzy książek nie czytali. Jednak nawet mając na uwadze to, że serial powinniśmy traktować jako osobne dzieło, nie mogę powiedzieć, by „Valar Morghulis” spełnił moje oczekiwania.
[image-browser playlist="601865" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Na początku jednak wszystko szło ku dobremu. Początek odcinka to chwila, w której wydarzenia postępują zaskakująco zgodnie z logiką – Królewska Przystań. Otwarcie bardzo mocne, bo pokazujące bolesną – dosłownie i w przenośni – sytuację, w jakiej znalazł się Tyrion. „Prawdziwa twarz” Wielkiego Maestera (przez chwilę zastanawiałem się, kto to jest) i jego wbicie szpili Tyrionowi (scena z monetą) to plusy, które szczerze mnie zaskoczyły. Kolejnym było wyraźne ukazanie szkód fizycznych, jakich doznał Tyrion (nos oczywiście pozostał na swoim miejscu). Podrick dalej wykonuje dobrą robotę, a Shae... cóż, jest sobą.
Minusem było natomiast wypróżnienie się konia Tywina przed salą tronową, zamiast w środku... Oczywiście żartuję, choć waga, jaką niektórzy fani przykładali do tej sceny jest śmieszna i przerażająca jednocześnie. Scena w sali tronowej była odpowiednim podsumowaniem poprzedniego odcinka i rzuceniem światła na obecną sytuację polityczną Westeros. Zgodnie z przewidywaniami, małżeństwo Jeoffreya i Sansy zostało odwołane – ku uciesze wszystkich zainteresowanych. Co do samej Sansy, to jej rola w całym sezonie wypada na plus, pomimo iż nigdy wcześniej nie mogłem zdzierżyć tej postaci. Po długich oczekiwaniach mamy też w końcu okazję zobaczyć Littlefingera – który nie przepuścił tej okazji, by być w wielu miejscach jednocześnie i ukraść ponownie kwestię Ogara („wszyscy tu są kłamcami...”).
[image-browser playlist="601866" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Fani serialu zareagowali bardzo entuzjastycznie na wieść o tym, że finałowy odcinek sezonu będzie dłuższy o dziesięć minut. Ale jeśli wziąć pod uwagę, że połowę tego czasu zajęła Niezwykle Istotna scena z Ros... Z pewnością teraz będziemy spać spokojnie, wiedząc, że nasza ulubiona bohaterka wróciła do pracy. Dziękujemy.
„Współpraca” Jaime'ego i Brienne to kolejny z mocnych punktów odcinka. Podczas ich wspólnej sceny możemy się przekonać o kilku rzeczach – Brienne naprawdę jest tak zabójcza, jak się wydaje, ludzie Starków nie są święci (w sumie to było dość oczywiste), no i wydaje się, że stosunki strażniczki i jej więźnia stopniowo będą się zmieniać. Oczywiście to dopiero początek ich wspólnej drogi – zarówno dosłownie, jak i w przenośni.
A propos Starków – tym razem nie udało się uniknąć tragicznego wątku Robba i jego matki. Tragicznego w każdym sensie. Mając na uwadze fakt, że wątek ten został praktycznie stworzony od nowa i że jest chyba najbardziej krytykowanym wśród fanów, ciężko mi komentować wydarzenia rozgrywające się w obozie Starków. Pozostaje mi wierzyć, że twórcy serialu jakoś znajdą zagubiony sens zachowań Króla Północy...
[image-browser playlist="601867" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Zaledwie jedną krótką scenę otrzymał wielki przegrany poprzedniego odcinka – Stannis. Jak możemy się przekonać, król gramatyki jest cały i zdrowy. Cała scena wydała mi się dość dziwna – nie oczekiwałem od Stannisa wyrzutów sumienia. Najwyraźniej Czerwona Kapłanka ma na niego większy wpływ, niż to było dotąd pokazane. Wbrew oczekiwaniom nie poznaliśmy też niestety losów Davosa i Salladhora Saana (po co wprowadzać nową postać i pokazywać ją tylko w jednej scenie?).
Kolejne dwa spore wątki ukazane w odcinku wywołują kontrowersje. Dla mnie osobiście ważniejszym z nich jest sytuacja w Winterfell. I muszę przyznać, że wątek ten mnie rozczarował – choć głównie z powodu naprawdę wysokich oczekiwań. Oczywiście, interakcja Luwina i Theona stała na najwyższym poziomie, a rozwiązanie akcji z przemową księcia Winterfell było piekielnie zabawne i po raz kolejny pokazało, jak pragmatycznymi ludźmi są mieszkańcy Żelaznych Wysp. Jednak „spontaniczny samozapłon” Winterfell był kiepskim rozwiązaniem i spowodował to, czego twórcy odcinka starali się unikać – pozostawił duże niedomówienie. Rozumiem, że ma to wzbudzić spekulacje wśród widzów. Jednak z tego, co zauważyłem po komentarzach, sam wątek „upadku” serca północy wywołał znacznie mniejsze emocje, niż na to zasługiwał. Być może warto było przenieść go w całości do trzeciego sezonu, gdzie zapewne zostanie wytłumaczony. Tak czy inaczej zmarnowano spory potencjał i pozostawiono tak ważny wątek Theona bez odpowiedniego zamknięcia. Na plus natomiast można zaliczyć ostatnią scenę Luwina i ucieczkę Brana i spółki na tle płonącego zamku.
[image-browser playlist="601868" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Oczywiście wątkiem, który najbardziej rozczarował większość fanów serii, był Dom Nieśmiertelnych. Z pewnością mogę ich zrozumieć – to miał być główny punkt całego tegorocznego wątku Daenerys i nawet ja, będąc zupełnie obojętnym wobec Matki Smoków, zastanawiałem się nad jego zobrazowaniem. Ku zaskoczeniu wszystkich, twórcy serialu podjęli wyzwanie i pokazali zupełnie nowe „wizje” Dany, łącznie z powrotem „zza grobu” jej męża. Wizje te zresztą zostały zrobione naprawdę nieźle i nawet widzę w nich jakiś sens. Na równi z zaskoczeniem scenarzyści wzbudzili tym jednak kontrowersje. Osobiście, mając na uwadze zmienioną motywację wizyty bohaterki w Domu, nie byłbym zaszokowany, gdyby pominięto jej wizje zupełnie. Jednak zadano sobie sporo trudu, zmieniono cały wątek, a wszystko to bez widocznego celu. Nie dowiedzieliśmy się nawet, czemu Dom Nieśmiertelnych tak właśnie się nazywa... Tak czy inaczej, cały rok spędzony przez Dany w Qarth wydaje się sprowadzać do krótkiej lekcji – nie ufaj nikomu. Rozczarowujące.
Wątek Jona Snowa pozostał jednym z nudniejszych w sezonie, choć przynajmniej doczekał się jakiejś walki. Zgodnie z tym, czego wszyscy się spodziewali, Snow rozpocznie od teraz karierę podwójnego agenta. Mam przynajmniej nadzieję, że zostało to odpowiednio podkreślone – bo inaczej Qhorin wyjdzie na największego idiotę w Westeros. Nawet Ygritte wydaje się nieprzekonana jego obelgami... Z kolei Duch dalej odmawia brania udziału w tym wątku. Miejmy nadzieję, że powróci w przyszłym roku, razem z ciekawymi wydarzeniami.
Na koniec, żeby złagodzić wyrok, dwa naprawdę udane wątki. Po pierwsze spotkanie Aryi i Jaqena. Przemiana tego drugiego była najbardziej przeze mnie oczekiwaną sceną odcinka i chyba jedną z nielicznych, której widzowie nie mogli przewidzieć. I choć jej efektowność pozostawia sporo do życzenia, to biorąc pod uwagę możliwości techniczne serialu, była naprawdę dobrze rozegrana. W połączeniu z wypowiedziami aktora (aktorów) i znanym już wcześniej motywem muzycznym, wywołała chyba odpowiedni efekt zaskoczenia. Cała rozmowa Jaqena i Aryi była zaś dokładnie taka, jak sobie wyobrażałem. Pozostaje tylko pytanie – czy w serialu pojawi się ponownie Tom Wlaschiha, który zyskał dzięki tej roli licznych fanów?
[image-browser playlist="601869" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Na finał odcinka i całego sezonu powróciliśmy ponownie za Mur. Jeśli ktoś miał okazję posłuchać soundtracku do drugiego sezonu, mógł spodziewać się tego, co zobaczył. Mimo to, odsłuchanie ostatniego utworu w kontekście rozgrywających się na ekranie wydarzeń było niezwykłym przeżyciem. Zupełna zmiana klimatu od momentu trzeciego sygnału rogu była perfekcyjna, a narastające napięcie dało się wyczuć. I choć w świetle dnia Biali Wędrowcy okazali się zaskakująco... brzydcy, to nie powiedziałbym im tego prosto w twarz (szczerze ciekawi mnie, w jaki sposób Sam zamierza to przeżyć). Koniec końców, tak jak w pierwszym sezonie królował ogień, tak tym razem zakończyliśmy lodem.
„Valar Morghulis” trudno nazwać złym odcinkiem – większość wątków została zamknięta w zgodny z przewidywaniami sposób, było też kilka mocnych i zaskakujących scen. Jednak wydaje mi się, że po zamknięciu sezonu mogliśmy oczekiwać nieco więcej. Oceniając cały sezon nie sposób nie zauważyć, że wątki najbardziej pozmieniane przez twórców serialu nie doczekały się uznania widzów, a ograniczony czas antenowy nie został najlepiej rozplanowany (Ros!). Czy decyzja o rozłożeniu kolejnego tomu książki na dwa sezony pomoże twórcom serialu oddać sprawiedliwość rozgrywającym się w nim wydarzeniom? Pozostaje mieć nadzieję, że tak. Do przyszłego roku!
Ocena: 7/10
Poznaj recenzenta
Jan MorysDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat