Gra o tron – 03×01
Pierwszy odcinek trzeciego sezonu Gry o tron to zaledwie przedsmak nowej serii. Udaje się mu właściwie tylko zarysować bieżącą sytuację w serialu.
Pierwszy odcinek trzeciego sezonu Gry o tron to zaledwie przedsmak nowej serii. Udaje się mu właściwie tylko zarysować bieżącą sytuację w serialu.
Uwaga, recenzja zawiera ogólny opis fabuły, który może być uznany za spoiler
Na ten moment przyszło widzom długo czekać. Gdy więc z ekranu zaczyna lecieć słynna muzyka Ramina Djawadiego, można poczuć ciarki na plecach, zwłaszcza że pierwsza scena zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończyła się seria druga – za Murem, w śnieżnej zamieci, kiedy Sam ucieka od niebezpieczeństwa. Gdy atakuje go jeden z Białych Wędrowców, przez chwilę można pomyśleć, że już na starcie dostaniemy pierwsze śmiertelne żniwo. Na szczęście pozostali członkowie Straży Nocnej czuwają, ratując Sama i paląc ciało Nieumarłego.
Kilkadziesiąt kilometrów w głąb "dziczy", Jon Snow trafia do obozu, gdzie rządzi "Król za Murem". Bękart Neda spotyka się z Władcą, wymienia z nim kilka uwag, dostrzega też niespodziewanego mieszkańca tych okolic, od którego nie może oderwać wzroku i... w zasadzie tyle. Znaczące jest bowiem, że w każdym z przedstawionych wątków nie zdążyło stać się zbyt wiele. Uwaga twórców celowo przeskakuje z obozu na obozu, pokrótce ukazując, co dzieje się u większości istotnych postaci. To celowa i ważna rozbiegówka przed pozostałą częścią sezonu.
[image-browser playlist="592869" suggest=""]©2013 HBO
Najciekawsze są sceny z Daenerys, która dopłynęła do Zatoki Niewolników, gdzie negocjuje kupno Armii Nieskalanych, złożonej z wyzbytych wszelkich emocji żołnierzy, gotowych spełnić każdą zachciankę swojego władcy. HBO przedstawia to zresztą w wyjątkowo klarowny i bolesny sposób. Gdy dowódca odcina jednemu z wojowników sutek, mężczyzna nie porusza nawet jednym mięśniem, by się przed tym bronić. Później jeszcze kwituje to wydarzenie zdaniem: "Cieszę się, że mogłem panu służyć". Daenerys zastanawia się, jakie wyzwania może nieść dowództwo Armią złożoną z takich jednostek. Największe wrażenie robi końcowa scena, zawierająca przestrogę o tym, że wygląd może być czymś niezwykle zwodniczym i że trzeba być ostrożnym na każdym kroku. Warto nadmienić, że zobaczymy również smoki, które wyraźnie rozwinęły skrzydła, odkąd widzieliśmy je po raz ostatni. "Wciąż rosną za wolno" - komentuje jednak ich potężniejsze wymiary Zrodzona z Burzy.
Intrygująco wypadły także sceny z Lannisterami: niezwykle gorzka rozmowa Tyriona z ojcem oraz kolejne niesnaski na linii Joffrey–Cersei. Te ostatnie spowodowane są zresztą szokującym zachowaniem przyszłej królowej Westeros, Lady Margaery Tyrell, która bez "pozwolenia" i opieki udaje się do najbiedniejszej dzielnicy Królewskiej Przystani. Pochylenie się nad losem ubogich sierot, które straciły rodziny w czasie walk zbrojnych, może stanowić strategiczne posunięcie, mające szansę zaowocować niezwykłymi efektami. "Niesubordynacja" Margaery nie pasuje oczywiście Cersei, która stara się umniejszyć dokonania przyszłej synowej, przedstawiając własną wersję wydarzeń.
Sceny z Tyrionem znów były pełne humoru, jedynej broni, której nikt jest w stanie odebrać "Karłowi". Nietypowa relacja ojca z synem zostaje tu przedstawiona niesłychanie wymownie. Wyciągnięte zostają na wierzch wszelkie problemy, które dzielą złączonych więzami krwi mężczyzn. Pada też znamienne zdanie o zaszczycie bycia Lannisterem, które uderza w dumę Tyriona.
[image-browser playlist="592870" suggest=""]©2013 HBO
Stannis oraz jego sojusznik, Davos Seawort, liżą rany po przegranej Bitwie nad Czarnym Nurtem. Przegrany Baratheon siedzi w głównej komnacie swojego zamku w towarzystwie Melisandre, obmyślając dalszy plan działania. Gdy w Dragonstone zjawia się Davos, nawiązuje się między nimi kłótnia, przegrana dla jednej ze stron. Niewiele więcej można powiedzieć także o sytuacji w obozie Króla Północy, Robba Starka, którego wojska zawitały właśnie do Harrenhall. W kilkuminutowej sekwencji zobaczymy tylko przyjazd władcy i oszacowanie ogromu zniszczeń poczynionych w mieście. Na chwilę pojawia się również Sansa, która prowadzi interesującą rozmowę z Lordem Baelishem na temat wspólnego planu, który może mocniej połączyć ich losy.
Ta premiera to po części rozliczenie się z wydarzeniami z poprzedniego sezonu. Sam tytuł odcinka - "Valar Dohaeris" ("Wszyscy ludzie muszą służyć") - jest bezpośrednim nawiązaniem do końcówki drugiej serii. Jej finał nazywał się bowiem "Valar Morghulis" ("Wszyscy ludzie muszą umrzeć"). Obie frazy należą do języka valyriańskiego i stanowią dwa elementy powitania stosowanego w krainie Essos.
W pierwszym odcinku poruszono tyle wątków, że w zasadzie każdy z nich został zaledwie nakreślony i porzucony na rzecz kolejnego. Nie można dzięki temu narzekać na nudę, jednak uczucie, które zostaje w widzu po skończeniu seansu, to niedosyt. W żadnej lokalizacji nie mogliśmy zagościć na dłużej, w każdej dostaliśmy jedynie zalążek mających nadejść wydarzeń. Z tego powodu czas przy odcinku upłynął zbyt szybko, pozostawiając nas z niezaspokojonym apetytem. Po tak długiej przerwie trudno było na nowo wczuć się w atmosferę Westeros, a kiedy jednak udało się już w pełni odnaleźć w serialowej rzeczywistości, umościć sobie wygodne miejsce do śledzenia kolejnych zdarzeń, nastąpiło wyciemnienie ekranu i napisy końcowe. To sprawiło, że "Valar Dohaeris" jest tylko zapowiedzią czegoś więcej. Sam bieg akcji w premierowym odcinku jest na tyle niespieszny, że trudno powiedzieć, by zwalił widza z nóg. Wszystko wskazuje na to, że taki efekt dopiero nastąpi. Na razie dostaliśmy zwyczajnie przyzwoitą rozbiegówkę dla późniejszych wydarzeń.
Ocena: 7,5/10
Czytaj więcej: Premiera 3. sezonu "Gry o tron" już 1 kwietnia za darmo w Internecie
Źródło: fot. ©2013 HBO
Poznaj recenzenta
Michał KaczońDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat