Gran Turismo Sport – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 18 października 2017Lata czekaliśmy na Gran Turismo Sport... i chyba lepiej byłoby poczekać kolejne i otrzymać grę, na którą seria zasługuje. GT Sport taką niestety nie jest.
Lata czekaliśmy na Gran Turismo Sport... i chyba lepiej byłoby poczekać kolejne i otrzymać grę, na którą seria zasługuje. GT Sport taką niestety nie jest.
Czas spędzony przy pracach nad grami odgrywa znaczącą rolę. Przy okazji tej gry było go aż nadto, bo 4 lata, a większość i tak już była dostępna (trasy, modele samochodów, itp.). Można było się więc skupić na wielu innych rzeczach. Tutaj skupiano się chyba na tym, żeby jak najbardziej zepsuć grę. To się udało. Gran Turismo Sport to najsłabsza odsłona z wielkich ścigałek, które ukazały się w ostatnim czasie. Sztandarowy tytuł samochodowy na sprzęty Sony odstaje od Forza Motorsport 7, a jeszcze dalej jej do Project CARS 2. Żeby nie być gołosłowny, przyjrzyjmy się dowodom, czyli zawartości, jaką GT Sport oferuje.
Już od niemal pierwszych zapowiedzi coś wokół produkcji śmierdziało. Płatne demo? Już raz z czymś takim mieliśmy do czynienia w przypadku tej serii i nie było to przyjęte z entuzjazmem. Trochę się przed tym wybroniono, bo jednak dano nam znacznie więcej, niż w takim Prologu, ale do wymienionych tytułów czy nawet serii sprzed lat, tegorocznej produkcji wiele brakuje. Oczywiście w kontekście dostępnej zawartości premierowej, bo reszta jest taka, do czego Polyphony Digital zdołało nas przyzwyczaić.
Mało, mało wszystkiego
Gra oferuje raptem 162 auta, co w dzisiejszych czasach wzbudza śmiech zażenowania. Nie ma co porównywać z 700 aut w FM7, a gdzie tu nawet mówić o 1200 sztukach pojazdów w Gran Turismo 6. Oczywiście taka liczba ma swoje wady, ale 162 samochody, przy czym najmłodszy to rocznik 2009, nie jest czymś zadowalającym. Gdzie klasyki? Gdzie muscelcary z lat 60.? Na pewno nie tutaj. Tutaj mamy współczesność w pełnym rozumieniu tego słowa. Jedynym plusem tak skąpej ilości aut jest ich pieczołowite odwzorowanie. Tutaj wspięto się na wyżyny doskonałości. Popracowano nad modelami i ich wyglądem z zewnątrz oraz wewnątrz. Tak, dokładnie. Każde z aut dostępnych w grze to auto premium, czyli z pełnym odwzorowaniem kokpitu.
Jeśli już przełknęliśmy gorzką pigułkę, jaką jest liczba pojazdów dostępnych w grze, czas na jeszcze większe rozczarowanie, jakim są dostępne trasy. W większości to stare oklepane tory, które w każdej z odsłon się znajdują, więc twórcy powinni postarać się dać nam coś nowego. Niestety, się nie postarali. W Gran Turismo Sport znajdziemy... uwaga 17 miejscówek i 40 wariacji na ich temat. Trochę mało, a ich zróżnicowanie błaga o litość. Tylko 3 lokacje dotyczą off-roadu, reszta to szosowe trasy z czego 2 to owale popularne w serii NASCAR. Licencjonowanych tras też tu nie ma wiele, bo jedynie 6. Co do odwzorowania tras, to tutaj nigdy nie było żadnych zastrzeżeń. Polyphony potrafiło przenosić samochody i tory do gry oraz tworzyć fikcyjne trasy, tak, żeby były wymagające ale jednocześnie dawały frajdę. W tym temacie nic się nie zmieniło.
Jakby tego było mało. Gra nie powala liczbą trybów rozgrywki. Kariera, która na dobre zadomowiła się w grach wyścigowych, w GT Sport jest nieobecna. Zamiast tego w trybie „singlowym” niewiele jest do roboty poza oczywistymi zadaniami wynikającymi ze zdobywania odpowiednich licencji. Sztampa w serii, w której tak naprawdę nie chodzi o to, żeby zdobyć określoną licencję, tylko pochwalić się przed kumplami, że na tym czy innym zdaniu wykręciło się czas lepszy od niego. Brak typowej kariery może w dzisiejszych czasach być przeszkodą nie do przeskoczenia dla gry i wiele osób zrezygnuje z tego tytuł na rzecz PC2, które oferuje więcej zawartości i które może nosić tytuł symulatora, Gran Turismo Sport na niego zwyczajnie nie zasługuje.
Zamiast tego mamy podstawy, jak szybka gra, rywalizacja na podzielonym ekranie, tryb VR (wymaga PlayStation VR) czy multiplayer, któremu poświecę odrębny akapit. Jednym słowem – jest tego mało.
Magiczny multiplayer
Sieciowa rozgrywka w Gran Turismo Sport jest na bardzo wysokim poziomie. W sumie to o grze można powiedzieć, że to sieciowy racer, gdzie bawić się możemy na kilka sposobów. Rozgrywka online zawsze niesie ze sobą pewnie obawy, które tutaj postanowiono je rozwiązać w bardzo logiczny sposób. Koniec z nieuczciwymi kierowcami, którzy zamiast grać tak, jak się powinno, taranują innych graczy. W GT Sport ścigamy się z prawdziwymi przeciwnikami, ale podczas sytuacji newralgicznych pojazd rywala staje się "duchem", zupełnie jak w próbach czasowych w trybie zabawy dla jednego gracza, kiedy ścigamy się ze swoim najlepszym rezultatem. System ten działa w większości przypadków prawidłowo, a tylko w sytuacjach, gdzie rzeczywiście rywal ewidentnie jedzie zbyt ostro, za szybko wchodzi w łuk i chce nas staranować, jego pojazd staje się duchem i przenika przez te auta, które rywalizują w duchu fair play.
Fair play ma tu większą rolę. Im czyściej jedziemy, tym więcej takich punktów otrzymujemy, to z kolei przekłada się na rywali. System dobiera nam takich przeciwników, którzy mają podobny system reputacji i fair play. Zatem znacznie wtedy łatwiej o normalną rywalizację online.
Są też zaimplementowane kary dla nieuczciwych kierowców – auto zostaje spowolnione na pewnie czas. Jego długość zależy od przewinienia, jakiego gracz się dopuścił. Zabawa online to najlepsze, co spotkało tę odsłonę.
Jazda (niemal) doskonała
Model jazdy, jaki oferuje GT Sport to pomieszanie symulacji z poplątaniem arkadówki. The Real Driving Simulator, to już nadużycie, bo koło symulatora gra nawet nie leżała, ale jeździ się bardzo przyjemnie. Mechanika w dużej mierze bazuje na tym, co już oferowała część 6. Dodano kilka usprawnień i mniejszych poprawek. Efekt, jak w ten sposób udało się osiągnąć, jest zrównoważony i przystępny zarówno dla niedzielnych graczy samochodówek jak i fanów symulatorów. Ci drudzy jednak częściej będą kręcić nosem i po krótkiej zabawie z grą odstawią ją na półkę, by wrócić do prawdziwego symulatora. Kartonowe kraksy, z których seria słynie, nie uległy poprawie. Zatem nie należy spodziewać się szału w tym temacie.
Na torze niestety… bieda. W dzisiejszych czasach wydawać grę wyścigową, która nie ma zmiennych warunków pogodowych czy timelapse’a to grzech. Taki popełniło Sony, a wcześniej Polyphony Digital nie upilnowało tematu. Warunki atmosferyczne w Gran Turismo Sport są, ale predefiniowane, czyli takie które ustalamy przed rozpoczęciem wyścigu. Nie zmieniają się one nawet, jeśli ten trwa kilka godzin. Słabo to wygląda, słabo. Graficznie niestety też jest dobrze, a przynajmniej nie tak, jakbym sobie tego życzył. Tytuł na wyłączność danego sprzętu powinien wyglądać najładniej na tym sprzęcie. GT Sport nie wygląda, chyba że brzydko. Modele aut są piękne, ale w statycznych scenach. Zdecydowanie odstaje od konkurencyjnych ścigałek, które nie tak dawno się ukazały.
Już po becie moje oczekiwania wobec Gran Turismo Sport spadły. Wcześniej spodziewałem się prawdziwego killera, czegoś, czym seria była dla PSX, PS2 i później także PS3. Pełna wersja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że to nie jest taka gra. Stałe połączenie z siecią, brak solidnej zabawy offline i w wielu momentach dość surowa oprawa graficzna, sprawiają, że nie jest to tytuł z najwyższej półki. To nadal dobra gra, ale tylko dobra i nic ponadto, nic poniżej.
PLUSY:
+ model jazdy,
+ świetny multiplayer i systemu nim rządzące,
+ rozbudowany tryb foto.
MINUSY:
- mało aut,
- wymóg stałego połączenia z siecią (także w zabawie solowej),
- utrata posterów w przypadku stracenia połączenia z serwerami,
- nieciekawa oprawa graficzna,
- mało zawartości na premierę
Źródło: fot. SIE
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat