Grimm: sezon 5, odcinek 11 – recenzja
Grimm się rozkręca! Z odcinka na odcinek robi się coraz ciekawiej za sprawą kolejnych niespodziewanych wydarzeń w Portland, a także podróży Nicka do Czarnego Lasu, skrywającego tajemnicę jego przodków.
Grimm się rozkręca! Z odcinka na odcinek robi się coraz ciekawiej za sprawą kolejnych niespodziewanych wydarzeń w Portland, a także podróży Nicka do Czarnego Lasu, skrywającego tajemnicę jego przodków.
Grimm zafundował nam kolejny wciągający odcinek. Może nie był on aż tak świetny jak poprzedni, ale niewątpliwie dynamiczny rozwój wydarzeń z łatwością podtrzymywał zainteresowanie widzów. Wciąż towarzyszył nam dreszczyk emocji, kiedy Nick z resztą ustalali, gdzie może znajdować się „skarb” na mapie. Trochę to wszystko było naciągane, ale podniecenie bohaterów potrafiło się udzielić, więc można było na to przymknąć oko.
Cieszy również to, że nasz Grimm szybko wyruszył w drogę do Wolfach. Wiele innych seriali jeszcze by celebrowało ten moment, przeciągając wyjazd kilka odcinków, ale w piątym sezonie Grimm, jak już zaczyna się coś konkretnego dziać, to nie ma mowy o spowolnieniu akcji. Na szczęście poszukiwanie „X-a” nie okazało się takie proste, jak to optymistycznie założyli sobie nasi bohaterowie. Wybrany kościół nie tylko nie jest tym miejscem, którego szukali, ale również miejscowi nie wydają się zbyt przyjaźnie nastawieni do zagranicznych przybyszów. Na pewno sprawią naszej dwójce niemałe kłopoty, choć na razie ma ona większy problem. Niespodziewanie zapadli się do podziemi, co mogło zaskoczyć, a przy okazji uczyniło z tej sceny niezły cliffhanger. Tylko czemu znowu przeszukiwanie terenu w celu znalezienia śladów fundamentów kościoła musiało trącać taką sztucznością?
Odkrywanie tajemnicy Czarnego Lasu dość mocno zdominowało odcinek, ale w Portland też nie można było narzekać na nudę. W mieście pojawił się zamachowiec Marwan, którego bez powodzenia ściga HW. Akcja trzymała w napięciu, bo wydawało się, że celem zamachu jest Sean Renard, szczególnie że wesen o sokolim oku zdążył udowodnić, iż nie zwykł chybiać. Jednak to kandydujący Dixon został postrzelony. Mimo wszystko wyścig z czasem dostarczył sporo emocji, a to jeszcze nie koniec, bo szykuje się pościg za Marwanem w kolejnym odcinku. Ponadto podejrzanie wygląda decyzja Meisnera, który wysyła Trubel na misję do Santiago, zamiast pomóc przyjaciołom. Możliwe, że w ten sposób chce chronić dziewczynę albo tak naprawdę cała sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż sądzimy.
Z kolei najmniej ciekawie potoczył się wątek Adalind i Nicka. Chyba w końcu można nazwać ich parą, skoro Adalind wyznała miłość Burkhardtowi, po czym wpadli sobie w objęcia. Niestety jak nie było, tak dalej nie ma między tą dwójką żadnej chemii. Wręcz niezręcznie ogląda się ich razem. Na szczęście wydaje się, że twórcy również nie czują się z tą sytuacją komfortowo, skoro nawet Nick nie wie, co czuje do byłej Hexenbiest. Możliwe, że ten związek niekoniecznie zakończy się happy endem.
Przed nami jubileuszowy, setny odcinek Grimma, który zapowiada się ekscytująco w związku z cliffhangerem oraz wydarzeniami w Portland. Po Key Move jestem spokojna o jego poziom - na pewno nie zawiedzie.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat