Grimm: sezon 5, odcinek 4 – recenzja
W Grimm zapanował chwilowy (oby!) zastój, a nowa sprawa brutalnych morderstw do rozwikłania również niczym szczególnym się nie wyróżniła. Oceniamy czwarty odcinek piątego sezonu.
W Grimm zapanował chwilowy (oby!) zastój, a nowa sprawa brutalnych morderstw do rozwikłania również niczym szczególnym się nie wyróżniła. Oceniamy czwarty odcinek piątego sezonu.
Twórcy Grimm zapowiadali po zakończeniu czwartego sezonu, że w nowej serii postawią na szybką akcję i atrakcyjny rozwój fabuły, ale najnowszy odcinek jest daleki od tych obietnic. Powróciliśmy do utartych schematów, a na głównym planie znajduje się śledztwo dotyczące brutalnych morderstw. Czwarty odcinek możemy zaliczyć co najwyżej do kategorii przeciętnych.
Sprawa zabójstw miała dynamiczny charakter, więc odcinek się nie dłużył, a krwiożerczy napastnik wcale nie był aż tak łatwy do wytypowania i dzięki temu Maiden Quest oglądało się z zainteresowaniem. Jak to w serialu grozy bywa, wesenowska tradycja, polegająca na wypełnieniu morderczej misji w celu zdobycia ręki Weten Ogen, była brutalna i niespodziewanie okazało się, że był to tak naprawdę test dla Emily. I byłby to nawet ciekawy zwrot akcji, gdyby nie fakt, że córka Troyera zabijała uczestników Maagd Zoektocht (ach, te groźne, obcobrzmiące nazwy!), broniąc przy tym człowieka odpowiedzialnego za śmierć jej brata. Jest to trochę dziwne, że nie pragnęła zemsty na Frankiem Atkinsie. Ale trzeba powiedzieć, że Robert Baker skutecznie odwrócił uwagę od tych nielogicznych drobnostek fabularnych. Świetnie wcielił się w rolę nadętego bufona, który co chwilę stawał się obiektem surrealistycznych (z jego perspektywy) zamachów na jego życie. W pewien sposób było to makabrycznie zabawne, choć momentami mogło zrobić się nam go żal, tak jak kiedyś było to z Wu. W końcu weseny nie każdemu pokazują swoją prawdziwą „twarz”, a te od Weten Ogen, trzeba przyznać, prezentowały się wyjątkowo ładnie. Należą się słowa pochwały dla panów odpowiedzialnych za efekty specjalne.
Przewijający się w tle wątek (miłosny?) Adalind i Nicka powolutku się rozwija. Oczywiście nie może być tak, że od razu ta dwójka zapała do siebie uczuciem i będą żyć długo i szczęśliwie, ale spodziewałam się, że ich relacje będą mieć trochę więcej uroku i pasji; na razie ich wspólne sceny lekko nużą. Dobrze, że chociaż mały Kelly dość często pojawia się na ekranie, bo jego widok jest rozczulający i ociepla nieco niezręczną sytuację, w jakiej znaleźli się jego rodzice.
Mimo że najnowszy odcinek niczym nie zachwycił, to na pewno można go ocenić wyżej od poprzedniego. Kolejną dobrą wiadomością jest to, że do serialu najprawdopodobniej w końcu powróci Trubel! Końcówka Maiden Quest budzi jednak podejrzenia, bo Theresa niespodziewanie ulega wypadkowi pod samym domem Nicka, którego lokalizacja jest utrzymywana w tajemnicy. Kto wie czy Meisner nie zrobił dziewczynie prania mózgu i nie wypuścił jej, aby szpiegowała naszego Grimma. Mimo to jej powrót napawa optymizmem i może Grimm ruszy z kopyta tak, jak nam to obiecano. Oby tak się stało!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat