Grupa zadaniowa: sezon 1, odcinki 1-4 - recenzja
Data premiery w Polsce: 8 września 2025Kiedy twórca Mery z Easttown spotyka Marka Ruffalo, czującego się dobrze w ciężkich serialach, musi wyjść z tego coś dobrego. Grupa zadaniowa to serial HBO, który naprawdę potrafi zaskoczyć.

Task (Grupa zadaniowa) nie jest klasycznym kryminałem. Od początku wiadomo, kto i co robi. Mamy tu do czynienia z rywalizacją prowadzoną w wolnym tempie z małym zaangażowaniem obu stron. Policjanci niespecjalnie pracują nad złapaniem przestępcy, a przestępca nie ma za bardzo pomysłu, jak właściwie miałby uciec. Po jednej stronie jest zniszczony przez życie, zapijaczony Mark Ruffalo, po drugiej nieszczęśliwy, potłuczony przez los Tom Pelphrey. Obydwaj zdecydowanie stają na wysokości zadania i są najjaśniejszymi punktami produkcji HBO MAX.
Nie od dziś wiadomo, że Ruffalo jest wielkim i – jak to często bywa – nienależycie docenionym aktorem. Dla wielu osób jest pewnie tylko Bruce’em Bannerem z MCU. Tymczasem jego kreacje prezentują w większości najwyższy możliwy poziom. Wystarczy wymienić Spotlight, Biedne istoty czy niepozorne, acz wyśmienite Zacznijmy od nowa. Jednak poza aktorstwem Mark jest także producentem seriali. Task (Grupa zadaniowa) to jego drugie podejście. Pierwszym było ciepło przyjęte To wiem pewno, za które aktor otrzymał Złoty Glob i Emmy. Teraz przyszedł czas na połączenie sił ze scenarzystą Bradem Ingelsbym, odpowiedzialnym za sukces Mary z Easttown.
Jaki jest ten serial? Z początku bardzo powolny, skupiający się na przedstawieniu wszystkich wątków. Dwóch rozbitych mężczyzn próbuje jakoś sobie radzić. Agent FBI Tom Brandis (grany przez Ruffalo) pije na umór, żeby zapomnieć, jest mało zaangażowany w pracę, delikatnie antypatyczny i rozedrgany. Pragnie świętego spokoju, ale nie ma na to szans. Jeżdżący na śmieciarce Robbie Prendergast (Tom Pelphrey) napada na domy, żeby zarobić pieniądze na lepsze życie, przy okazji też dokonuje swojej prywatnej zemsty na tych, którzy skrzywdzili bliską mu osobę. I tak to się toczy. Widzimy więcej rodzinnych dramatów aniżeli wartkiej, zaskakującej akcji, choć kwestia napadu jest punktem kulminacyjnym pierwszego odcinka, uruchamiającym wreszcie cały mechanizm.
A tytułowa grupa zadaniowa? To taka mniej efektowna, mniej zabawna amerykańska wersja Kulawych koni. Z niezbyt angażującym się, nieco leniwym szefem z problemami. Jego podwładni nie są żadnymi asami. Najbardziej wybija się Lizzie Stover (Alison Olivier) – miła, ale totalnie nierozgarnięta dziewczyna, absolutnie nienadająca się do pracy w terenie. Świetnie zagrana, pasująca do panującego w serialu klimatu, a przede wszystkim do prowadzonego w ślimaczym tempie śledztwa. Towarzyszy jej dwoje prymusów Anthony Grasso (znany z Rodu smoka Fabien Frankel) oraz Aleah Clinton (Thuso Mbedu). Teoretycznie zdają się dobrymi śledczymi, ale nie jest to najwyższa możliwa półka, brakuje im obycia przy poważnych sprawach, które nieco ich przerastają.
Z czasem serial staje się coraz bardziej wciągający. Zaczynają klarować się ciekawe wątki, cały czas coś się dzieje. Mamy kilka naprawdę świetnie napisanych, poruszających dialogów. Kwestie rodzinne są tutaj bardzo ważne. Nie ma nudy. Nawet gdy dwie osoby rozmawiają ze sobą o pospolitych rzeczach, to czuć chemię między nimi i pomysł na przedstawienie spójnego, logicznego świata. To zupełnie inne podejście do serialu z pogranicza kryminału i akcji. Niektórych może ono zawieść, ale według mnie ten ryzykowny eksperyment na razie się broni. Każda scena z Markiem Ruffalo wywołuje dreszcze. Aktor naprawdę wczuł się w postać, jest przekonujący i taki naturalny.
Nie oczekujcie od serialu Task fajerwerków, ale raczej dobrej, trzymającej w odpowiednim napięciu opowieści o walce z własnymi demonami na tle brutalności i bezwzględności świata. To raczej pokaz pewnej rozgrywki ponad głowami głównych bohaterów. Będziemy mieli do czynienia z podwójną infiltracją, z całą masą przecieków zarówno w organizacji przestępczej, jak i w FBI. Wszyscy wszystkich oszukują, starają się uszczknąć coś dla siebie. To mroczny, nieprzyjemny świat, w którym szczury zagryzają się nawzajem, by dorwać się do większego kawałka tortu.
Klimat to obok gry aktorskiej największy atut serialu. Udało się osadzić go w specyficznym środowisku i utrzymać odpowiedni poziom. Udało się też pokazać absurd grupy zadaniowej, której praktycznie nikt nie potrzebuje, a która powstała, bo ktoś się uparł. Sceny z przygotowaniem bazy są wyśmienite tak samo, jak późniejsze korzystanie z owej bazy i ciągłe na nią narzekanie. To właśnie przywodzi na myśl mniej komediową, a bardziej przyziemną "bieda-wersję" brytyjskiego serialu z Garym Oldmanem, w której jednak można się zapomnieć. Odcinki mimo swojej długości (każdy trwa godzinę) nie nużą, wręcz przeciwnie – wciągają na tyle, że mijają bardzo szybko.
Nie oceniajcie tej produkcji po pierwszym odcinku. Nawet jeżeli nie przypadł Wam do gustu przez tempo i sposób narracji. Dajcie mu szansę na rozwinięcie skrzydeł. Według mnie to jeden z bardziej intrygujących miniseriali tego roku, ze świetną rolą niezawodzącego nigdy Marka Ruffalo.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1954, kończy 71 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1968, kończy 57 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1962, kończy 63 lat

Lekkie TOP 10
