Guerrilla: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Guerrilla to nowy miniserial produkcji Showtime. Jego twórcą jest John Ridley. Przyglądamy się temu, jak wypadł pierwszy odcinek.
Guerrilla to nowy miniserial produkcji Showtime. Jego twórcą jest John Ridley. Przyglądamy się temu, jak wypadł pierwszy odcinek.
Guerrilla skupia się na losie Marcusa i Jas, zakochanych w sobie imigrantów w Wielkiej Brytanii. Niestety przyszło im żyć w tym kraju w czasach niesprzyjających rozwojowi ludności napływowej z innych państw. Ona jest Hinduską, która pracuje jako pielęgniarka, on to bezrobotny nauczyciel angielskiego. Razem próbują walczyć z wrogim systemem politycznym poprzez organizowanie demonstracji i kształcenie więźniów. Jednak kiedy zorientują się, że dyplomatyczne metody nic nie zdziałają, postanawiają rozpocząć rewolucję, która pomoże im w walce o sprawę.
Pierwszy odcinek ma jak to zwykle bywa przybliżyć całą historię oraz bohaterów serialu. Twórca produkcji John Ridley, laureat Oscara za scenariusz do świetnego filmu Zniewolony. 12 Years a Slave i twórca American Crime doskonale wie, jak opowiadać historie o ciemiężonym, zagubionym społeczeństwie bez żadnych praw. W tym wypadku także świetnie zarysował całe tło dla serialowej fabuły. Bardzo dobrze zaznaczone zostały wszelkie relacje i niepokoje społeczne w środowisku imigrantów. Kraj, który miał być wybawieniem dla ludzi z podległych państw, stał się dla nich miejscem kaźni. Ridley w ciekawy sposób buduje w tym odcinku napięcie, jeśli chodzi o nastroje głównych bohaterów. Umiejętnie je stopniuje, aż w końcu powoduje kipienie emocji. Doskonale to widać w scenie, kiedy w urzędzie pracy Marcus ubiega się o posadę nauczyciela. Jednak urzędnik mówi do niego, notabene człowieka z dyplomem, że wygląda na niegłupiego i oferuje mu posadę tragarza.
Trochę ubolewam nad bardzo umiarkowanym wykorzystaniem takiego aktora jak Idris Elba. Jednak wiem, że to dopiero pierwszy odcinek i ta postać się rozwinie, bo zapowiada się bardzo ciekawie. Szczególnie jego wątek relacji z Jas jest naprawdę interesującym aspektem. Według mnie to Freida Pinto właśnie skradła całe show w premierowym epizodzie. Jej bohaterka jest pełna skrajności. Z jednej strony delikatna i krucha, z drugiej zadziorna i stanowcza. Chcę w pokojowy sposób rozwiązywać problemy, jednak wie, że jedynym wyjściem jest użycie siły. W pewnych momentach to ona zachowuje więcej zimnej krwi niż faceci, którzy ją otaczają. Naprawdę świetna postać. Jej ekranowy towarzysz, Marcus (Babou Ceesay), pokazuje, że aktor nieźle czuje się w roli człowieka doprowadzonego do skraju tolerancji wobec otaczającej go rzeczywistości. Marcus to osoba, która dopiero przyparta do muru zaczyna działać i Ceesay dobrze wygrywa wszystkie te emocje towarzyszące jego bohaterowi. Na uwagę zasługuje także Rory Kinnear w roli Pence'a szefa policji, który ma swoje mroczne sekrety. Swoją drogą bardzo niejednoznaczny czarny charakter.
Pierwszy odcinek jest przede wszystkim historią o tym, gdzie leży granica, która popycha człowieka do radykalnych działań. Ridley w bardzo dobry sposób poprowadził ten temat w przeciągu całego epizodu. Od zwykłych ulicznych utarczek, poprzez momenty zapalne, które zmieniają motywacje bohaterów. Najlepiej widać to w scenie zamieszek ulicznych imigrantów z mieszkańcami Londynu. Po nich wszyscy wiedzą, że radykalizm jest jedynym wyjściem z całej tej opresji. Twórcy pokazują obydwie strony konfliktu, w których żadna nie jest dobra albo zła. Każda z nich ślepo wierzy w swoje przekonania, wybierając środki, których sami nie akceptują. Jednak są one jedynym dostatecznie dobrym przekaźnikiem dla dalszego dialogu.
Guerrilla jest na pewno bardzo ciekawym serialem z dobrą historią i świetnymi bohaterami. Dodatkowo twórca umiejętnie spina te wszystkie czynniki, tworząc produkcję wartą zapamiętania.
Źródło: zdjęcie główne: Showtime
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat