Halloween zabija - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 22 października 2021Powrót Halloween w 2018 roku był krwawy, emocjonujący, a przede wszystkim udany. Był tym wszystkim, czym Halloween zabija nie jest.
Powrót Halloween w 2018 roku był krwawy, emocjonujący, a przede wszystkim udany. Był tym wszystkim, czym Halloween zabija nie jest.
Halloween zabija rozpoczyna się dokładnie w momencie, w którym kończyło się Halloween z 2018 roku i to jest jeden z większych problemów tej historii. Ona nie ma jako takiego początku ani końca, bo konstrukcja fabularna jest po prostu dalszymi minutami tego samego filmu, który zakończy się dopiero w 2022 roku wraz z Halloween Ends. Taka droga sprawia, że trudno się zaangażować w opowieść, bo nawet ze znajomością poprzednika można odnieść wrażenie, że oglądamy jedną wielką dłużyznę, w której film nie ma żadnego pomysłu na siebie. Tym teoretycznie miało okazać się odwrócenie ról, czyli ofiary stają się myśliwymi, którzy chcą wykończyć Michaela Myersa. Nawet to zostało spektakularnie spaprane przez kuriozalnie absurdalną i po prostu głupią końcówkę. Niby starano się poruszyć tutaj motyw granic w wymierzeniu sprawiedliwości i jak potwór tworzy potwory, ale nie ma w tym jakichś odkrywczych wniosków. Do tego zachowanie i decyzje bohaterów pozostawiają wiele do życzenia, stając się festiwalem banałów i irytujących schematów.
David Gordon Green i spółka kompletnie nie wiedzą, co chcą tutaj opowiedzieć. Halloween zabija to festiwal odtwórczego powtarzania ciągle tych samych tropów, takich samych zachowań i tych samych rozwiązań. Twórcy idą na łatwiznę, robiąc ciągle to samo bez tej samej werwy jak w 2018 roku. Halloween jako kontynuacja oryginału miało energię, świeżość i emocje, a kontynuacja jest doszczętnie wyprana z tego wszystkiego. Nie można tego zrzucać na wytłumaczenie, że to taka konwencja, bo nawet slasher musi spełniać określoną rolę, by stać się dobrą rozrywką. Halloween zabija tym nie jest, bo bardziej sprawia wrażenie nudnej dłużyzny, w której nawet efekciarskie zabójstwa z rąk Myersa wywołują jedynie obojętność.
Najgorsze jednak w tym jest to, że Halloween zabija nie wykorzystuje najmocniejszych atutów poprzednika. Wszystko, co tam działało wyśmienicie i procentowało w kulminacyjnym starciu z Michaelem, tutaj jest nieobecne. Na czele z Laurie w wykonaniu Jamie Lee Curtis, której rola jest zadziwiająco marginalna. Ta decyzja jest kompletnie niezrozumiała i wydaje się wpisywać w motyw scenariuszowego lenistwa, jakim twórcy wykazują się od początku do końca. Szczególnie w skrajnie przesadzonych scenach, w których Myers zasadniczo objawia się jako istota nieśmiertelna. Tylko że to jest pokazane w sposób bezmyślny i zwyczajnie głupi, bo Halloween i Halloween zabija nie są filmami fantasy z nadnaturalnym elementem, więc wyciąganie Myersa z opałów w tak idiotyczny sposób to idealny dowód na to, jak bardzo twórcy stracili wizję na tę serię, która – podkreślam to stanowczo – była obecna w Halloween z 2018 roku. Prawda jest taka, że tamta historia miała jednorazowy potencjał, który został wykorzystany i na tym seria powinna się skończyć.
Halloween zabija to przykład niedorzecznego przedłużania serii na siłę bez nawet iluzji pomysłu na to, jak wyciągnąć z tego porządną rozrywkę wykorzystującą potencjał slashera. Przez to też ten film nie bawi i nie ogląda się tak dobrze jak poprzednik, ale robi jedną rzecz dość skutecznie. Po Halloween zabija mało kto będzie chciał obejrzeć Halloween Ends w 2022 roku.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat