Hawaii 5.0: sezon 7, odcinek 12 – recenzja
Data premiery w Polsce: 21 listopada 2024Żenujący. Tak wprost określić należy ostatni odcinek Hawaii 5.0. Nie mam w zwyczaju pastwienia się nad serialem i zawsze uciekam od szyderstwa, ale tutaj konieczna jest kategoryczna krytyka. Twórcy sami bowiem ukręcili na siebie bicz i teraz zbiorą lanie.
Żenujący. Tak wprost określić należy ostatni odcinek Hawaii 5.0. Nie mam w zwyczaju pastwienia się nad serialem i zawsze uciekam od szyderstwa, ale tutaj konieczna jest kategoryczna krytyka. Twórcy sami bowiem ukręcili na siebie bicz i teraz zbiorą lanie.
Osiem minut wystarczyło Hawaii Five-0, aby potwierdzić obawy o wprowadzonym przed przerwą cliffhangerze i ostatecznie zniszczyć i tak już szczątkową dramaturgię wątku porwanego China. Wiedziałem, że może być źle, ale nie myślałem, że aż tak. Po co była iluzja zagrożenia, jeśli teraz rozmontowano ją w ciągu kilku krótkich chwil. Za pomocą absurdalnej akcji, fortunnym timingiem i tradycyjnie banalną strzelaniną. Na dodatek niepotrzebnie wmieszano w intrygę Adama, a w niewyjaśnionych fabularnie okolicznościach zaginął Danny. Twórcy nie przygotowali się więc ani scenariuszowo, ani logistycznie.
Równie głupi i uproszczony okazał się też niestety wątek Sary. Wydawało się bowiem, że jej rodzina szykowała papiery cedujące opiekę na China, w momencie kiedy życie bohatera wisiało na włosku. Bezsensowne było więc obranie najmniejszej linii oporu i tym samym nieczułe zwieńczenie wątku zagubionego dziecka. To ten właśnie kilkuminutowy początek odcinka najmocniej rzutuje na końcowej ocenie, ponieważ cokolwiek serial chciał tu osiągnąć, szybko zostało to zaprzepaszczone.
Następującą historię w zasadzie możemy rozdzielić grubą kreską. Sprawa tygodnia związana z morderstwem sprzedawcy samochodów wypadła w porządku, typowo rozrywkowo i z ukazaniem nieznanej wcześniej strony Lou Grovera. Motywacje zabójcy były co nieco przesadzone, a fabularne zakręty jak zwykle mocno naciągane (akcja rozegrała się w 24 godziny), ale całość oglądało się nieźle. Główną zaletą odcinka była szkatułkowa konstrukcja, a więc opowieść prowadząca do drugiego dna. Sprawdziło się tutaj wciągnięcie narkotykowych przemytników, co rzucało nowe światło na rozgrywające się wydarzenia i zdecydowanie lepiej je uzasadniało.
Tutaj serial powinien przystopować. Zamiast tego wprowadzono jednak bombę biologiczną i przeforsowano większą skalę zagrożenia. Wypadło to niestety sztucznie, głównie dlatego, że zidiociały kryminalista składał broń w domu, który wynajmował pod swoim prawdziwym nazwiskiem. Sam pomysł takowej eskalacji wyzwań jest bardzo dobry dla serialu, ale został tu fatalnie wykonany. Po łebkach, a zasługiwał na dokładniejsze skupienie i przemyślaną ekspozycję, która skłoniłaby do emocjonalnego zaangażowania.
W kontrze do takowych hollywoodzkich zapędów stały wątki bezdomnego Jerry’ego i speszonego Maxa. Zdecydowanie najciekawsze w odcinku, bo intymne, dobrze uzasadnione i stanowiące życiowy pierwiastek w oderwanej od rzeczywistości historii. Grunt pod zapowiedziane odejście sympatycznego koronera wyłożono z wyczuciem - poczciwa była bowiem obawa bohatera przed rozczarowaniem przyjaźni towarzyszy oraz podejmowane przez niego pokątne działania. Ów wątek rezonował więc silniej z uczuciami widza, niż np. złowróżebna perspektywa śmierci połowy populacji wyspy.
Konkludując, tym razem nie ma jednak usprawiedliwienia dla Hawaii Five-0, ponieważ serial samoczynnie wepchał się w ślepą uliczkę i boleśnie zderzył ze ścianą. Lepiej dla wszystkich zainteresowanych, aby scenarzyści zostali przy tym, co wychodzi im najlepiej, a nie próbowali penetrować dramaturgicznych rejonów, które są dla nich obce i sprawiają, że w konsekwencji produkcja udaje coś czym nie jest. Rozwijać trzeba się nieustannie, owszem, ale z pomyślunkiem i z duchem wypracowanej charakterystyki. Tutaj zabrakło i jednego i drugiego.
Źródło: zdjęcie główne: CBS
Poznaj recenzenta
Piotr WosikKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat