Heavy Trip 2 - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 1 sierpnia 2025Po niespodziewanym sukcesie szalonej fińskiej komedii Heavy Trip o zespole metalowców przyszedł czas na nową przygodę nakrapianą ciężkimi brzmieniami. Jak wypadła kontynuacja?
Po niespodziewanym sukcesie szalonej fińskiej komedii Heavy Trip o zespole metalowców przyszedł czas na nową przygodę nakrapianą ciężkimi brzmieniami. Jak wypadła kontynuacja?

Po sześciu latach doczekaliśmy się drugiej części fińskiej komedii Heavy Trip, opowiadającej o członkach zespołu Impaled Rektum grających symfoniczny, postapokaliptyczny, kruszący renifery, obrażający Chrystusa, ekstremalny, wojenno-pogański metal. W końcówce pierwszej części grupa po dotarciu na norweski festiwal, gdzie spełniła swoje marzenie o zagraniu koncertu przed publicznością, została zatrzymana przez policję z powodu prawie wywołania międzynarodowego konfliktu i innych występków. W drugiej części odsiadują karę w norweskim więzieniu, gdzie mogą grać jedynie muzykę taneczną dla współwięźniów. Prawdziwe tortury! Pewnego dnia dowiadują się, że ojciec Lotvonena miał zawał po otrzymaniu informacji, że musi zapłacić 30 tys. euro skarbówce, co grozi zamknięciem jego rzeźni. Zespół postanawia uciec z więzienia, aby zarobić pieniądze za zagranie koncertu na słynnym festiwalu Wacken Open Air. Tak oto długowłosi (nie licząc Ouli) metalowcy znowu wyruszają w szaloną podróż po Europie. A za nimi rusza nieustępliwa strażniczka Dokken.
Przed Juuso Laatio i Jukką Vidgrenem, reżyserami i scenarzystami nowego filmu, stało trudne zadanie, aby dorównać pierwszej części, która podbiła swoim humorem i ciężkimi brzmieniami czarne serca metalheadów. Motywacja bohaterów, aby zagrać na legendarnym niemieckim Wacken, jednym z największych festiwali metalowych w Europie, stanowiła dobry punkt wyjścia. Niestety podróż przez Wilno, Rostock, aż po punkt docelowy, nie ekscytuje, pomimo różnych, dziwacznych przeszkód, jakie muszą pokonywać bohaterowie. Konflikt w grupie, który swoimi niecnymi działaniami wywołuje chciwy menadżer Fisto (niezły Anatole Taubman), jest nieprzekonujący, co pozbawia historię emocji. Niespodziewanie bardziej angażujący okazał się poboczny wątek nieco groteskowego ze względu na swój niski głos Roba (David Bredin) z zespołu Bloodmotor, z którym podróżują chłopaki z Impaled Rektum. Widać w nim wewnętrzne cierpienie, zniechęcenie z powodu podporządkowania się przebiegłemu Fisto. Natomiast film całkiem dobrze, choć w sposób przerysowany, przedstawia, jak działa przemysł muzyczny, gdy zespół wchodzi na ścieżkę komercji, a „specjaliści” zmieniają jego oblicze, wywołujące niesnaski w grupie. W tym można było odnaleźć sporo smutnej prawdy o branży.

Zajęło mi dłuższą chwilę, aby zdiagnozować przyczynę, dlaczego Heavy Trip 2 nie jest tak rozrywkowy, jak pierwsza część. Nie chodzi tu o brak szalonych motywów czy humoru. Ten drugi w dużej mierze był zasługą twardej jak Arnold Schwarzenegger w Komando z 1985 roku norweskiej strażniczki Dokken, którą już mieliśmy okazję poznać w poprzedniej odsłonie. Na niedostatek nawiązań do metalowej muzyki (np. w muzeum), które spodobają się fanom tego gatunku, też nie można narzekać. Po prostu brakowało tu Jynkky’ego, który stanowił serce pierwszej części oraz spoiwo zespołu. Postać Antti’ego Tuomasa Heikkinena w jedynce sprawiała, że czuć było tę więź przyjaźni między nim a Turo, Lotvonenem i Xytraxem. Zależało nam na nich, aby ich misja jako zespołu się powiodła. Jak pamiętamy Jynkky zginął, więc nie mógł powrócić do sequela. Oula, choć zabawny na swój sposób, nie wszedł w jego buty. W pewnym sensie obnażyło to nieco słabe umiejętności aktorów, którzy bez niego nie potrafili zabłysnąć, pomimo że w poprzedniej części wykreowali wyrazistych bohaterów. Gdzieś to po drodze się ulatnia, a kryzys w zespole nie wybrzmiewa odpowiednio.
Atmosfera filmu też wydaje się nieco cięższa (na co wskazuje oryginalny tytuł Heavier Trip), co akurat wynika zarówno z fabuły, jak i mniej błyskotliwych żartów. Ale wciąż jest tu miejsce na parsknięcie śmiechem czy uśmiech, choć humor zrozumieją raczej tylko metalheadzi. Podobnie jak w pierwszej części, tu też nie brakuje nieco absurdalnych, ale śmiesznych wydarzeń. Można wychwycić między zdaniami szyderczy komentarz na temat więzień w Norwegii.
Na pewno wielu widzów po obejrzeniu zwiastuna spodziewało się, że pokazanie Babymetal miało na celu wyłącznie przyciągnięcie uwagi, ale na szczęście ich cameo obejmuje trzy sceny, w tym dwie mówione. To pozytywne zaskoczenie. Do tego ich wątek z Xytraxem nawet bawi. Warto dodać, że sam film otworzył się na szerszą widownię, bo większość dialogów prowadzona jest po angielsku, a nie fińsku, jak w pierwszej części. Przyznam, że odebrało to coś z tej fińskiej swojskości czy naturalności – i wcale nie mam na myśli przekleństw. Z kolei rozmach kontynuacji raczej pozostał na podobnym poziomie.
Heavy Trip 2 miał pomysł na siebie, choć nie zapomniał o nawiązywaniu do pierwszej części. Mimo wszystko nie ma w sobie tej lekkości i prawdziwej nuty metalowego szaleństwa. Wierzę, że w scenariuszu wyglądało to wszystko obiecująco, ale zabrakło dynamiki – czy to w prowadzeniu akcji, czy w relacjach między bohaterami. Na szczęście pod względem muzyki wszystko się zgadza – jest ciężko i growlowo. Nie doświadczamy tu żadnej profanacji metalu – film nie obraża fanów tej muzyki, choć wiadomo, że żartów z niej nie brakuje. Mamy pełne zrozumienie tematu i szacunek dla ciężkich brzmień. Choć Heavy Trip 2 to niezła rozrywka, to pozostawia niedosyt, że nie wyszło lepiej.
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1968, kończy 57 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1951, kończy 74 lat

